Lwiątka z Oliwy robią ogólnopolski show!

W sobotę nie tylko gdańszczanie, ale cała Polska mogła zobaczyć na żywo trzy nowo urodzone gdańskie lwiątka: Bolka, Lolka i Tolę. – Samiec zaakceptował samicę, a samica samca – powiedział z pewną ulgą w głosie Michał Targowski, dyrektor ogrodu zoologicznego w Gdańsku-Oliwie. – Wszystko będzie OK.
03.10.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl


Rzeczywiście, w czasie prezentacji na wybiegu samiec lizał samicę. Dosłownie. Wokół biegało ich potomstwo: urodzone w lipcu trzy małe lwiątka, które w sobotę oficjalnie zostały zaprezentowane zwiedzającym i mediom. A jako że dyrektor Targowski wie nie tylko, jak prowadzić ogród zoologiczny, ale też jak zrobić show, to pierwsze oficjalne wyjście całej rodziny na wybieg transmitowane było na żywo na całą Polskę przez TVP Info.

Widzowie w całym kraju zobaczyli więc nie tylko, że samiec o imieniu Arco liże samicę Tschibindę, ale też że trzy małe lwiątka – Bolek, Lolek i Tola – hasają wesoło wokół rodziców.

{id63837}

Na szczęście sielanka

Targowski tymczasem tłumaczył, że ta idylla nie wcale nie była taka pewna. – Samica, mimo że młoda i to jej pierwszy miot, okazała się doskonałą matką – cieszył się dyrektor. – A bywa różnie. Czasem, wyczuwając zagrożenie, samica może zagryźć swoje młode. Może nie chcieć ich chować. Z kolei samiec, jeśli wyczuje, że młode nie są jego, to pierwszą rzeczą jaką zrobi, będzie eliminacja kociąt. Ba, podczas walki samca z samicami o uległość też są ofiary.

Nic takiego – na szczęście – nie zdarzyło się podczas sobotniej prezentacji. Zwierzęta spacerowały po wybiegu udającym afrykańską sawannę i obyło się bez przemocy.

Wiadomo już, że za jakiś czas jeden z młodych – Bolek lub Lolek – zostanie oddany do innego zoo. – Za dwa lata stary będzie go już postrzegał jako rywala – tłumaczył Targowski. – Wtedy najlepiej rozdzielić zwierzęta.

A co z drugim lwem? – Albo znajdziemy mu nowe zoo, albo zbudujemy zastępczy wybieg – tłumaczył dyrektor.

Lwy są czystej rasy angolskiej. Jeśli więc wyjadą z Gdańska, to będą miały elektroniczny dokument, który stwierdza, skąd są, kto był ich ojcem i dziadkiem. – Trzeba utrzymać czystość ich krwi, nie krzyżować ich z mieszańcami – mówił Targowski. – Pomogą w tym chipy z informacjami.

Będzie więcej?

Tymczasem lwiątka, niby małe kociaki, nieświadome zamieszania i kamer, poszły na swoją ulubioną górkę na wybiegu, wygrzewać się w słońcu. Tak naprawdę ich prezentacja 3 października była wcześniej testowana; łączenie odchowanych małych i dorosłych odbyło się przed miesiącem, żeby w czasie prezentacji uniknąć niespodzianek. Dlaczego z oficjalnym spacerem czekano od lipca do początku października? – Wolimy chwalić się sukcesami, a nie porażkami – mówił Targowski. – To są dzikie zwierzęta, nigdy nie ma pewności, jak zareagują.

W sumie w oliwskim zoo jest sześć lwów, a Targowski chciałby ich mieć nawet dziesięć, co wkrótce może się ziścić, bo prawdopodobnie druga samica też już jest w ciąży. – Mamy wagę ustawioną na trasie spaceru lwów, więc wiemy, że druga samica przybrała, czyli coś tam się w niej rozwija – mówił Targowski.

Elektroniczne wagi, kamery obserwujące i nagrywające lwy, chipy – zoo jest dziś pełne elektroniki. Ale koniec końców, lwy pozostają lwami: trzeba im codziennie wrzucać kilogramy mięsa z kością do żarcia, co daje ponad 20 ton mięsa rocznie! Małe piją mleko matki, ale jednocześnie już skubią świeże mięsko. – Miodzio! – mówił szczęśliwy dyrektor, patrząc, jak lwiątka biegają po wybiegu, niespeszone setkami obserwujących je gdańszczan. – Na szczęście nie rozproszyły ich obce zapachy, obca krew – cieszył się Michał Targowski. A „obca krew” stała przy barierkach, robiąc setki zdjęć.

Lwiątka oprowadzą turystów

{id63838}

Tymczasem w oliwskim zoo odbyła się w sobotę jeszcze jedna prezentacja: małej figurki lwa-turysty. To pierwsza z figurek odlanych z brązu, które mają ozdobić w ciągu trzech-czterech całe miasto. Na wzór wrocławskich krasnali czy krów, które zdobią miasta świata, Gdańsk chce mieć w najważniejszych punktach miasta swoje lwy, które będą wyznaczały trasę turystyczną. Pierwsza figurka stoi już w zoo, druga stanie obok PGE Areny.

Ich twórcą jest Tomasz Radziewicz, rzeźbiarz znany m.in. z projektu pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego we Wrzeszczu. Koszt wykonania jednej takiej figurki to minimum 15 tys. zł, w zależności od pozy lewka i atrybutów, jakie posiada. Pomysłodawca, czyli Gdańska Organizacja Turystyczna, ogłosił konkurs z nagrodami na imię dla pierwszego lwa. Więcej o pomyśle i konkursie na stronie ileo.visitgdansk.com.


TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus