Naga prawda o Lechii Gdańsk. Podsumowanie sezonu 2016/17

Szklanka jest do połowy pusta czy do połowy pełna? Czy sezon bez mistrzostwa Polski i europejskich pucharów to porażka? Oczywiście! Ale z drugiej strony sukcesem jest fakt, że do ostatniej kolejki była szansa na pełną pulę, a Lechia nie odstawała poziomem od Legii, Lecha i Jagiellonii.
05.06.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Naga prawda. Joao Nunes, obrońca Lechii, po meczu z Pogonią Szczecin, wygranym 4:0. Skoro było tak dobrze, to dlaczego Lechia została na koniec bez niczego?

Sytuacje z ostatnich tygodni w Lotto Ekstraklasie można porównać do przygotowań do lotu w kosmos. Trenuje czterech kosmonautów, wszystkie ćwiczenia i przygotowania odbywają razem, razem przygotowują się do życia w stanie nieważkości i razem obracają się w wirówce przeciążeniowej. Ale wiadomo, że na koniec trzech poleci do gwiazd, a jeden zostanie jako rezerwowy na Ziemi.

Lechia została tym czwartym, który walczył, marzył, trenował, a koniec końców został w szarej piłkarskiej rzeczywistości, bez nagrody. Niestety w tym przypadku - na własne życzenie.

Przed najważniejszym meczem sezonu biało-zieloni deklarowali, że jadą do Warszawy po mistrza, zagrają otwarty futbol i zaatakują Legię. Tak było przez 15-20 minut. Gdy dowiedzieli się, że Lech prowadzi w Białymstoku 2:0, to w ich poczynaniach pojawiły się kunktatorstwo, asekuracja, bojaźń i liczenie, że poznaniacy dowiozą swoje zwycięstwo do końca. Nie dowieźli. W ostatnich minutach meczu w Warszawie Grzegorz Kuświk, który właśnie wszedł na boisko, dawał kolegom rozpaczliwe znaki, że w Białymstoku jest już 2:2, a więc Lechia jest od kilku minut poza Europą. Trzeba zaatakować, otworzyć się, zacząć grać. Wtedy, niestety, było już za późno.


Trofeum Mistrzów Polski było blisko jak nigdy... od lewej: Oliver Zelenika, Mario Maloća i Grzegorz Kuświk

Taki był cały sezon: rollercoaster. Z jednej strony mecze piękne, euforyczne, z drugiej - momenty, gdy gra Lechii załamywała fanów, którzy złorzeczyli trenerowi Piotrowi Nowakowi i piłkarzom. Wspaniałe zwycięstwa, ale też marne, smutne, żałosne porażki. A do tego nudne, bojaźliwe remisy, gdy trzeba było zaatakować i przycisnąć rywala, jak z Lechem, Legią i Koroną Kielce w grupie mistrzowskiej. Zabrakło tych punktów. Legia, Lech i Jagiellonia wywalczyły, co chciały. Tylko Lechia, jak określiły to niektóre portale piłkarskie, została... frajerem roku!

Jaki to więc był sezon? Oto nasze subiektywne podsumowanie.

Bramka sezonu: Bramka Lukasa Haraslina na 1:0 z Wisłą Kraków na wyjeździe w rundzie mistrzowskiej. W sumie jest to brzydka bramka, piłka kopnięta przez Haraslina wtacza się między nogami bramkarza Wisły Łukasza Załuski do bramki, ledwo, ledwo i zaraz została wykopana z niej przez obrońcę Wisły Arkadiusza Głowackiego. Na pewno były bramki bardziej spektakularne, ładniejsze, lepiej strzelone. Ale ta przerwała pasmo ośmiu meczów Lechii bez zwycięstwa na wyjeździe, pasmo, które trwało od października 2016 do maja 2017! W końcu Lechia się przełamała, uwierzyła, że można. Był to więc gol o podwójnej wartości. Trudno wybrzydzać i marudzić, trzeba brać, co dają.


Dusan Kuciak na billboardzie. Z żoną. Zakochany.

Piłkarz sezonu: Dusan Kuciak. W sumie na wysokim poziomie grało wielu: Marco Paixao, jego brat Flavio, Rafał Wolski, Jakub Wawrzyniak, Simeon Sławczew i Mario Maloća. Nawet Steven Vitoria wrócił do formy. Może nawet Milos Krasić, choć w drugiej połowie sezonu zwolnił - dosłownie. W sumie Lechia miała bardzo mocną “pakę” i każdy z tych piłkarzy był bardzo dobry. Ale Dusan Kuciak, który grał z Lechią tylko połowę sezonu, był nie tylko wybitnym bramkarzem, ale też liderem, i w wielu przypadkach wybawcą Lechii. Wyciągał piłki niemożliwe, bronił, gdy wszyscy inni przed nim zawiedli, dowiózł Lechię do czwartego miejsca. Dał kolegom pewność, że za ich plecami będzie dobrze. Kto i dlaczego nie chciał go w Hull City, ciężko zrozumieć. Ale dobrze, że trafił do Gdańska. Do tego potrafił i motywować zespół, i rozgrzewać kibiców, i rozmawiać z sędziami w momentach spornych. Kuciak zapowiedział, że będzie udzielał wywiadów tylko wtedy, gdy Lechia przegra mecz i tego się trzymał. Były to na szczęście bardzo rzadkie momenty.

Mecz sezonu: Lechia - Jagiellonia 4:0, 17 maja 2017, runda mistrzowska. Jagiellonia rzuciła się na Lechię od pierwszej minuty z szaleństwem w oczach, chcąc szybko strzelić gola. Piłkarze z Białegostoku oblegali przez 15 minut bramkę Kuciaka, ale nie mogli nic strzelić. Potem dostali jeden “gong”, za chwilę drugi i jeszcze dwa kolejne. Nokaut! Jagiellonia “siadła”, zmęczona, zrezygnowana, załamana. Ich gwiazda Cillian Sheridan marnował piłkę za piłką, człapał, Kostia Wasiliew nie istniał. Jeśli to miał być mistrz Polski, to w Gdańsku został po prostu ośmieszony. Dodajmy do tego piękną pogodę, euforię na gdańskim stadionie i mamy mecz marzeń. 

Pyk i Guilherme z Legii leży na ziemi. Rafał Wolski radził sobie z najlepszymi przeciwnikami

Mężczyzna sezonu: Rafał Wolski. Z chłopca w mężczyznę, z zagubionego, nie potrafiącego odnaleźć się na boisku młokosa w kierującego poczynaniami całej drużyny pomocnika. Z widza, który patrzył, jak grają inni, w twórcę podań, sytuacji, asyst i bramek. Wolski wydoroślał, dojrzał, zaczął kreować i strzelać. W efekcie: doskonała gra dla Lechii i powołanie do reprezentacji Polski po trzyletniej przerwie.

Dramat sezonu: mecze na wyjeździe. Ciężko coś więcej powiedzieć. Gdy tylko piłkarze Lechii udawali się w delegację, zapominali, jak się gra. Niecelne podania, straty, nieporadne dryblingi, brak zgrania, spacering. Albo... ręka w polu karnym w ostatniej minucie wygranego meczu, jak w Niecieczy. Bez środków uspokajających patrzeć się na to nie dało.

Latający Słowak - Lukas Haraslin, jak widać, prezentuje, wyraźną zwyżkę formy

Nadzieja na przyszły rok: Lukas Haraslin. “Lukasu, jesteś lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok”. Haraslin, który dopiero pod koniec sezonu dostał od Piotra Nowaka szansę na granie całych spotkań w pierwszej jedenastce, odwdzięczył się, strzelając trzy gole i harując w obronie, pomocy i ataku. Jeśli utrzyma wysoką formę, kochające piłkę dzieciaki, nie tylko w Gdańsku, będą dobrze znały jego nazwisko. Jeżeli cała drużyna Lechii będzie rozwijała się w tempie Haraslina, możemy mieć jeszcze lepszy sezon w Gdańsku. Z drugiej strony brak europejskich pucharów może oznaczać brak wzmocnień na europejskim poziomie, czyli brak zawodników naprawdę wielkiego formatu. Zobaczymy...

Trup w szafie sezonu: brak wypłat dla piłkarzy. Mimo zapewnień, że wszystko z finansami Lechii gra, nagle pojawiła się w mediach wiadomość, że klub nie płaci piłkarzom pensji i premii za zwycięstwa, i to od kilku miesięcy. Wstyd! Do tego doszła kara 100 tysięcy złotych dla klubu od Komisji ds. Licencji za przekraczanie terminów składania odpowiednich sprawozdań finansowych. Podobno nie miało to żadnego wpływu na grę piłkarzy, ale kto wie...

Zagadka sezonu: Gdzie jest Gino Van Kessel?! Holendersko-curacaowska gwiazda, król strzelców ligi słowackiej, przyjechał do Gdańska z rzekomo ogromnym potencjałem i ambicjami. Miał strzelać zupełnie tak, jak w AS Trenčín (23 gole w sezonie!). Wszedł trzy razy na boisko, zrobił dwa czy trzy rajdy i zniknął. Podobno wciąż trenuje z Lechią. Szuka formy?!

Jeden z BRACI Paixao - Flavio - podpisuje piłkę dla kibica

Zniewaga sezonu: “Siostry Paixao”. Obrońca Krzysztof Sobieraj z Arki Gdynia tak właśnie nazwał braci Marco i Flavio. Co mogła zrobić Lechia? Tylko wygrać derby u siebie 2:1. Marco Paixao strzelił gola na 1:0.

Szaleństwo sezonu: wejście Sławomira Peszki na prostej nodze w nogę Vadisa Odjidi-Ofoe w ostatnim, kluczowym meczu z Legią. Peszko zachował się nieodpowiedzialnie, bezmyślnie i wydatnie osłabił zespół w decydujących o grze w Europie momentach. Żal!

Nerwówka sezonu: przerwa meczu z Lechem w Poznaniu. Niezdany test na opanowanie emocji. W przerwie na boisku pojawili się z jednej strony trener Lecha Nenad Bjelica, a z drugiej między innymi prezes Lechii Adam Mandziara. Dyskutowali wszyscy: Peszko, Krasić, Milinković-Savić, pół drużyny Lecha. Przepychanki, pyskówki, tłumaczenia, kłótnie, prowokacje. W efekcie skończyło się na trzech czerwonych kartkach dla Lechii. W rundzie mistrzowskiej znów doszło do przepychanek między piłkarzami obu drużyn, tuż po meczu w Poznaniu. Widać, że zostało wciąż wiele niedomówień do wyjaśnienia. Będą kolejne szanse...

Sławomir Peszko był gotów oddać dla Lechii nawet swoją krew, ale czasem tracił dla niej także głowę

Liczba sezonu: 18. Tyle bramek przeciwnikom strzelił Marco Paixao. Pod koniec sezonu zaliczył dwa hat-tricki: z Jagiellonią i Pogonią Szczecin. Brawo! Marco to wyborny strzelec, gdy ma... dobry dzień. Miał też momenty, że nie był w stanie trafić do bramki, nawet gdy stała pusta i nikogo przy nim nie było. Nie wiadomo, co było bardziej spektakularne: jego gole czy jego pudła.

Hasztag sezonu: #WDrodzeNaSzczyt. Niestety, szczyt o nazwie Mistrzostwo Polski był nieosiągalny. Lechia nie zawiesiła flagi na czubku, nie zrobiła tam sobie pamiątkowego zdjęcia. Na koniec zabrakło odwagi, tlenu i prowiantu.

Nieudana wycieczka sezonu: zwiedzanie Puszczy (Niepołomice). Lechia zapowiadała, że droga do Europy może prowadzić także przez Puchar Polski, ale odpadła po żałosnym meczu z II-ligową Puszczą, tracąc gola w końcówce i odpadając po karnych. Tymczasem lokalny rywal z Gdyni... Więcej nie napiszemy.


Elegancki, wygadany, ale czy spełniony? Trener Piotr Nowak

Monolog sezonu: Piotr Nowak, trener Lechii Gdańsk, zaczął sezon jako złotousty. Dawał dziennikarzom dobre cytaty, długie analizy, ciekawe wspomnienia z Bundesligi o piciu piwa w hotelu przed meczem. Później, niestety, nieco przygasł. Albo miał dosyć, albo klub powiedział mu, żeby za wiele nie ujawniał i powściągnął swój słowotok. Szkoda! W każdym razie naszym ulubionym monologiem Nowaka z czasów, kiedy jeszcze był w świetnej formie krasomówczej, jest ten poniższy, kiedy mówi o piłce, różnicach pokoleniowych, psychologii i umiłowaniu luksusów, czyli pokazuje, że piłkarze są tacy, jak my wszyscy:

Czytałem niedawno fajne opracowanie, że ludziom urodzonym po 1975 roku zmieniły się priorytety. Kiedyś, dla mojej generacji to były rodzina, wiara, praca, wykształcenie, a na samym końcu satysfakcja osobista. A dziś? Dla młodych najważniejsza jest satysfakcja osobista, ich własny fun. Jak nie ma funu, to nie ma zadowolenia, to się robi rzeczy z przymusu. Dziś zawodnik zastanawia się przede wszystkim, czy ma z tego profit i jaki. Niektórzy niestety mają myśli nie tam, gdzie trzeba. Oni powinni się skupić na najbliższych meczach, na najbliższych pięciu tygodniach. A oni wybiegają w przyszłość dużo dalej: gdzie będzie obóz treningowy w zimie, czy będą tam dwa czy trzy boiska, jaki hotel, czy będzie basen, czy będzie sauna? To są teraz rzeczy drugoplanowe! Mówią mi w czasie treningu: “ale po co tyle biegać, to bez sensu, daj pan pograć! My wolimy gierki zamiast biegania”. Ja wiem, że niektóre ćwiczenia powtarzane w kółko są nudne, sam nie lubiłem biegać. Ale w ten sposób wydobywa się najlepsze rzeczy, bo potem pewne nawyki przychodzą piłkarzom automatycznie, dlatego właśnie je powtarzamy. Muszę to wkomponować w ich sposób myślenia!”



TV

120-letnia kamienica jak nowa