• Start
  • Wiadomości
  • GDAŃSKIE HISTORIE. Rok 1807 - dwa dni Napoleona w zdobytym Gdańsku

GDAŃSKIE HISTORIE. Rok 1807 - dwa dni Napoleona w zdobytym Gdańsku

W biografiach Napoleona Bonaparte Gdańsk nie zajmuje wiele miejsca. Nazwa miasta pada lub nie. Tymczasem kiedy trwała wojna z Prusami lat 1806-1807, cesarz mówił, że “Gdańsk jest kluczem do wszystkiego”. Karierę w napoleońskiej armii i w samej Francji zrobiła anegdota o “gdańskich czekoladkach” - każdy chciałby takie dostać.
02.06.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Napoleon dokonuje przeglądu wojska. Widowisko, które miało miejsce w 2010 r. - z okazji 400-lecia powołania w Gdańsku Konsulatu Królestwa Francji

 

Oblężenie trwało od połowy marca. Gdańsk poddał się 26 maja 1807 r. Pośród 17 tysięcy napoleońskich żołnierzy, którzy zdobyli miasto, było dużo - ok. 7,5 tysiąca - Polaków. Jeden z nich, Antoni Białkowski, tak zapisał we wspomnieniach: “Myśmy wrócili w okolice Żuław na kwatery. Pozwolono tylko każdemu udać się na urlop do Gdańska, dla zwiedzenia tego starożytnego miasta, które smutny widok przedstawiało. Bruki wszystkie wyłamane, Wiele domów popalonych i okopconych od ognisk i dymów”

Tyle widział szeregowy żołnierz. Nawiasem mówiąc, Polaków w czasie oblężenia było w Gdańsku więcej - służyli także po drugiej stronie konfliktu, jako wcieleni do pruskiej armii. Z czasem zaczęli masowo dezerterować, niektórzy nawet przechodzili na stronę francuską. Był to jeden z powodów kapitulacji pruskiego garnizonu, który bronił miasta coraz mniejszymi siłami i nie mógł liczyć na odsiecz.

Dla Napoleona sukces był tak duży, że należało go rozegrać propagandowo. O zdobyciu Gdańsku pisała prasa w całej Europie. 28 maja cesarz z okazji tryumfu napisał list do arcybiskupów i biskupów Francji:

“Za naszymi sztandarami stale kroczy zwycięstwo! Ogromne magazyny wszelkiego zaopatrzenia i artylerii jednego z najbogatszych i najbardziej handlowych miast świata znajdują się w naszym ręku i to na początku kampanii”.

Następstwem tego listu było uroczyste Te Deum w paryskiej katedrze Notre-Dame.

 

Czwarte z ważnych miast

31 maja, o godz. 5 rano, Napoleon wyjechał ze swojej wojennej rezydencji w Kamieńcu k. Iławy, którą zajmował od początku kwietnia - i wieczorem dotarł do Oliwy, gdzie przenocował. Nie bardzo wiadomo, dlaczego tak postąpił, bowiem jadąc z południa po prostu musiał minąć mury miasta, a w konsekwencji tego nadłożył drogi.

Do Gdańska cesarz wjechał Drogą Królewską, w poniedziałek 1 czerwca 1807 roku, o godzinie drugiej po południu. Napoleon miał 37 lat, był u szczytu powodzenia. Zatrzymał się przy dzisiejszej ul. Długie Ogrody, pod numerem 47 - w nieistniejącym już pałacyku zamożnego holenderskiego kupca Corneliusa van Almonde, który zajmował się handlem zbożem. Przed tą właśnie rezydencją Napoleon odebrał defiladę polskiego Legionu Północnego. Następnie ruszył konno obejrzeć Nowy Port, statki na redzie i twierdzę Wisłoujście.

 

Napoleońscy żołnierze ustawiają się w szyku przy Bramie Wyżynnej. Inscenizacja w 2007 r.

 

Napoleon musiał być w świetnym nastroju. Na zdobycie mocno ufortyfikowanego Gdańska czekał dwa miesiące. Uważał, że to miasto przesądza o ostatecznym zwycięstwie w wojnie z Prusami, które wspierane były przez wojska rosyjskie. Gdańsk w rękach francuskich stawał się ważnym punktem strategicznym. Był odtąd twierdzą napoleońską, kwaterą dla licznego garnizonu, źródłem żywności i pieniędzy. Rosjanie nie mogli już wysadzić w Gdańsku desantu, który umożliwiłby kontratak na lewe skrzydło armii napoleońskiej. W przekonaniu cesarza Francuzów, przejęcie Gdańska zwiększało skuteczność blokady kontynentalnej przeciwko Anglii, którą Bonaparte postrzegał jako głównego wroga. Trzy inne wielkie niemieckie miasta hanzeatyckie - Hamburg, Brema i Lubeka - opanowane zostały już wcześniej, jesienią 1806 r.

 

Miliony butelek wina

XIX-wieczny historyk Adolphe Thiers w “Historii Konsulatu i Cesarstwa” pisze tak: “Oprócz korzyści zapewnienia sobie niezachwianej podstawy działań nad Wisłą, Napoleon zyskiwał w mieście Gdańsku ogromne zasoby. Obok wielkich bogactw w Gdańsku znajdowało się 300 tysięcy cetnarów zboża (1 cetnar to blisko 51 kg - przy. red.), a zwłaszcza kilka milionów butelek najlepszego wina, co w tym ponurym klimacie miało być dla wojska przedmiotem radości i źródłem zdrowia.

Napoleon natychmiast wysłał swojego adiutanta Rappa, na którego poświęcenie liczył, żeby objął komendę Gdańska i zapobiegł rozkradzeniu zapasów. Sam niezwłocznie ruszył za nim i spędził w Gdańsku dwa dni, chcąc na własne oczy przekonać się o znaczeniu tej twierdzy, o fortyfikacjach jakie należało tu dodać, żeby uczynić ją niezdobytą, wreszcie o zasobach, jakie można stąd wziąć na utrzymanie armii”.

 

W 1807 roku armia napoleońska uważana była za niezwyciężoną. Inscenizacja w Gdańsku, w roku 2005

 

Thiers podaje też, że Napoleon osobiście obejrzał umocnienia Gdańska (m.in. Grodzisko), a następnie “rozdzielił świetne nagrody oficerom i przyrzekł sobie wynagrodzić ich wkrótce wspaniałymi darami za wszelkie łupy, jakich im mądrze i szlachetnie zabronił”. Z relacji Thiersa wiemy, że 18 tys. cetnarów zboża przetransportowano wkrótce do Elbląga, by uzupełnić tamtejsze magazyny. Milion butelek wina Napoleon polecił wysłać na leża nad Pasłęką.

 

Cena gdańskich czekoladek

Szczególną uwagę cesarz poświęcił marszałkowi Lefebvre, który przez dwa miesiące dowodził oblężeniem Gdańska i doprowadził do tego, że miasto w końcu się poddało - choć na warunkach dobrych dla pruskiego garnizonu, który wymaszerował z uzbrojeniem, i pod sztandarami. Napoleon lubił Lefebvre’a za jego brawurę na polu bitwy i niewyparzony język, w którym nie brakowało najgorszych przekleństw. Marszałek miał już 52 lata, był zasłużonym żołnierzem i należała mu się jakaś synekura. Bonaparte nadał mu tytuł księcia Gdańska - miało to jednak czysto symboliczny charakter. Spokojną starość marszałkowi Lefebvre miało zapewnić coś innego: kupno za pieniądze cesarstwa zamku z majątkiem ziemskim, który przynosiłby 100 tys. liwrów czystego dochodu rocznie. Majątek taki znaleziono i kupiono - we Włoszech.

 

Odpoczynek napoleońskich żołnierzy. Inscenizacja, Gdańsk, 2005 r.

 

Marszałek Lefebvre nie został w Gdańsku, poszedł na dalszą wojaczkę. Zanim jednak to nastąpiło - podczas uroczystego obiadu, który we wtorek 2 czerwca 1807 r. wydano na cześć Napoleona w Ratuszu Głównomiejskim - doszło do sytuacji, która zyskała duży rozgłos w świecie napoleońskim i przeszła do anegdoty. Cesarz miał zażartować z Lefebvre’a: “Słuchaj no marszałku, nie masz ty przypadkiem w swojej teczce gdańskiej czekolady”? Zaskoczony Lefebvre zajrzał do środka… i zapewne zdębiał, bowiem znalazł w teczce niebagatelną kwotę 100 tys. ecu. Kto podłożył gotówkę? Nie wiadomo - być może sam cesarz, który tryskał dobrym humorem. Skąd pochodziły te pieniądze? Zdaniem prof. Władysława Zajewskiego, ze środków gdańskiego patrycjatu, który taką właśnie nagrodę chciał dać marszałkowi Lefebvre za “wyzwolenie od Prusaków”, ale ten miał skrupuły - powiedział, że nie wypada mu przyjąć tych pieniędzy, póki miasto nie zapłaci nałożonej przez cesarza kontrybucji na ogromną  kwotę 20 mln franków. Fortel w czasie obiadu się udał. Od tego momentu w języku francuskim karierę zaczęło robić powiedzenie “chocolate de Dantzig”, które oznaczało pożyczenie lub podarowanie dużej kwoty pieniędzy.

 

Gdańsk traci bogactwo i złudzenia

Napoleon ruszył z Gdańska w drogę powrotną do Kamieńca we wtorek, 2 czerwca 1807 r. pod wieczór. W ciągu dnia pośród licznych zajęć i rozmów zdążył jeszcze napisać kilka listów. Jeden z nich był do żony, cesarzowej Józefiny:

“Od dwóch dni jestem w Gdańsku. Pogoda jest bardzo piękna. Czuję się wyśmienicie. Myślę o Tobie więcej, niż Ty o mojej nieobecności. Do widzenia droga Przyjaciółko, mille choses aimables”.

 

Wojny napoleońskie były kosztowne - Gdańsk był jednym z miast, które dźwigały ich ciężar finansowy. Inscenizacja, Gdańsk w roku 2000

 

Kupcy mieli poczucie, że oto staje przed nimi szansa na odbudowę dawnej prosperity poprzez wznowienie eksportu z Polski do bogatych krajów Europy - z Gdańskiem w roli pośrednika. Według prof. Zajewskiego gdański patrycjat gotów był zapłacić Napoleonowi więcej niż 20 mln franków kontrybucji, ale w zamian za przywileje handlowe, które pozwoliłyby na powrót do lat świetności, o jakich pamiętano sprzed upadku Rzeczpospolitej. Cesarz nadał Gdańskowi status Wolnego Miasta - wydawało się początkowo, że sytuacja zmierza do odrodzenia zdławionej przez Prusaków republiki kupieckiej. Jednak szybko okazało się, że faktyczną władzę w mieście sprawuje twardą ręką wyznaczony przez Napoleona gen. Rapp. Handel zamierał z powodu przedłużającej się blokady kontynentalnej przeciwko Anglii. Gdańszczanom w oczy zajrzała prawdziwa nędza, a tymczasem Francuzi żądali coraz to nowych pieniędzy - utrzymanie machiny wojennej nawet w czasach pokoju jest kosztowne.

Napoleon wrócił do Gdańska jeszcze tylko raz, 7 czerwca 1812 r. i spędził tutaj pięć dni. Szykował się do wyprawy na Rosję i nie miał wątpliwości, że będzie to kolejny wielki tryumf jego wojsk. Wojna wymagała pieniędzy - rosło więc obciążenie finansowe krajów i miast zajętych przez Francuzów. Gdańsk nie był tutaj wyjątkiem. Senat miasta błagał Napoleona o zmniejszenie obciążeń, którym nie jest w stanie podołać z powodu blokady kontynentalnej i zastoju w handlu. Cesarz zbył milczeniem zarówno prośbę o złagodzenie kosztów utrzymania garnizonu, jak i o przywrócenie swobodnej żeglugi na Bałtyku. Wyjechał z Gdańska 11 czerwca.

 

Grodzisko - punkt z którego cesarz w 1807 r. zapewne oglądał Gdańsk. Dziś stoi tam pamiątkowy monument - tzw. Stół Napoleona

 

Kilka miesięcy później przyznał się, że popełnił błąd co do Gdańska. Znajdował się już wówczas w obliczu klęski - pobity przez Rosjan, porzucił niedobitki Wielkiej Armii i uciekał do Francji przez zaśnieżone drogi. Jego słowa spisał gen. Caulaincourt:

“Trzeba było przyłączyć wtedy także i inne prowincje i uczynić Polskę państwem wielkim. Potrzebne jest mu [państwu polskiemu] Gdańsk i wybrzeże, przez które ten kraj mógłby wywozić swoje produkty”.

W ciągu siedmiu lat ludzie Napoleona wyeksploatowali Gdańsk pod względem ekonomicznym do tego stopnia, że w mieście powszechnie zapanowały antyfrancuskie nastroje. Na początku stycznia 1814 roku pruskie wojska wkroczyły do miasta, po niemal rocznym oblężeniu, które zrujnowało Gdańsk. Mieszkańcy odejście Francuzów przyjęli entuzjastycznie.

CZYTAJ: Z historii Gdańska: jak i dlaczego poległ francuski hrabia

 

TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim