• Start
  • Wiadomości
  • Lechia - Arka 4:2. Piotr Stokowiec naprawdę wskrzesił ducha walki gdańszczan

Lechia - Arka 4:2. Piotr Stokowiec naprawdę wskrzesił ducha walki gdańszczan

Momentami Lechia wyglądała, jakby grała o mistrzostwo Polski, a nie o utrzymanie. W sobotę, 7 kwietnia, na Stadionie Energa Gdańsk wygrała z Arką Gdynia pewnie, prowadząc do przerwy 4:0. Przeważała, była szybsza, ambitniejsza, grała z pomysłem. Tak grający zespół widziano tu ostatnio na wiosnę 2017, jeszcze za trenera Piotra Nowaka.
07.04.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Trójmiasto jest jego: Flavio Paixao zdobył hat-tricka w meczu z Arką Gdynia

Trener Arki Gdynia Leszek Ojrzyński stał w milczeniu. Ręce głęboko w kieszeni. Patrzył wściekły na swoich piłkarzy, z każdą chwilą coraz bardziej zrezygnowany. Już nawet nie gestykulował. Nie bardzo było co przekazywać. Jego Arka zdawała się konać...

Za to Piotr Stokowiec - trener Lechii - kilka metrów dalej prężył się dumnie. Jego koncepcja wreszcie zatrybiła. Klaskał, gestykulował. Promieniał. Nosiło go na wszystkie strony. W ogóle nie respektował wyznaczonego białymi liniami prostokąta, w obrębie którego miał prawo się poruszać. Był wszędzie. Pokazywał w ten sposób: dziś ten stadion jest mój, ja jestem tu gospodarzem i chodzę, gdzie chcę.

Potrzebował tej przestrzeni, by dyrygować Lechią. A ta grała pod jego batutą koncertowo. Szybko, ambitnie, z werwą, i pomysłem. Peszko i Haraslin raz po raz rozrywali obronę Arki, Flavio za każdym razem był tam, gdzie trzeba. Simeon Sławczew opanował środek pola. 

W pierwszej połowie Lechia miała sześć strzałów na bramkę, w tym pięć celnych, w tym cztery zakończone golami. To statystyka mistrzów, nie kandydatów do spadku.


Sławek Peszko - biało zielony bohater zdobył gola na 2:0

Pierwsza bramka padła w 13 minucie. Arka wykonywała rzut rożny. Ale piłkę przejęła Lechia i wyprowadziła błyskawiczną kontrę. Peszko pędził przez boisko niby królik napędzany bateriami Duracell. Pod polem karnym Arki dośrodkował na głowę Haraslina. Strzał obronił jednak Steinbors, ale przy dobitce Flavio był już bezradny. 1:0.

Lechia w ogóle nie miała zamiaru ustępować. Ponad 23 tysiące kibiców przecierało oczy ze zdumienia. Apatyczna dotąd, wolna i często bezmyślna drużyna nagle stała się tą “amerykańską” Lechią z zeszłego sezonu pod wodzą trenera Piotra Nowaka.

W 25. minucie Lipski w polu karnym Arki wycofał delikatnie do Peszki, ten mocnym strzałem zdobył drugą bramkę dla Lechii.

Trzy minuty później z karnego strzelał Flavio, po tym, jak chwilę wcześniej w polu karnym sfaulowany został Haraslin. 3:0!

I wreszcie 38. minuta - znów Flavio (hat trick!!!) z główki, po precyzyjnym dośrodkowaniu Lipskiego. 

Arka właściwie słaniała się na nogach. Być może to kwestia środowego meczu (4 kwietnia) w Pucharze Polski z Koroną Kielce. Drużyna być może nie była dostatecznie zregenerowana i nie miała sił na drugi ciężki mecz w tygodniu. Arkowcy byli wolniejsi, spóźnieni, bez wiary, siły i tlenu.

A może to nie brak sił, tylko wyraźny kompleks Lechii, kompleks jak na razie nie do wyleczenia? Może strach przed derbami tkwi głęboko w podświadomości żółto-niebieskich?

Arka przełamała się dużo za późno: w 65. minucie doskonały Zarandia sam pobiegł prawym skrzydłem, minął kilku zawodników i z nieprawdopodobnego kąta wkręcił piłkę do bramki obok kompletnie zdezorientowanego Kuciaka. Bramka kolejki?

W doliczonym czasie gry gola na 4:2 zdobył dla Arki Meksykanin Esqueda.

Po meczu na murawie zasnutej zielonym dymem z rac Sławek Peszko tańczył z dwójką swoich dzieci.

Kolejne derby... już za tydzień! Arka i Lechia spotkają się znów, w tak zwanej grupie spadkowej. Data: piątek, 13 kwietnia, godz. 18.00. Mecz odbędzie się w Gdyni.

Po meczu powiedzieli:

Leszek Ojrzyński, trener Arki Gdynia:

- Ciężki wieczór. Pierwsza połowa była makabryczna w naszym wykonaniu! Błędów było dużo. Mogliśmy przerywać akcje bramkowe Lechii, ale tego nie zrobiliśmy. Lechia więcej biegała, a my byliśmy mniej energetyczni. To najgorsze 45 minut w wykonaniu Arki. Zabrakło determinacji. Za tydzień znów gramy z Lechią u siebie i musimy się przygotować na ten mecz. Nie będę usprawiedliwał siebie i zawodników, ale mieliśmy w tym tygodniu Puchar Polski i nie mogliśmy normalnie trenować. Z drugiej strony piłkarze, którzy nie grali w tym meczu Pucharu Polski, też byli wolniejsi od Lechii, więc może to była jednak kwestia mentalności po stracie pierwszej bramki.   

Piotr Stokowiec, trener Lechii:

- Ja się bałem, że zawodnicy zapomnieli, jak się śpiewa w szatni, tak dawno nie wygrali. Priorytetem były trzy punkty. To nieocenione zwycięstwo. Nie jestem jednak w euforii. Jestem skoncentrowany na pracy i już myślę o tym, co nas czeka. Koncentruję się na walce o utrzymanie, więc myślę na chłodno. Teraz każdy mecz to będzie mecz w pewnym sensie “derbowy”, mecz o utrzymanie. Każdy będzie równie ważny. To wciąż nie jest Lechia moich marzeń. Moją Lechię zobaczycie w przyszłym sezonie. Na wszystko trzeba czasu. Na pewno do Gdyni nie pojedziemy z bojaźnią. 


Lechia Gdańsk - Arka Gdynia 4:2 (4:0)

Bramki: F. Paixao (14, 28 k, 39), Peszko (25) - Zarandia (67), Esqueda (90+9)

Lechia: Kuciak - Stolarski, Vitoria, Nalepa, Wawrzyniak (63' Milos) - Haraslin (78' Nunes), Łukasik, Sławczew, Peszko (67' Krasić) - Lipski - F. Paixao

Arka: Steinbors - Zbozień, Marcjanik, Helstrup, Marciniak - Zarandia, Bohdanow (46' Esqueda), Nalepa (84' Kun), Piesio (46' da Silva), Szwoch - Jankowski



TV

Światowa stolica bursztynu