Lotos Trefl zajmuje czwarte miejsce w tabeli PlusLigi, ciągle liczy się w grze o medale, choć szanse na zajęcie drugiego miejsca, gwarantującego walkę w finale, są już raczej niewielkie.
Strata do drugiej i trzeciej drużyny - PGE Skry Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów - wynosi 5 punktów i może okazać się zbyt trudna do odrobienia. A za plecami czają się Cuprum Lubin (jeden punkt straty) i Cerrad Czarni Radom (2 punkty straty). Z tym ostatnim zespołem gdańszczanie zagrają w piątek, 18 marca, o godz. 18.
Waldemar Gabis: Przegraliście trzy ostatnie mecze, wszystkie stosunkiem 0:3. Możemy chyba mówić o kryzysie Lotosu Trefl.
Bartosz Gawryszewski: - Unikam słowa „kryzys”, wolę mówić, że przeżywamy ciężkie chwile. Od początku sezonu było wiadomo, że będzie ciężko. Każdy mecz był ważny, każdy przegrany mecz, każdy stracony punkt może decydować o sukcesie lub porażce na zakończenie rozgrywek. Ostatnio rzeczywiście nie idzie nam najlepiej, ale nie załamujemy się, bijemy się dalej. Ciężko pracujemy na treningach, by wrócić do normalnej dyspozycji.
Gdybyście wygrali w minioną niedzielę, 13 marca, z AZS Politechniką Warszawską, nie byłoby pewnie mowy o kryzysie.
- Pewnie tak, ale przegraliśmy trochę na własne życzenie. Niestety. Przegraliśmy trzy mecze pod rząd, nie pamiętam byśmy mieli tak złą serię.
Skąd porażka z AZS Politechniką Warszawską? Była dość niespodziewana, choćby dlatego, że jesteście zdecydowanie wyżej notowani.
- Ciężko powiedzieć, może przez niewykorzystane szanse? Wcześniej w trudnych momentach kończyliśmy trudne piłki, teraz tego zabrakło. Zbyt dużo ataków kończyliśmy na aucie. Mamy duże rezerwy w każdym elemencie: serwisie, bloku, przyjęciu, ataku. Trzeba je z siebie wykrzesać.
Z czym jest największy problem? Zmęczenie?
- Pracujemy ciężko od ośmiu miesięcy, graliśmy często, co trzy dni. Przypomnę, że w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego mnóstwo meczów (sześć - przyp. red.) wygrywaliśmy 3:2. Nawarstwienie meczów sprawia, że słabszy moment ma każdy zespół w lidze. Wcześniej kłopoty miała PGE Skra i Asseco Resovia, teraz mamy my. Taki jest sport. Trzeba sobie z tym poradzić, w takich sytuacjach wychodzi charakter drużyny.
Jak jest z charakterem Lotosu Trefl?
- Mimo ostatnich porażek jesteśmy pozytywnie nastawieni, chcemy walczyć. Każdy z nas chce wyjść na kolejne spotkanie i zmazać nie najlepsze wrażenie, jakie ostatnio pozostawiliśmy po sobie. Zboczyliśmy trochę z wyznaczonej trasy, ale chcemy na nią wrócić.
A jak ten powrót wygląda na treningach?
- Przede wszystkim mamy czas na trenowanie, bo wcześniej było z tym kiepsko, ciągle w rozjazdach. Teraz, prawie cały tydzień w spokoju trenowaliśmy. Dla nas to trochę nowa sytuacja (śmiech - przyp. red.). Zapału do pracy nikomu nie brakuje.
A zdrowia?
- Oficjalnie wszyscy jesteśmy gotowi do gry (śmiech - przyp. red.).
Na razie jesteście na czwartym miejscu ze stratą pięciu punktów do PGE Skry Bełchatów i Asseco Resovii. Straty można jeszcze odrobić, tym bardziej, że macie jeden zaległy mecz do rozegrania więcej.
- Teoretycznie jest szansa, ale nie możemy przegrać już żadnego meczu, no i musimy liczyć na potknięcia rywali. Taki los sobie zgotowaliśmy, nie zawsze jednak udaje się wszystko zrealizować. Nie chcemy teraz mówić, czy będziemy w półfinale czy nie. Myślimy tylko o najbliższym spotkaniu, to najważniejsze.
Układ gier macie chyba sprzyjający, bo gracie z rywalami niżej notowanymi. Jedynie w ostatniej kolejce zagracie przeciwko Asseco Resovii. Cztery z pięciu meczów macie przed własną publicznością.
- Tabela tak to odzwierciedla, ale powiedzmy sobie szczerze: zespoły będące w tabeli tuż za nami, czyli Cuprum Lubin i Cerrad Czarni Radom to silni rywale a różnice punktowe są niewielkie.
Najbliższy mecz gracie w Radomiu.
- Oczywiście walczymy o zwycięstwo, ale łatwo nie będzie. Czeka nas bardzo trudne spotkanie, jeśli wrócimy do naszej normalnej dyspozycji, to o wynik jestem spokojny. Na pewno zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wygrać.
Spotkanie Lotos Trefl w Radomiu transmitowane będzie w Polsacie Sport. Początek o godz. 18.