Okładka książki „Srebrzysko. Powieść dla dorosłych” przedstawia jeden z obrazów Arnolda Bocklina, szwajcarskiego XIX.wiecznego malarza. Decyzja o wyborze dzieła z 1881 roku zatytułowanego „Letni dzień” należała do samego autora, ale jak ów zdradził - nie od początku była oczywista.
- Mieliśmy duży problem z tym, jaki wizerunek mógłby współgrać z tym, co zostało napisane w „Srebrzysku”. Były rozmaite pomysły. Jakiś czas temu, na wiosnę podczas jednej z podróży trafiliśmy do Drezna. Tam jest zbiór, który zawsze bardzo nas przyciąga - malarstwo romantyczne. W jednej sal nagle zobaczyłem ten obraz… - wspomina Stefan Chwin.
Tytuł także początkowo miał być inny. Ostatecznie, jak tłumaczy pisarz, o wyborze zadecydował powód autobiograficzny. - Mieszkam na Morenie, w bardzo wysokim miejscu, w bloku dziesięciopiętrowym na ostatnim piętrze. I z moich okien widzę cmentarz na Srebrzysku. Ale jednym z impulsów do napisania tej powieści i opatrzenia jej takim tytułem był moment, kiedy leciałem samolotem z jakiegoś dalekiego miasta. Kiedy 1 listopada samolot łukiem podchodził do lądowania to było wyjątkowe. Powietrze było czyste. Z okien samolotu ujrzałem roziskrzony trójkąt, w tym miejscu, gdzie znajduje się cmentarz Srebrzysko - jeden z najpiękniejszych cmentarzy na świecie. Szczególnie to miejsce, gdzie wokół drzewa ludzie ustawiają płonące znicze - czasem jest ich tysiące, jest bardzo ważne dla tej powieści.
Inspirację do napisania książki stanowiły także inne gdańskie miejsca, z którymi pisarz jest związany. Takie jak na przykład Park Oliwski - w szczególności aleja nazywana „Drogą do wieczności”. Część historii opowiadanej w najnowszej książce wiąże się także z katedrą w Oliwie, jej wnętrzami, ołtarzem głównym oraz najbliższą okolicą. Głównym bohaterem powieści Stefan Chwin nie uczynił jednak gdańszczanina, a mieszkańca Warszawy o gdańskich korzeniach. - To człowiek z pamięcią gdańską, który co jakiś czas przeżywa moment reminiscencji gdańskich, związanych z jego rozmaitymi dylematami światopoglądowymi - tłumaczy pisarz.
Bohater „Srebrzyska…”, Piotr, jest sławnym adwokatem, ale z sukcesami zajmuje się również pisaniem scenariuszy filmowych, za co otrzymuje ważne nagrody. I choć sam autor podkreśla, że jest to fikcja literacka jedynie inspirowana realnymi wydarzeniami, niektórym czytelnikom bardzo wyraźnie przypomina pewną postać prawdziwą, związaną z polskim życiem politycznym, która stała się bohaterem skandalu obyczajowego z 2009 roku, którego echa nie milkną do dziś - mowa o Krzysztofie Piesiewiczu.
- To książka, która dotyka pewnej sprawy, która swojego czasu była bardzo żywą kwestią, podniecającą opinię publiczną, w moim przekonaniu bardzo dramatycznej ze względu na to co się stało z tym słynnym adwokatem, którego nazwiska nie muszę wymieniać, a także na to, co odsłoniło się w tym momencie w społeczeństwie - mówi Stefan Chwin. - Ta książka dotyczy też innych osób, którym przytrafiła się podobna historia. Nasuwa się tu między innymi sprawa Polańskiego.
Nie bez znaczenia są tu słowa autora zawarte na czwartej stronie książki: „Jest to najbardziej ryzykowna książka, jaką napisałem w życiu. Chociaż raz taką książkę trzeba napisać. Dlaczego? Dla spokoju serca.” - Bardzo długo wahałem się z publikacją tej książki. Ona była gotowa już jakiś czas temu, ale czekaliśmy z wydaniem - komentuje pisarz. - Odczuwałem wewnętrzną konieczność napisania tego i mam poczucie, że zrobiłem to, co powinienem zrobić.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Tytuł. Premiera odbyła się 27 września 2016 r.