Dramat. Blamaż. Nokaut. Lechia - Korona 0:5

To miał być zwycięski mecz, który rozpocznie marsz biało-zielonych w górę tabeli. Nic z tego. Piłkarze Lechii nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę rywali, z kolei kielczanie trafiali niemal za każdym razem. Gdańszczanie na własnym boisku już do przerwy przegrywali 0:4. Jedyny plus: obroniony rzut karny przez Dusana Kuciaka.
30.10.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Piłkarze Lechii w meczu z Koroną Kielce byli bezradni

- Rozmawialiśmy ze szczegółami o naszej grze w obronie, przede wszystkim o indywidualnych błędach, które popełniliśmy. Musimy zwrócić uwagę, że bramki straciliśmy po stałych fragmentach gry naszych przeciwników - mówił trener biało-zielonych Adam Owen przed meczem z Koroną Kielce.

Nie wiemy, o czym dokładnie trener i piłkarze Lechii rozmawiali, ale być może skupili się właśnie na stałych fragmentach gry wykonywanych przez rywali i indywidualnych błędach własnych. Być może zapomnieli porozmawiać o obronie w szerszym zakresie: o współpracy na boisku, wymienności pozycji, asekuracji, zaangażowaniu. Być może...

W każdym razie w poniedziałek, 30 października, zespół trenera Owena stracił pięć goli, w tym tylko jednego ze stałego fragmentu gry (rzut rożny), ale prawie wszystkie po błędach swoich zawodników.

Szkoleniowiec gdańszczan w meczu z Koroną postawił na trzech obrońców: Joao Nunesa, Błażeja Augustyna i Jakuba Wawrzyniaka. Spisywali się przyzwoicie do 25. minuty. Potem nastąpił dramat, blamaż, nokaut. Obrońcy zawalili przy większości straconych goli (w bramce nie pomagał Dusan Kuciak), ale wina leży po stronie całego zespołu. Brakowało walki, asekuracji, zaangażowania, pomysłu.

Pierwszego gola gdańszczanie stracili w 26. minucie piłkę z prawej strony pola karnego otrzymał Nika Kaczarawa. Przyjął ją w wyskoku i przez nikogo niepilnowany strzelił płasko pod interweniującym Kuciakiem.

W 31. minucie było już 0:2. Mateusz Możdżeń podawał przed pole karne do Kaczarawy, piłkę wślizgiem wybił Mateusz Lewandowski, ale tak niefortunnie, że pod nogi Macieja Górskiego. A że z bramki na 15 metr wybiegł Kuciak, to napastnik Korony bez problemów wpakował piłkę do pustej bramki.

Na trybunach Stadionu Energa Gdańsk szok i niedowierzanie. Ale to nie koniec gdańskiej tragedii, która okazała się mieć pięć aktów (goli rywali).

W 39. minucie stały fragment gry, czyli rzut rożny wykonywali goście. W polu karnym najwyżej wyskoczył Adnan Kovacević, piłkę głową przedłużył na dalszy słupek. Tam doszedł do niej Bartosz Rymaniak i - oczywiście - przez nikogo niepilnowany strzelił celnie z trzeciego metra.

W 43. minucie Rymaniak z lewej strony boiska płasko dośrodkował w pole karne, Kaczarawa uciekł gdańskim defensowom i wślizgiem wpisał się ponownie na listę strzelców.

0:4!


Mateusz Możdżeń (nr 8) asystował przy jednej z bramek swojej drużyny

Niewiele ponad półgodziny wcześniej, czyli w 6. minucie, bliski zdobycia bramki był Rafał Wolski, który z lewej strony pola karnego trafił w słupek. Gdańszczanie w całym meczu oddali jeszcze dziewięć strzałów, ale najbliższy celu był właśnie ten Wolskiego.

Co ciekawe Lechia w całym spotkaniu miała lepsze statystyki od Korony:

  • strzały na bramkę 10-8
  • posiadanie piłki 53-47
  • dośrodkowania 22-14

Tylko goli brakowało. Jeszcze jednego zdobyli za to goście. W 74. minucie Eli Soriano wykorzystał dośrodkowanie Łukasza Kosakiewicza i z pięciu metrów ustalił wynik spotkania (0:5).

Na plus gospodarzy zapisać można jedynie obroniony rzut karny Kuciaka w 70. minucie, którego sędzia podyktował po faulu Romario Balde na Kenie Kallaste. Niefortunnym strzelcem był Jakub Żubrowski. 


Powiedzieli po meczu:

Adam Owen, trener Lechii

- Pierwsze 20 minut w naszym wykonaniu było dobre. Oddawaliśmy dużo strzałów, mieliśmy słupek. Potem jednak, po stracie pierwszej bramki, przestaliśmy grać tak, jak sobie to założyliśmy. Brakowało nam koncentracji, nie podejmowaliśmy właściwych decyzji. Poza tym posypała nam się obrona. Musimy wrócić do podstaw, żeby odbudować naszą linię defensywną.

Zawodnicy są świadomi tego, co się stało i jaką odpowiedzialność ponoszą. Czekający nas mecz będzie idealną okazją, żeby się zrehabilitować. Czy dojdzie w nim do zmian w składzie? Najsłabsze ogniwa będą musiały zostać zmienione.

Gino Lettieri, trener Korony

- Taktycznie zagraliśmy na bardzo wysokim poziomie. Jedynie pierwsze siedem czy osiem minut było w naszym wykonaniu słabsze. Włożyliśmy w to spotkanie wiele pracy, więc mimo wysokiego wyniku ta wygrana nie przyszła nam łatwo. Cieszy fakt, że mimo tego, że po pierwszej części meczu prowadziliśmy już 4:0, to w drugiej zachowaliśmy do końca koncentrację. 


Słabej postawy biało-zielonych spodziewali się chyba gdańscy kibice, których w poniedziałkowy wieczór na Stadionie Energa Gdańsk pojawiło się ledwie siedem tysięcy.

Podsłuchaliśmy rozmowę dwóch z nich już po meczu:

- Lipa.

- Ano, lipa.

- Dobrze, że w przyszłym roku startuje Liga Narodów UEFA (nowe rozgrywki reprezentacji narodowych - red).

- Dlaczego?

- Bo niektóre mecze reprezentacji Polski mają być rozgrywane w Gdańsku.

- No i co z tego?

- Ano to, że jak Lechia spadnie z ekstraklasy, to będziemy przynajmniej chodzić na mecze reprezentacji.

Lechia póki co nadal zajmuje 12. miejsce w tabeli, ma dwa punkty przewagi nad przedostatnią Cracovią. W piątek, 3 listopada, zagra w Gdyni z Arką. Czy biało-zieloni będą w stanie się otrząsnąć po blamażu z Koroną? Początek spotkania o godz. 20.30. Przeprowadzimy z niego relację na żywo minuta po minucie.


Lechia Gdańsk - Korona Kielce 0:5 (0:4)

Bramki: Kaczarawa (26., 44.), Górski (31.), Rymaniak (39.), Soriano (74.)

Lechia: Kuciak – Nunes, Augustyn, Wawrzyniak – Milos, Sławczew (74. Lipski), Łukasik, Lewandowski (35. Oliveira) – F. Paixao (57. Balde), M. Paixao, Wolski

Korona: Gostomski – Rymaniak, Dejmek (46. Soriano), Kovacević – Kosakiewicz, Żubrowski, Możdżeń, Cvijanović (72. Cebula), Kallaste – Górski, Kaczarawa (46. Diaw)

Żółte kartki: Wolski, Nunes

Widzów: 7066



TV

Mevo się kręci!