• Start
  • Wiadomości
  • GDAŃSKIE HISTORIE: Marzec 1945 - straszny koniec miasta Danzig

GDAŃSKIE HISTORIE: Marzec 1945 - straszny koniec miasta Danzig

Od początku marca 1945 roku Gdańsk był nękany zmasowanymi nalotami bombowymi, do których w połowie miesiąca dołączył się ostrzał artyleryjski Armii Czerwonej. Obiektem ataków nie były jedynie umocnione pozycje niemieckie w Lasach Oliwskich, urządzenia portowe i inne cele strategiczne. Bomby spadały również na gęsto zaludnione dzielnice miasta. Opowieść Mieczysława Abramowicza o sytuacji w mieście, które wkrótce - wskutek klęski w II wojnie światowej - opuszczą Niemcy, by ich miejsce zajęli Polacy.
27.02.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Rumowisko na ulicy Stągiewnej na Wyspie Spichrzów. Centralnie - za mężczyzną ciągnącym wózek - znajduje się wrak transportera opancerzonego, zniszczonego w trakcie zaciętych walk

W wyniku styczniowej ofensywy Armii Czerwonej, na początku 1945 roku do Gdań­ska zaczęły napływać falami dziesiątki ty­sięcy uciekinierów z Prus Wschodnich. Z ty­godnia na tydzień ich sytuacja pogarszała się: w schronach brakowało miejsca, zaczęto odczuwać braki żywności. Szacuje się, że w połowie marca 1945 roku w Gdańsku łącz­nie z uciekinierami tłoczyło się w fatalnych warunkach milion osób.

Mimo tragicznej sytuacji ludności cywil­nej, władze niemieckie postanowiły bronić miasta za każdą cenę. Rozkaz Hitlera z 25 marca nie pozostawiał wątpliwości: „Każdy metr kwadratowy obszaru Gdańsk-Gdynia winien być zdecydowanie broniony”.

Niemieckich dowódców w Gdańsku, ge­nerałów Spechta i Weissa, po wyrażeniu przez nich wątpliwości co do sensu samobój­czej obrony, aresztowano i odesłano specjal­nym samolotem do Berlina, gdzie zostali straceni. Szeregowi żołnierze i oficerowie dzielili ich los: dla nich był sznur i gałęzie drzew Wielkiej Alei Lipowej – Adolf-Hitler-Alee. Do nóg przyczepiano im kartki z napi­sem: „Tak będzie z każdym, kto opuści po­sterunek bez rozkazu”.

 

„Naczelny wódz Armii Czerwonej marszałek Związku Radzieckiego Józef Stalin w rozkazie skierowanym do dowódcy Drugiego Frontu Białoruskiego, marszałka Rokossowskiego i Szefa Sztabu generała pułkownika Bogolubowa wyróżnił wojska Drugiego Frontu Białoruskiego, które, kontynuując natarcie w kierunku Gdańska, zajęły miasta Lębork i Kartuzy, ważne węzły komunikacyjne i punkty oporu przeciwnika. Zwycięstwo to zostało uczczone w Moskwie 20 salwami z 22 dział”.

„Gazeta Lubelska” z 11 marca 1945

 

7 marca 2. Armia Uderzeniowa 2. Fron­tu Białoruskiego zdobyła Starogard, dzień później 49. Armia weszła do Kościerzyny, 10 marca do Kartuz. 23 marca 70. Armia zdobyła Sopot. Gdańsk znalazł się w mor­derczych kleszczach sowieckiego wojska. Rozpoczęto systematyczne naloty i ostrzał artyleryjski miasta.

Wolfgang Drost, mieszkaniec Gdańska, syn ostatniego dyrektora Muzeum Miej­skiego w Gdańsku prof. Willego Drosta, wspomina: „9 marca: liczne pożary, płonie m.in. dom bractw kurkowych pełen ucieki­nierów, obóz jeniecki na Biskupiej Górce, barak szpitala miejskiego; 16 marca: cięż­kie naloty, rozległe pożary, zniszczony kwartał między ulicami Ogarną, Słodowników i Zbytki, spichlerze na Wyspie Spichrzów, ulice Długie Ogrody, Szeroka, Wa­łowa; 18 marca: naloty, płonie Ratusz Głównego Miasta, muzeum miejskie, pocz­ta przy ul. Długiej; 23 marca: naloty i ostrzał, zniszczenia na ul. Tkackiej, za­grożona Zbrojownia, zniszczenia w szpita­lu św. Ducha, w Fabryce Farb i Lakierów w Oliwie; 24 marca: naloty i ostrzał śród­mieścia i Wrzeszcza”.

Radzieckie Biuro Informacyjne komu­nikuje, że 13 marca wojska radzieckie na południowy wschód od Gdańska, posuwa­jąc się na północ wzdłuż wschodniego brzegu Wisły, zajęły szereg miejscowości, w tym: Prangenau, Neukirch i Reinerswalde.

 

„Na południowy zachód od Gdyni wojska mdzieckie w toku walk ofensywnych zajęty miejscowości: Reda, Osławin, Rundzau, Hallerowo i Chłapowo, biorąc do niewoli na tym odcinku frontu 1000 niemieckich żoł­nierzy i oficerów”.

„Gazeta Lubelska"  z 14 marca 1945

 

Bombardowanie miasta trwało do 27 mar­ca, zdobywcy pisali kredą na pociskach: „Specjalnie dla gdańskich Fryców”. Brały w nim udział nie tylko sowieckie bombowce i myśliwce, ale również lotnictwo alianckie (np. 19 i 20 marca). W wyniku bombardowań i ostrzału artyleryjskiego na terenie miasta zginęły tysiące mieszkańców Gdański i uchodźców, którzy tu szukali schronienia.

Mimo zmasowanych ataków, zniszczenia były stosunkowo niewielkie. Na początku marca miasto funkcjonowało w miarę nor­malnie; kursowały tramwaje, ulice w więk­szości były przejezdne, dostarczano gaz, prąd i wodę, działały telefony, sprzedawano racje żywnościowe. Sytuacja Gdańska, a szczególnie jego ludności cywilnej pogor­szyła się zdecydowanie, gdy wieczorem 25 marca przestały funkcjonować miejskie wo­dociągi. Straż pożarna nie miała czym gasić ognia – wąskimi, zatarasowanymi przez gruz uliczkami nie mogła dojechać do pożarów.

 

Radzieckie Biuro Informacyjne donosi, że 23 marca wojska 3. Frontu Białoruskie­go, kontynuując walki w celu zlikwidowania wschodniopruskiego zgrupowania wojsk niemieckich nad Zalewem Wiślanym w rejonie Heiligenbeil, poczyniły znaczne postępy terenowe. W toku walk na tym od­cinku wzięto do niewoli ponad tysiąc sze­ściuset niemieckich żołnierzy i oficerów.

Wojska 2. Frontu Białoruskiego, nastę­pując w kierunku Gdańska, zdobyty miej­scowość Sopoty i wyszly na brzeg Zatoki Gdańskiej między Gdynią i Gdańskiem, rozbijając tym samym okrążone wojska niemieckie na dwie części. W toku walk zostały zajęte miejscowości Ardschau, Gross-belken, Schmiral, Stolzenfeld, Greufuss, Marientall i Kolibken, wzięto przy tym do niewoli ponad tysiąc żołnierzy i oficerów niemieckich”.

„Gazeta Lubelska" z 24 marca 1945

 

24 marca Sowieci weszli do Oliwy, następ­nego dnia – do centralnej części Stogów. 26 marca zdobyli Wrzeszcz. Tego samego dnia podpalili gmach politechniki, w którym schroniły się setki mieszkańców i uciekinie­rów, głównie z Prus Wschodnich. Przed po­łudniem uczelnię opuścił jej ostatni rektor prof. Egon Martyrer.

Miasta broniono chaotycznie. Już wcze­śniej doborowe oddziały wycofano do Berli­na, część niemieckich jednostek schroniła się na Westerplatte i na Helu. Z Sobieszewa, dokąd ewakuowało się dowództwo obrony, i z okrętów zacumowanych na Zatoce Gdań­skiej Niemcy prowadzili bezładny ostrzał miasta.

 

„Radzieckie Biuro Informacyjne donosi, że 25 marca wojska 3. Frontu Białoruskiego, kontynuując operacje, mające na celu zniszczenie okrążonych w Prusach  Wschodnich wojsk niemieckich, zajęty miasto Święta Siekierka (po niemiecku Heiligenheil), ostatni punkt obrony nie­mieckiej na południowy zachód od Królew­ca. (...) Wojska radzieckie, posuwające się w kierunku Gdańska, zajęły przedmieście Gdańska Oliwę. 24 marca wzięto do niewo­li w tym rejonie przeszło tysiąc jeńców”.

„Gazeta, Lubelska," nr 42 z 26 marca 1945

 

Sowiecki korespondent wojenny N. Biel­ski tak pisał w relacji dla agencji TASS: „Dowództwo nasze przejmuje niemieckie radiogramy. Tam panika. W portach gdań­skim i gdyńskim – wieża babilońska. Lotni­cy opowiadają, że ulice tych miast są zatara­sowane tysiącami aut, na przystaniach ty­siące ciężarówek i tłumy ludzi. Dziesiątki okrętów załadowują się w szalonym tempie. Zabierają wartościowe rzeczy i rannych. Jeńcy z gdańskiego garnizonu opowiadają, że w porcie kilka łodzi podwodnych oczeku­je do ostatniej chwili na wyższe dowództwo. (...) Powietrze na ulicach rozpalone jest od szalejących pożarów. Z hukiem padają na bruk wielopiętrowe budowle. Całe dzielnice toną w czarnym dymie. Nad miastem uno­szą się chmury popiołu. Popiół osiada na odzienie, grubą warstwą kładzie się na cię­żarówki, czołgi. Auta wzniecają kłęby czer­wonego, ceglanego kurzu. (...) Wszystko, na­wet ziemia sama, wypalona do źdźbła, mówi o bezkompromisowych, krwawych zmaga­niach” (cyt. za: „Bitwa o Gdańsk. Wrażenia radzieckiego korespondenta wojennego”, „Dziennik Bałtycki” nr 344, s. 3).

Panika w Gdańsku nie dotyczyła jego gauleitera Alberta Forstera, który w tym czasie przygotowywał na Helu transport swoich cennych gdańskich mebli do Rzeszy.

 

Niemieccy żołnierze i oficerowie! Nie macie już dokąd iść. Z powrotem – nie ma drogi, tam Rosjanie. Na lewo – śmierć, smażą się tam w kotle resztki waszej II Ar­mii. Na prawo – również śmierć: tam tanki rosyjskie. Pójdziecie na wprost – daleko nie zajdziecie, wepchniemy was do Bałtyku. Poddawajcie się do niewoli!”.

Afisze w języku niemieckim rozlepiane przez żołnierzy sowieckich na przedmieściach Gdańska

 

Pierwsze oddziały sowieckie wspólnie z żołnierzami polskiej Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte wkroczyły do śródmieścia 27 marca, od strony Wrzeszcza i Siedlec. Wcześniej miasto zostało zasypa­ne tysiącami ulotek w języku niemieckim, w których dowódca 2. Frontu Białoruskiego marszałek Konstanty Rokossowski gwaran­tował życie i zachowanie własności osobistej wszystkim, którzy wybiorą niewolę: „Ofice­rowie i żołnierze, którzy nie złożą broni, zo­staną bez wyjątku w najbliższym szturmie unicestwieni. Na nich spadnie także odpowiedzialność za ofiary, jakie poniesie ludność cywilna”.

Jak realizowane były gwarancje Rokossowskiego, najlepiej mówią relacje tych, którzy przeżyli „wyzwolenie”. „Schowałam się w kącie piwnicy. Teraz przyszło wielu Rosjan. Przechodzili w tę i z powrotem... Pa­nował »ruch tranzytowy«. Zabrano pierwsze kobiety. »Frau komm!«. Jak często mia­łyśmy to jeszcze usłyszeć. Popołudniem i wieczorem (...) przyszedł Rosjanin, chwycił moją ciocię, musiano zrobić miejsce, a on po­łożył się z nią między nas. Musiał być to ofi­cer, ponieważ gdy przyszli inni Rosjanie, coś krzyczał i oni szli dalej. Moja ciocia, która była zmuszona przez całą noc oddawać się mu, ochroniła nas pierwszej nocy od najgor­szego. (...) Siedzieliśmy [w lesie – MA] ści­śnięci obok siebie pod strażą żołnierzy, któ­rzy chodzili wokół nas. Z doliny dochodzimy do nas strzały i krzyki. (...) Tak siedzieliśmy do świtu. Później pędzono nas z powrotem w dół, leżało tam wiele zabitych, zgwałco­nych kobiet. Popędzono nas do zagajnika. Stale przychodzili Rosjanie, zabierali ludzi. Dokąd? (...) Trzymałam się bardzo blisko mojej cioci, a chociaż sama bardzo się bała, chciała mnie zawsze ochraniać. Jej było wszystko jedno, ponieważ 28 marca została zgwałcona przez wielu Rosjan. Położyła się na mnie, trzymając w ramionach moje dziecko, tak było dobrze, ponieważ jeden żołdak kłuł bagnetem w wózek dziecinny” (z relacji Ingeborg Schuster, [w:] „Danzig Gdańsk 1945. Wspomnienia 50 lat później”, Gdańsk 1997).

Pani Inge M. (gdańszczanka od lat miesz­kająca w Hamburgu), wspominając pierw­sze dni po „wyzwoleniu”, mówiła mi w maju 1999 roku: „Do Gdańska Rosjanie wkroczyli. Gdańsk jedne gruzy. Smród do nieba, bo pod gruzami dużo trupów leżało. I pierwszy raz, kiedy mieliśmy odwagę wyjść z piwnicy i tak trochę się rozglądać po gru­zach, spotkałam Helgę G. (...) Ucieszyłyśmy się, że przeżyłyśmy. Ja trochę lepiej, jak ona, bo ją Rosjanie zgwałcili i była ona w ciąży. (...) Ale to załatwili Szwedzi. Bardzo prędziutko przyjechali tutaj, urządzili szpi­tal. Wszędzie były ogłoszenia: »Kobiety i dziewczyny mają się zgłosić do ośrodka na badania«. Bo były i w ciąży, i zarażone jakimiś chorobami wenerycznymi. Szanuję Szwedów do dzisiaj, że tak po cichutku tę sprawę załatwili. Ani jedno mongolskie dziecko się nie urodziło w całym Gdańsku. A zgwałcone były prawie wszystkie”.

Rzeczywiście, już w pierwszych tygo­dniach po wkroczeniu Armii Czerwonej do Gdańska w mieście pojawiły się szwedzkie i duńskie misje (m.in. Szwedzka Misja Eu­ropejska, Szwedzka Organizacja Pomocy, organizacje Czerwonego Krzyża), niosące pomoc ludności Gdańska. We Wrzeszczu m.in. powstały przychodnia lekarska i kilka punktów medycznych, żłobek dla osieroco­nych dzieci, wydawano posiłki, żywność, odzież i obuwie. Dzięki tej pomocy zmniej­szono trochę skutki „gwarancji” Rokossowskiego.

 

Na mocy dekretu Tymczasowego Rządu Rzeczypospolitej Polskiej z 30 marca 1945 r. utworzone zostało województwo gdańskie, w skład którego wchodzi: w całości teryto­rium byłego Wolnego Miasta Gdańsk oraz powiaty: gdyńsko-grodzki, kartuski, morski, starogardzki, kościerski i tczewski”.

