• Start
  • Wiadomości
  • Dusza(n) towarzystwa! Czy Kuciak swoim doświadczeniem pomoże Lechii w drodze do mistrzostwa?

Dusza(n) towarzystwa! Czy Kuciak swoim doświadczeniem pomoże Lechii w drodze do mistrzostwa?

Dušan Kuciak, były bramkarz Legii Warszawa, znany jest nie tylko jako świetny golkiper, ale też jako gracz bardzo ekspresyjny, żywiołowy i charyzmatyczny. Czy to pomoże drużynie?
12.02.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Dušan Kuciak w Lechii: - Jestem wariatem, ale tylko na boisku

Im rzadziej będzie udzielał wywiadów, tym lepiej! Mógłby właściwie w ogóle ich nie udzielać i wtedy wszyscy będą szczęśliwi.

Nie, nie chodzi o to, że jest niemiły dla dziennikarzy, mrukliwy. Wręcz przeciwnie: jest przesympatyczny. Nie chodzi też o jego znajomość polskiego. Choć Dušan Kuciak mówi, że wciąż czuje się niepewnie, mówiąc po polsku, to jego znajomość naszego języka jest prawie perfekcyjna.

Chodzi o to, że Słowak ma taką zasadę, że udziela wywiadów tylko po słabych meczach, w których wpuścił bramkę, zawalił.

- Wtedy mam coś do powiedzenia - wyjaśnia. - Muszę się wytłumaczyć kibicom, powiedzieć, co się stało. A po dobrych meczach? Wszyscy widzieli, jak zagrałem. Tak naprawdę to ja tylko stoję z tyłu i patrzę. O czym tu opowiadać?

Fałszywa skromność: Kuciak przez pięć sezonów w Legii Warszawa dał się poznać jako jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy bramkarz ekstraklasy. Nie raz i nie dwa wygrywał dla Legii mecze, w tym sensie, że ratował sytuacje dla niej dramatyczne: stopował "setki" przeciwnika, wyciągał piłki beznadziejne, bronił karne. Nie raz ratował Legii jej cztery litery. Dostawał za to fantastyczne oceny od dziennikarzy. 

Oby tak samo było w Gdańsku, gdzie zapewne będzie grał w miejsce Vanji Milinkovicia-Savicia, odchodzącego do Torino FC.

Kuciak dał się poznać, jako gracz żywiołowy, charyzmatyczny, pełen pasji. Tak było już w słowackim MŠK Žilina, tak samo w rumuńskim FC Vaslui. Ale polscy kibice oczywiście najlepiej pamiętają go z emocjonalnych zachowań w Legii Warszawa. To, że potrafi mówić sam do siebie, sam siebie motywować na głos, to jeszcze nic. Krąży po polu karnym i krzyczy do siebie i kolegów. Potrafił też przebiec pół boiska (oczywiście, gdy piłka była poza boiskiem), żeby powiedzieć koledze z drużyny w kilku żołnierskich słowach, co sądzi o jego grze. Tak było w meczu Ligi Europy z Lazio, gdy Kuciak przebiegł 60 metrów, by zrugać Henrika Ojamę. Innym razem, w meczu ligowym ze Śląskiem Wrocław, zaczął wściekle szarpać własnego obrońcę Tomasza Brzyskiego! Gdy pokazywano mu po meczu zdjęcia z tego zajścia, żartował, że to... fotomontaż. 

Lechia ma więc teraz w składzie wielką osobowość. Na pytanie, czy ma trudny charakter, Kuciak wzrusza tylko ramionami: - A co, mam kolegę pochwalić za to, że odpuścił, przepuścił zawodnika?! Czy pan mnie zna? Czy pan wie, że ja jestem trudny, czy coś? Tylko pan słyszał. I od kogo pan słyszał? Od tego, kto mnie nie za. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą o mnie coś innego. Tak, rzeczywiście, na boisku jestem wariatem, jestem niezadowolony z tego, że tracę bramki, że moja drużyna przegrywa. Nie będę z tego nigdy zadowolony i będę walczył na 120 procent, żebyśmy wygrali. Nie wszystkim się to podoba, no i OK. Ale gadanie, że mam trudny charakter to głupota!

Niestety, zdarzały się nieprzyjemne sytuacje dla Kuciaka po wywiadach prasowych. Wspomina, że jak tylko przyszedł do Legii, dziennikarz zapytał go, jakich słów nauczył się już po polsku. Kuciak, wiadomo, powiedział, że najpierw koledzy nauczyli go przekleństw. I wymienił je, prosząc, by dziennikarz tego nie pisał. Dziennikarz, oczywiście, napisał. I zaczęły się nieprzyjemności: że niby Kuciak nic, tylko przeklina.

Z kolei w 2015 roku, w wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego” powiedział m.in., że w “Warszawie, różnymi opowieściami, wyrządzono nam wiele krzywdy” [jemu i jego żonie - red]. Mówił też, że zawiódł się na niektórych Polakach, na tych, którzy przekręcają pewne fakty i gadają głupoty.

Wypowiedź jak wypowiedź. Kto z nas nie zawiódł się kiedyś na ludziach, kogo z nas nie obgadywano za plecami i nie krytykowano? A jednak rozpętała się burza. Do tego stopnia, że Kuciak musiał… przepraszać Polaków za swoją wypowiedź: “przepraszam tych, którzy poczuli się urażeni, ale moje słowa dotyczyły konkretnych ludzi, tłumaczyłem, dlaczego podchodzę ostrożnie do ludzi”.

Miejmy nadzieję, że w Gdańsku nikt nie będzie snuł nieodpowiedzialnych opowieści o nowym bramkarzu, a ten poczuje się u nas dobrze i pomoże Lechii sięgnąć po upragnione mistrzostwo.

Powiemy to więc po słowacku: Vitajte do svojho nového domova, Dusan!


Poniżej wywiad z nowym bramkarzem Lechii. Część wypowiedzi zostawiliśmy z błędami stylistycznymi, nie dlatego, żeby się z Kuciaka śmiać, ale żeby pokazać, jak naprawdę mówi po polsku, żeby nie było, że coś zmyślamy czy przekręcamy. Mówi świetnie, a drobne błędy tylko dodają kolorytu jego osobie.


Podczas treningu w barwach Lechii

Przychodzisz do Lechii z angielskiego Hull, gdzie zagrałeś tylko jeden mecz. Jak wyglądały kulisy przejścia do Gdańska?

Dušan Kuciak: - Odchodziłem z Legii do Hull ze swoim celami i nie udało mi się zrealizować te cele i marzenia. Chciałem odejść. Ja byłem szczęśliwy, że Lechia pamiętała i skontaktowała się ze mną. To był - jak to powiedzieć - rýchli ruch, czy raczej szybki ruch. I w zeszły piątek [3 lutego] podpisałem umowę. W czwartek [2 lutego] była oferta, nie kombinowałem, bo chciałem odejść z Hull. Dogadaliśmy się w sekundę. Dzień później podpisałem kontrakt. Znaczenie miało to, że Lechia będzie się liczyła w grze o mistrzostwo. Ja chcę zdobywać trofea. W Hull też byłem w drużynie, która była na pierwszym miejscu w Championship i awansowała do Premier League. Teraz jestem w Lechii i jestem szczęśliwy.

Żałujesz tamtej decyzji o odejściu z Legii do Hull?

- Nie! Jak by była taka sama sytuacja, że mam ofertę z Anglii, skorzystałbym z niej, ale już inaczej bym podchodził do pewnych informacji. Z informacji, które miałem, podjąłem dobrą decyzję, ale się okazało, że te informacje nie byli prawdziwe. W Hull byli bramkarze, którzy byli dłużej ode mnie. W ostatnich dniach kupili bramkarza za sporą kasę i wiedziałem już, o co chodzi. Okazało się, że ja będę tym trzecim i to mnie nie zadowalało. Wracam jednak silniejszy i jestem lepszym bramkarzem, bo trenowałem na wysokim poziomie. Trenowałem w końcu z drużyną z Premier League! Pracowałem ciężko, w każdym momencie byłem gotowy do gry. Zawsze byłem profesjonalistą. Pracowałem tam na swoją przyszłość. Nie mam sobie nic do zarzucenia.

Czy będziesz w Lechii liderem?

- Lider pokazuje się na boisku i w szatni. Czas pokaże! Nie wiem, czy w ogóle mam być liderem. Ta drużyna jest tak mocna piłkarsko i mentalnie, że każdy jeden zawodnik może być liderem. Doświadczenie robi swoje - a ja mam zamiar z niego korzystać. Chce zrobić maksimum dla Lechii, żebyśmy na koniec sezonu wszyscy byli szczęśliwi.

Masz doświadczenie trzykrotnego mistrza Polski i trzykrotnego zdobywcy Pucharu Polski. Wiesz więc dobrze, jak się o te trofea bić. To pomoże drużynie?

- Pucharu Polski już w tym sezonie nie zdobędziemy. Chyba większość piłkarzy, którzy tu są, zdobyła już mistrzostwo kraju? Ale oczywiście, grałem przez większość kariery regularnie, a te cztery i pół roku w Legii coś mi dało. Ekstraklasa też się zmienia i idzie do przodu. Z tego, co mam, będę chciał dać to, co najlepsze tej drużynie.

Czy domyślasz się, co i dlaczego poszło w Legii nie tak na początku sezonu? Najpierw katastrofalna gra w Lidze Mistrzów, a teraz konflikt prezesów o to, kto ma być właścicielem i za jakie pieniądze?

- Jak ja bym widział, to bym nie był bramkarzem, tylko biznesmenem! Obserwowałem, jako zwykły człowiek w telewizji, mecze Legii w Lidze Mistrzów i po prostu źle się wszystko złożyło. Początek, pierwszy mecz, mieli fatalny, ale okazało się, że wyszli z grupy i za to im trzeba pogratulować. W Europie będę im trzymał kciuki, ale w Ekstraklasie nie!

Czy obecność w Lechii Słowaka, Lukasa Haraslina, jakoś ci pomogła w pierwszych dniach w Gdańsku?

- To prawda, że od razu w czwartek, jak Lechia się ze mną skontaktowała, zadzwoniłem do Lukasa, co i jak, jak to wszystko tu wygląda. Fajnie jest pogadać po słowacku, ale nie mam problemu z mówieniem po polsku, po serbsku, nauczyłem się też angielskiego. Mam nadzieję szybko wpasować się do drużyny i złapać dobry kontakt z kibicami w Gdańsku. W końcu dla nich to robimy. Zawsze należą im się podziękowania za to, że przychodzą na mecze i nas dopingują.


Czytaj także:

Rusza nowy sezon gry o tron: Lechia pretendentem do tytułu. Najpierw bitwa z Jagiellonią!

Milos Krasić: - Może faworytem jest Legia, ale to my możemy triumfować

Lechia podnosi ceny biletów, ale dodaje Kuciaka i van Kessela. W sprzedaży nie ma już karnetów. Wygrany sparing z Drutex-Bytovią

Borysiuk - reaktywacja. Defensywny pomocnik wraca do Lechii z Anglii


TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim