• Start
  • Wiadomości
  • MIIWŚ. Nauczyciele historii nie mogą oprowadzać swoich klas po wystawie

MIIWŚ. Nauczyciele historii nie mogą oprowadzać klas po wystawie

Nauczyciel licealny z Gdańska próbował w grudniu przeprowadzić lekcję na terenie wystawy głównej MIIWŚ. Jednak ochroniarz mu zabronił, powołując się na nowe zasady. MIIWŚ potwierdza: nauczyciele nie mają prawa oprowadzić klas po wystawie, trzeba korzystać z pomocy profesjonalnego przewodnika. Kłopoty z ochroną ma także były wicedyrektor MIIWŚ dr Janusz Marszalec.
15.01.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Nauczyciel historii nie może zabrać młodzieży na lekcję na wystawę MIIWŚ

Portal gdansk.pl dotarł do relacji Mikołaja Wysieckiego, nauczyciela historii z Zespołu Szkół Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego Nr 33 przy ul. Kołobrzeskiej w Gdańsku. Nauczyciel historii opublikował ją na Facebooku. 

Zabrał on 19 grudnia 2017 na wystawę główną w Muzeum II Wojny Światowej grupę swoich uczniów z licealnej klasy mistrzostwa sportowego. Chciał przeprowadzić dla nich lekcję, ale ochroniarz uniemożliwił mu to.

Oto relacja nauczyciela historii:

Cenzura w Muzeum II Wojny Światowej? Od początku otwarcia Muzeum pojawiam się w nim co jakiś czas - z uczniami i bez. Dzisiaj 19.12 [19 grudnia - red.] pojawiłem się w MIIWŚ z uczniami. Myślę sobie - przerabiamy kampanię polską 1939 r., to świetny moment na lekcję muzealną! Nic z tych rzeczy. Moja opowieść i przybliżanie uczniom historii miały zostać przerwane kiedy oglądali "The Siege" Juliena Bryana. Przemiły Pan z ochrony obiektu, prosił żeby nie gestykulować i nic nie opowiadać uczniom, ponieważ nie jestem upoważnionym przewodnikiem (Namierzył mnie monitoring). Na mój argument, że jestem historykiem, nauczycielem i przyszedłem przeprowadzić lekcję muzealną, powiedział że jeżeli nie przestanę opowiadać będę poproszony o opuszczenie placówki.

Przykre jest, że wystawa odbiega od tego co widziałem kilka miesięcy wcześniej - film z Andrzejem Wajdą opowiadającym o Katyniu jest puszczany w formie niemej. Potężna i pobudzająca wyobraźnię zwiedzającego instalacja w części dotyczącej robotników przymusowych nie porusza się - co zdecydowanie obniża wartość poznawczą tej części MIIWŚ. Wielka szkoda, że moi uczniowie nie zdążyli zobaczyć oryginalnego filmu kończącego całą wystawę. Koleżanki i koledzy nauczyciele historii - bez przewodnika ani rusz! Nie jesteście na tyle kompetentni, żeby przybliżać historię IIWŚ swoim uczniom. Na szczęście wczoraj na szkolenie przewodników pędził z IPNu pan Szubarczyk, oni opowiedzą to jak trzeba. Na osłodę przeczytałem sobie życzenia świąteczne od Pana dyrektora muzeum, ot taki miły akcent po tej sytuacji. Pozdrawiam Pana dr Marszalca, który też na "nielegalu" oprowadzał swojego gościa.

Wysiecki powiedział nam, że po interwencji ochroniarza ściszył głos i dalej prowadził lekcję. - W konspiracji - mówi Wysiecki. - Ściszonym głosem i bez gestykulacji. Nie chciałem stawiać siebie i uczniów w kompromitującej sytuacji. Wydaje mi się, że po to powstała w Gdańsku duża placówka kultury, czyli MIIWŚ, żeby nauczyciele i uczniowie mogli z niej swobodnie korzystać i mogli właśnie tu uczyć się historii. Są tu wspaniałe eksponaty, wprost doskonałe do takiej lekcji. Zabranianie nam uczenia na terenie wystawy pachnie cenzurą z minionych czasów. 

O tę sytuację zapytaliśmy rzecznika MIIWŚ Aleksandra Masłowskiego. Czy gdańscy nauczyciele historii - ludzie po studiach - mają prawo przeprowadzać na terenie wystawy lekcje ze swojego przedmiotu?

Masłowski odpisał nam: “Zgodnie z obowiązującym w Muzeum regulaminem do oprowadzania zwiedzających, niezależnie od tego jaką tworzą grupę, upoważnieni są wyłącznie przeszkoleni przewodnicy, którzy współpracują z Muzeum na podstawie ważnej umowy o współpracy”.

Kwiecień 2016. Po lewej nowy dyrektor MIIWŚ dr Karol Nawrocki, po prawej - były wicedyrektor dr Janusz Marszalec

"Marszalec nie jest szczególnie mile widziany" 

Kłopoty na terenie muzeum ma także były wicedyrektor MIIWŚ dr Janusz Marszalec. Mówi nam, że jak tylko wejdzie do budynku, od razu jest namierzony przez monitoring i ochroniarzy.

Marszalec twierdzi, że był już dwa razy zaczepiany przez pracowników ochrony MIIWŚ, gdy był w części hotelowej muzeum.

Jak relacjonuje, za pierwszym razem spotkał się 19 grudnia 2017 w części hotelowej z francuską socjolog dr Ewą Tartakowsky. Było to w pokoju telewizyjnym, który można określić mianem świetlicy.

- Zaraz przybiegł zdenerwowany pracownik działu bezpieczeństwa i powiedział “Nie możesz tu być” i dodał, że moja obecność denerwuje dyrekcję - relacjonuje Marszalec. - Widać, że monitoring działa. Może mają moje zdjęcia, a może mnie pamiętają? Ja jednak jestem osobą prywatną i mam prawo spotykać się z kim chcę na terenie hotelu, zwłaszcza, że byłem tam gościem pani Tartakowsky. Moja francuska rozmówczyni była zdziwiona. Oczywiście zostałem.

Drugi przypadek miał miejsce w ostatnią sobotę, 13 stycznia 2018. Tym razem w części hotelowej MIIWŚ Marszalec spotkał się z dziennikarzem radiowym z Niemiec, znów w pokoju telewizyjnym.

- I ochroniarz znów przybiegł - mówi Marszalec. - Akurat nagrywaliśmy wywiad radiowy. Ochroniarz powiedział tym razem, że mogę tu siedzieć i rozmawiać, ale nie mogę udzielać wywiadu na wystawie głównej, na dole. 

Marszalec: - To jest groteskowe, żeby za każdym razem wysyłali do mnie ochroniarza. Ja im nie przeszkadzam, więc niech oni nie przeszkadzają mnie w moich spotkaniach. Nic złego nie zrobiłem i prosiłbym, żeby zostawić mnie w spokoju. Tak naprawdę to jestem całą tą sytuacją zażenowany.

Jest jeszcze jeden przypadek, gdy w listopadzie 2017, Marszalec oprowadzał po wystawie głównej wycieczkę młodzieży na prośbę znajomego.

- Pojawił się ochroniarz i kazał mi natychmiast przestać - mówi były wicedyrektor MIIWŚ. - Nie robiłem tego biznesowo, robiłem to dla przyjaciela. Znam to muzeum bardzo dobrze, w końcu tworzyłem je osiem lat. Myślę, że mam prawo oprowadzić po nim grupę znajomych. Formalnie, według nowych reguł, złamałem przepis, ale uważam, że znam to muzeum lepiej niż ludzie, którzy pracują tu od kilku miesięcy.

O tę kwestię też zapytaliśmy Aleksandra Masłowskiego, rzecznika MIIWŚ.

Gdansk.pl: Czy dr Janusz Marszalec jest osobą persona non grata na terenie MIIIWŚ? Czy jest na niego jakiś "zapis"?

Aleksander Masłowski, rzecznik MIIWŚ: - Pan Janusz Marszalec, ze względu na swoją działalność w charakterze byłego wicedyrektora, przejawiającą się w bezustannej niemal krytyce, kontestacji, kwestionowaniu kompetencji, a nawet grożeniu obecnym władzom Muzeum, nie jest z pewnością postacią szczególnie mile widzianą w MIIWS. Mimo to jednak, jak każdy inny człowiek, może bez żadnych przeszkód przybywać do Muzeum i przebywać na jego terenie, a po zaopatrzeniu się w bilet wstępu, wchodzić na wystawy.

Czy pracownicy ochrony dostali polecenie, żeby informować dyrekcję, gdy Marszalec pojawi się w budynku MIIWŚ?

- Pracownicy ochrony Muzeum czuwają nad bezpieczeństwem i są zobowiązani do zgłaszania przełożonym każdej niepokojącej ich sytuacji, nie mają natomiast poleceń odnośnie informowania o zachowaniach nie będących przejawami niestosowania się do obowiązujących w Muzeum reguł. Natomiast pojawienie się gościa, który domaga się przepuszczenia ze strefy hotelowej przez strefę dostępną jedynie dla upoważnionych pracowników do części wystawienniczej, a tego właśnie chciał p. Janusz Marszalec, powoduje poważne zaniepokojenie i niepotrzebny stres u wykonujących swoje zadania pracownic recepcji. [Marszalec temu zaprzecza - red.]

Czy dr Marszalec ma prawo udzielać wywiadów dla mediów w części hotelowej, na wystawie, bądź w innej części MIIWŚ?

- Prawa p. Janusza Marszalca nie są przedmiotem zainteresowania Muzeum, jednak realizacja materiałów dziennikarskich na terenie MIIWŚ wymaga uprzedniego uzgodnienia z rzecznikiem prasowym, a w przypadku zamiaru dokonywania nagrań, także uprzedniej zgody Dyrektora.

Czytaj także: Zamiast Daviesa i Snydera - Musiał i Chodakiewcz. Kim są kandydaci do nowej Rady Muzeum?

MIIWŚ sugeruje, że Westerplatte było źle przygotowane do obrony przed Niemcami

TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus