Lechia przegrana. Po raz czwarty z rzędu

Piłkarze Lechii Gdańsk przegrali czwarty mecz z rzędu w ekstraklasie, ulegając na Stadionie Energa Gdańsk Lechowi Poznań 0:1. Gościom z pomocą przyszła poprzeczka, która dwukrotnie uchroniła mistrzów Polski od utraty gola. Biało-zieloni nie wykorzystali też rzutu karnego.
29.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Lechia broniła się nieźle, ale przegrała.

- Zapewniam, że w meczu z Lechem moim piłkarzom nie zabraknie motywacji i zaangażowania – mówił przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania trener Lechii Thomas von Heesen.

I rzeczywiście, gdańszczanie przeciwko mistrzom Polski, szczególnie w pierwszej połowie, postawili na ofensywę i przy każdej możliwej okazji starali się ruszać z piłką w pole karne Lecha. Już pierwsza udana akcja w ataku biało-zielonych mogła im przynieść bramkę. Po ładnej wymianie podań między Grzegorzem Kuświkiem a Sebastianem Milą ten ostatni został sfaulowany w polu karnym przez Paulusa Arajuuriego, co przyniosło gdańszczanom rzut karny. Nie dał on jednak Lechii gola, bo choć Kuświk strzelił mocno i zmylił Jasmina Buricia, to uderzona przez niego piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole.

Przestrzelona jedenastka nie podłamała lechistów, którzy nadal starali się nękać defensywę Lecha. Podopiecznym von Heesena brakowało jednak wykończenia akcji, które napędzali przede wszystkim skrzydłowi Lechii – Maciej Makuszewski i Sławomir Peszko, a także Mila. Przykładem sytuacja z 33. minuty, kiedy po zgraniu piłki przez Milę przed bramką Lecha znalazł się Peszko, ale dobrze ustawiony golkiper Kolejorza odbił jego strzał z ostrego kąta.

Mistrzowie Polski w pierwszej części meczu z rzadka gościli z piłką pod bramką Lechistów, choć kilkakrotnie próbowali przedostać się tam Kasper Hamalainen i Maciej Gajos. Im, tak samo jak gospodarzom, bardzo brakowało jednak dokładności.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ większym zmianom. Gdańszczanie znów starali się, przeważnie bez powodzenia, przedzierać pod bramkę poznaniaków, a ci na własnej połowie czekali na okazję do kontry. Jednak o ile mistrzowie Polski przed przerwą w ofensywie byli dość nieporadni, to w drugiej połowie skuteczności im już nie zabrakło.

W 64. minucie po dośrodkowaniu Szymona Pawłowskiego tuż przed bramką Marko Maricia znalazł się Hamalainen, który ubiegł Grzegorza Wojtkowiaka i z bliska wepchnął piłkę do gdańskiej bramki. 0:1.

W 71. minucie goście bliscy byli zdobycia drugiej bramki. Po prostopadłym podaniu Dawida Kownackiego sam na sam z Mariciem znalazł się Pawłowski, ale w świetnej sytuacji uderzył obok bramki.

Ta akcja podziałała na gdańszczan jak zimny prysznic, bowiem podopieczni von Heesena zaczęli być pod bramką Buricia bardziej konkretni. W 77. minucie mieli znakomitą okazję do wyrównania, kiedy w polu karnym Lecha Makuszewski ograł Marcina Kamińskiego i uderzył na poznańską bramkę. Jednak tak samo jak w przypadku Kuświka, także tym razem z pomocą graczom Jana Urbana przyszła poprzeczka.

W końcówce spotkania mimo dalszych starań lechistów, nie byli oni w stanie zdobyć wyrównującej bramki i po końcowym gwizdku zeszli z boiska z czwartą ligową porażką z rzędu.

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 0:1 (0:0)

Bramka: Hamalainen (64.)

Żółte kartki: Tetteh, Kamiński, Trałka

Lechia: Marić - Stolarski, Gerson, Janicki (23. Wojtkowiak), Marković (78. Wiśniewski), Borysiuk, Kovacević - Peszko, Mila (74. Żebrakowski), Makuszewski - Kuświk

Lech: Burić – Ceesay (84. Kędziora), Arajuuri, Kamiński, Kadar - Trałka, Tetteh – Lovrencsics (60. Formella), Gajos, Pawłowski – Hamalainen (68. Kownacki)

lechia.pl

TV

120-letnia kamienica jak nowa