Obwieszczenie wojewody gdańskiego z 30 marca 1945

 

Śródmieście Gdańska zostało zniszczone w 90 procentach

28 marca polscy żołnierze zatknęli biało-czerwony sztandar na Dworze Artusa, ale sporadyczne walki w śródmieściu trwały jeszcze przez dwa następne dni (ostatnie od­działy niemieckie broniły się na Helu jesz­cze po 8 maja, czyli po podpisaniu przez Niemcy bezwarunkowej kapitulacji).

Tego samego dnia rozpoczęła się plano­wa, dobrze zorganizowana sowiecka zagłada Gdańska. Z miasta wypędzono całą ludność, która zdołała przetrwać w schronach, piwni­cach, kościołach. Wiele osób zamordowano, w bestialski sposób gwałcono kobiety i dziewczęta. Podgdańskie lasy i pola zapeł­niły się tysiącami mieszkańców Gdańska i uciekinierów.

W tym czasie Sowieci zaczęli systematycz­ne niszczenie miasta. Według relacji wypę­dzonych mieszkańców, którzy wrócili po kil­ku dniach, śródmieście 28 marca było znisz­czone w 50 procentach, ale nadawało się do odbudowy. Po tygodniu było całkowicie zniszczone i splądrowane. Starówka płonęła jesz­cze na początku kwietnia. Jednak w relacji N. Bielskiego wszystko wyglądało inaczej: „Ogromne miasto, podpalone pociskami z niemieckich okrętów i przez niemieckie po­chodnie, płonie. (...) Obserwowałem walkę między grupą polskich robotników z zakła­dów budowy wagonów z podpalaczami. Do Polaków przyłączyli się dwaj sierżanci z Czerwonej Armii: było to na Neugarten. Podpalacze zostali zlikwidowani”.

Walki o Gdańsk i późniejsze planowe nisz­czenie miasta spowodowały ogromne straty. Nie wiadomo dokładnie, ilu żołnierzy po obu stronach poległo, ilu cywilnych mieszkań­ców i uciekinierów zginęło lub zostało za­mordowanych przez zwycięzców. Wiadomo jedynie, że jeszcze przez długie miesiące wśród gruzów znajdowano setki trupów.

Śródmieście Gdańska zostało zniszczone w 90 procentach, ponad sześć tysięcy domów przestało istnieć, około 1300 budynków bar­dzo poważnie ucierpiało. Według niepełnych danych z 15 lipca 1945 roku, w całym Gdańsku zniszczono 19 665 budynków (w tym mieszkalnych – 15 600, gospodarczych – 3160, przemysłowych – 535). Zniszczone były cen­tra Wrzeszcza, Nowego Portu, Stogów. Spo­śród 17 zabytkowych kościołów Starówki bar­dzo poważnie ucierpiało 14. Sowieckie pożary strawiły zabytkowe budowle śródmieścia, m.in. Ratusz Głównomiejski, Zbrojownię, Wielki Młyn, Żuraw, 20 spośród 36 mostów i wiaduktów zostało zniszczonych. Trakcja tramwajowa została właściwie kompletnie zniszczona (żaden wóz nie nadawał się do użytku, sieć elektryczna w 40 procentach by­ła zerwana).

 

Bijcie dzwony! Głoście światu,

Że skończyły się niedole,

Że nareszcie Polska Wolna,

Polska wreszcie – nur für Polen!

(...)

Że już nie jest »ur-deutsch« miastem

Stary Jagiellonów Kraków,

Że ta Polska, aż po Odrę,

Tylko, tylko – dla Polaków!”.

Fragmenty wiersza Bogdana Brzezińskiego „Polska – tylko dla Polaków”, „Gazeta Robotnicza”, Katowice, 19 maja 1945

 

Już w pierwszych dniach po "wyzwoleniu” Gdańska zaczęło się, zrazu „spontaniczne” i chaotyczne, wypędzanie dotychczasowych mieszkańców miasta. Początkowo nie wyma­gano bezwzględnego opuszczenia Gdańska i Sopotu przez ludność niemiecką, ale po­przez działania administracyjne i zastrasza­nie skłaniano wielu ludzi do „dobrowolnego” wyjazdu. Wielu dawnym mieszkańcom Wol­nego Miasta konfiskowano np. niemieckie marki lub w sposób drastyczny zmniejszano przydziały żywności. Pojawiały się też realne groźby fizycznej likwidacji dawnych miesz­kańców. Mówił o tym np. w swoim przemó­wieniu na plenum KC PPR w Warszawie (20-21 maja) sekretarz KC Władysław Gomułka: „Tow. Korczyński w Gdańsku [pierwszy szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Pu­blicznego w Gdańsku płk Grzegorz Korczyń­ski – MA] szykuje krematorium do palenia Niemców. Jest to przyjmowanie metod ge­stapowskich. Jeżeli Hitler poniósł klęskę, to m.in. i dlatego, że stosował gestapowskie me­tody. Jeżeli mamy argumenty do niszczenia Niemców, to m.in. i dlatego, że istniało gesta­po” (cyt. za: D. Baliszewski, A. K. Kunert, "Ilu­strowany przewodnik po Polsce stalinowskiej 1944-1956”, t. l, Warszawa 1999, s. 303-304).

W takiej atmosferze pierwsze indywidualne wyjazdy Niemców gdańskich z ich rodzinne­go miasta miały miejsce już w kwietniu. Jed­nak na początku maja sprawa przesiedlenia ludności niemieckiej nabrała rozpędu. Bez­względną walkę z „germańskim żywiołem” zapowiadali w oficjalnych wystąpieniach wy­socy urzędnicy państwowi: „Oświadczam, że w najbliższym czasie niemcy [wówczas to sło­wo pisano małą literą! – MA] będą wysiedle­ni z naszych ziem. Wszyscy niemcy! (...) Brzy­dzimy się tych ludzi, którzy wykazali tak straszny upadek etyki. (...) Przez niemców nasze miasta przybrzeża cierpią głód. Żyw­ność musimy mieć przede wszystkim dla osiedleńców i dla nas” – tak w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” z 16 maja tłumaczył konieczność wysiedlenia Niemców wojewoda gdański Anatol, a minister administracji pu­blicznej pułkownik Edward Ochab doprecyzował kilka dni później (25 maja) również na ła­mach „Dziennika”: „Prawda tak się przed­stawia: niemcy mają prawo tylko do własno­ści ruchomej i tę będą mogli z sobą zabrać. A wyniosą się wszyscy z Polski jeszcze w tym roku. Przed wysiedleniem mają w naszym kraju jeszcze to i owo do odrobienia. Polska po raz pierwszy w dziejach zostanie całkowi­cie uwolniona od destrukcyjnego elementu germańskiego”.

Zorganizowane wieloosobowe transporty rozpoczęły się w lipcu. W roku 1945 w trans­portach tych wysiedlono z Gdańska 63 786 osób, głównie narodowości niemieckiej, choć zdarzali się również Polacy, obywatele Wol­nego Miasta Gdańsk.

W czerwcu 1945 roku w Gdańsku przeby­wało 123 932 Niemców, 8525 Polaków i 1572 cudzoziemców, ale już na początku roku na­stępnego w mieście naliczono 82 705 Pola­ków, 39 797 Niemców i 637 cudzoziemców.

Gdańsk bardzo długo leczył swoje wojen­ne rany. Niektóre z nich nie zabliźnią się ni­gdy. Zwłaszcza te, które zadała bezbronnym ludziom barbarzyńska ręka najeźdźcy. Nie­zależnie od tego, z której strony przybył.

 

Mieczysław Abramowicz

 

Pierwodruk: „30 Dni” 3/2000

TV

Gdański zegar spełnia życzenia?