• Start
  • Wiadomości
  • Jak jest w Rio de Janeiro? Czy aż tak źle, jak niektórzy opowiadają?

Jak jest w Rio de Janeiro? Czy aż tak źle, jak niektórzy opowiadają?

W piątek, 5 sierpnia w Rio de Janeiro rozpoczęły się igrzyska olimpijskie. Jest tam dziewięcioro gdańskich sportowców, wśród nich Tomasz Jabłoński, bokser, który przed rokiem został wicemistrzem Europy w wadze 75 kg. Opowiada nam, jak jest w wiosce olimpijskiej, jak się czuje, czy ma czas na zwiedzanie i o czym marzy.
06.08.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Tomasz Jabłoński (z tyło po prawej) w Rio de Janeiro razem z Igorem Jakubowskim i trenerem Zbigniewem Raubo

Waldemar Gabis: Niektórzy polscy sportowcy po przyjeździe do Rio narzekali na zastane tam warunki. Są powody do narzekania?

Tomasz Jabłoński: - Nie wiem, jak innym, ale mi w wiosce olimpijskiej bardzo się podoba. Jest bardzo duża, więc jest sobie gdzie naprawdę pochodzić i spędzić miło czas. W pokojach jest schludnie, może nie ma luksusów, ale wszystko potrzebne do przeżycia jest. I to jest najważniejsze. Fajnie, że wszyscy Polacy są w jednym wieżowcu i to tworzy fajny klimat.
 

Podczas poprzednich igrzysk olimpijskich, w Londynie (2012) czy Pekinie (2008) niektórzy sportowcy narzekali na jedzenie.

- Nie ma powodów do narzekania. Jedzenie jest bardzo zróżnicowane, bo na stołówce są stanowiska z różnymi kuchniami świata, więc każdy znajdzie coś dla siebie.
 

Jak przebiega życie w wiosce olimpijskiej?

- Spokojnie. Wydaje mi się, że każdy jest skoncentrowany na swoim starcie i wszyscy, tak jak ja, przygotowują się do niego. Życie tutaj polega głownie na treningu i jedzeniu, chociaż wiadomo, ze każdy potrzebuje trochę wytchnienia.
 

Co wtedy robicie?

- Niektórzy jeżdżą na rowerach, inni grają na boisku w piłkę czy siatkówkę, jeszcze inni grają na konsolach.


A zwiedzanie? Był Pan na mieście?

- Nie było czasu, bo trenuję dwa razy dziennie. Chociaż w środę (3 sierpnia - red.) miałem dzień regeneracji, więc wybraliśmy się całym teamem na małą wycieczkę i w końcu udało się zobaczyć, jak tutaj wygląda prawdziwe życie. Przy okazji trochę odreagowałem, przewietrzyłem głowę od stresu związanego ze startem.


Pierwszą walkę będzie Pan miał dopiero w piątek, 12 sierpnia. Jak przebiegają przygotowania?

- Dobrze. Wykonuje cały plan swojego motorycznego trenera Piotra Kowalczyka, a tu na miejscu trenuję ze swoim prezeso-trenerem Markiem Chrobakiem. Czuwają więc nade mną ludzie, którzy znają mnie od wielu lat i wiedzą, co najbardziej mi teraz się przyda i to nie tylko pod względem fizycznym. Ta myśl bardzo mnie uspokaja.


W czwartek, 4 sierpnia, odbyło się losowanie. Jak wypadło?

- Nie mam co narzekać, bo nie trafiłem od razu na kogoś z rozstawienia (najwyżej notowani pięściarze – red.), ale wiedziałem już jednego z rywali i wiem na pewno, że nie będzie łatwo. 

Kliknij, aby powiększyć
{id77202}


W końcu to igrzyska olimpijskie, nie ma łatwych rywali.

- No właśnie. Nie spodziewałem się tutaj żadnej łatwej walki i jestem na to przygotowany. Liczę, że uda mi się zwyciężyć.


Do pierwszego pojedynku pozostało jeszcze trochę czasu. Nad czym pracujecie podczas treningów?

- Pracujemy nad szybkością, mocą i celnością uderzeń.


Forma jest?

- Wydaje mi się, że wszystko jest ok, ale tak naprawdę, to ring dopiero pokaże, w jakiej jestem dyspozycji. Jestem dobrej myśli.


Nie odczuwa Pan żadnych dolegliwości?

- Nic poważnego, co by mnie ograniczało, mi nie dokucza. Nie ma więc na co narzekać.


Na co Pan liczy podczas olimpijskiego występu?

- Marzę o złocie i to mnie w pełni zadowoli.


Czytaj także:

Pieniądze, sława i... emerytura. O co walczy dziewięcioro gdańskich sportowców w Rio de Janeiro?



TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus