• Start
  • Wiadomości
  • Krzysztof Materna: - Gdyby starsi słuchali hip hopu, mieliby inny ogląd polskiej rzeczywistości

Krzysztof Materna: - Gdyby starsi słuchali hip hopu, mieliby inny ogląd polskiej rzeczywistości

W sobotę i niedzielę, 13 i 14 sierpnia 2016 roku, odbędzie się w Gdańsku kolejna edycja festiwalu Solidarity of Arts. O muzycznych trendach, odpowiedzialności i festiwalowych gwiazdach rozmawiamy z Krzysztof Materną, dyrektorem tego wydarzenia.
11.08.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Krzysztof Materna

Agata Olszewska: W tym roku mamy już ósmą edycję Solidarity of Arts. Organizacja takiego festiwalu to ciężka praca?

Krzysztof Materna: - Ciężka praca natychmiast przestaje być ciężką, jak przynosi satysfakcję. Ja mam ogromną satysfakcję z dotychczasowych dokonań całego festiwalu i rady artystycznej. Wspieramy się co roku, organizujemy pieniądze, mamy oczywiście trudności, ale jak do tej pory bronimy się: przede wszystkim treścią programową festiwalu.


Ta treść nieustannie ewoluuje.

- Kiedy wymyśli się jakąś formułę, dobrze jest korzystać z pewnego schematu, który jest podstawą. Ale jednocześnie trzeba wypełniać go kompletnie inną treścią, żeby nie stało się to rutynowe dla odbiorców, żeby czymś zaskakiwać i gromadzić inną publiczność. Oraz, żeby było to wyzwanie również dla nas, jako twórców. Pamiętam, gdy rok temu wymyśliłem, że tematem przewodnim będzie swing. Ludzie z młodego pokolenia mówili: “ale przecież swing to nie jazz”. Świadczy to o tym, że brakuje edukacji i a przez powszechny dostęp do cyfrowej techniki nowych mediów zapominamy o korzeniach. A przede wszystkim swing jest jazzem, reszta jest pochodną.


W tym roku będzie jeszcze bardziej zaskakująco. Postawił pan na hip hop.

- Jeden z najsłynniejszych polskich jazzmanów, Michał Urbaniak, hip hop traktuje jako coś naturalnego dla muzyka jazzowego. I nie jest w tym odosobniony. Wiadomo, że jazz w dużej mierze jest improwizowaniem. Jeśli dołożymy do tego warstwę literacką, która pojawia się w hip hopie i również jest improwizowana, mamy pełny wymiar jazzowy. Absolutnie nie uciekamy aż tak daleko od tych korzeni, które stanowią podstawę hip hopu. To po prostu kolejna odnoga.
 

Ubiegłoroczne występy cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem...

Bohaterem pierwszego dnia „JIMEK+” będzie ukrywający się pod tym pseudonimem Radzimir Dębski, młody polski kompozytor, który zasłynął m.in. współpracą z Beyonce.

- Opieramy się na twórczości Jimka, który rzeczywiście przede wszystkim jest kompozytorem. Ale to polski kompozytor, którego za chwilę będziemy ściągali z Ameryki, ponieważ tam będzie miał najwięcej pracy. Dla nas ważne było, że eksperymentował, że czerpał z tego, co niosło w nim młode pokolenie, czyli zetknął muzykę symfoniczną i klasyczną z hip hopem. Jego pomysły i inicjatywa są niezwykle interesujące. Wymiar tego zestawienia usłyszymy podczas koncertu, który muzycznie dostarczy wiele niespodzianek. Wszystko, co służy temu, by nastąpiła więź pokoleniowa, by do stałej publiczności dołączyła nowa grupa pokoleniowa słuchaczy, jest wpisane w ideę naszego festiwalu.


Pan prywatnie słucha hip hopu?

- Oczywiście, że tak. I wiem, że to, co będziemy prezentowali podczas Solidarity of Arts, to najlepszy wymiar polskiego hip hopu. Ci ludzie mają bardzo dużo do powiedzenia nie tylko muzycznie, ale również tekstowo. Uważam, że gdyby starsi słuchali hip hopu, mieliby inny ogląd polskiej rzeczywistości.


Kogo jeszcze usłyszymy oprócz Jimka z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia?

- Polskich raperów, zarówno biorących udział w jego projekcie z NOSPRem: a więc Kaliber i paru kolegów wywodzących się z zagłębia śląskiego. Również Łona i Weber, pojawią się Amerykanie: Naturally 7, fantastyczna grupa hip hopowców. Będzie także Kenny Garrett, czyli znowu wracamy do środowiska stricte jazzowego, i to w tym największym, gwiazdorskim wydaniu.
 

... dyrektor festiwalu liczy, że w tym roku będzie podobnie

Drugi dzień SofA, podobnie jak w ubiegłym roku będzie poświęcony współczesnej muzyce klasycznej. Tym razem będzie „KILAR+” w wykonaniu aż trzech orkiestr.

- To dla mnie kolejne wyzwanie. Po raz pierwszy zaprezentowaliśmy muzykę klasyczną w infrastrukturze wielkich scen przed rokiem. Wtedy prezentowaliśmy utwory Henryka Mikołaja Góreckiego, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem: mieliśmy fantastyczną frekwencję. Myślę, że podobnie będzie w tym roku w przypadku koncertu utworów Wojciecha Kilara.


Skąd pomysł, by zagrać utwory Kilara na kilka orkiestr?

- Uznałem, że skoro mamy w pierwszym dniu jedną z najlepszych europejskich orkiestr symfonicznych: katowicki NOSPR, która grała prapremiery Kilara, mamy wspaniałą Orkiestrę Bałtycką i świetną sopocką Orkiestrę Kameralną Wojciecha Rajskiego, to zrobię koncert przeglądu twórczości tego kompozytora na trzy orkiestry i solistów. To wydarzenie, które zapiera dech w piersi na samą myśl. Jak Pani mnie pyta o satysfakcję, to ja już ją mam, że coś takiego w tym wymiarze w ogóle zaplanowaliśmy.


Na wydarzenie nadal wstęp jest wolny, ale w tym roku po raz pierwszy znacznie wzrosły ceny za miejsca położone najbliżej scen. Dlaczego?

- Może to jest trochę usprawiedliwienie, ale nie do końca. Z jednej strony hip hop z naszych koncertów ma wymiar najbardziej komercyjny, z drugiej strony dla organizatorów - czyli Ministerstwa Kultury, miasta Gdańsk, które zainicjowało festiwal wspólnie z województwem pomorskim, i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej - to jest ogromny wysiłek finansowy, z publicznych pieniędzy, w ramach naszej idei edukacyjnej. Uznaliśmy, że skoro hip hop jest najbardziej komercyjną z tych rzeczy, które robiliśmy do tej pory, skoro ogromnym wysiłkiem ściągamy stuosobową orkiestrę z Katowic, konieczne jest pojawienie się droższych biletów strefy do Golden Circle. Jak na tego typu wydarzenie, nie są najdroższe, co widać po tym, jak się sprzedają. Myślę, że publiczność to zrozumie, dostając to, co ma na trzech scenach, w tym dwudniowym wymiarze.


Sprawdź program koncerów i ceny biletów: 



TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim