• Start
  • Wiadomości
  • Deweloperski konkurs dla terenów po stoczni? Miasto w to nie wchodzi [ROZMOWA]

Deweloperski konkurs dla terenów po stoczni? Miasto w to nie wchodzi [ROZMOWA]

Pracownie z Holandii, Włoch i Danii przygotowują, w ramach konkursu, wizję rozbudowy terenów postoczniowych (tzw. Stoczni Cesarskiej) dla belgijskich deweloperów. Miasto Gdańsk nie będzie konsultowało tych wizji i planów. Wiceprezydent Wiesław Bielawski: - Nie znamy kryteriów ani zasad tego konkursu. Ale pogratulujemy zwycięzcom.
12.07.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Tereny dawnej Stoczni Cesarskiej dają duże pole do popisu dla urbanistów

Właścicielami 16 hektarów zabytkowych terenów Stoczni Cesarskiej są belgijskie firmy deweloperskie Re-Vive i Alides. To ważny teren dla miasta: położony w newralgicznym miejscu, blisko linii brzegowej i centrum, a do tego pełen zabytkowych budynków i urządzeń, o które upomina się wojewódzki konserwator zabytków.

Deweloperzy z Belgii, zanim zabudują ten strategiczny dla Gdańska teren, zlecili trzem pracowniom architektoniczno-urbanistycznym przygotowanie planów zagospodarowania w ramach konkursu. Taki plan zawiera opis funkcji i kubatur budynków, rozwiązania komunikacyjne i parkingowe oraz wytyczne dla architektów, którzy zaprojektują już konkretne obiekty.

Wiadomo, że trzeba na tym terenie pożenić tradycję i historię z przyszłością i funkcjonalnością, tak aby było tu ładnie, zabytkowo, ale i żeby te tereny zarabiały. Młode Miasto jest więc nie lada wyzwaniem urbanistycznym.

W konkursie, ogłoszonym przez Re-Vive i Alides, pozostały trzy pracownie z kilkunastu zgłoszonych na początku: holenderska MVRDV, duńska Henning Larsen Architects i włoska Studio 017 Paola Vigano. Zwycięską pracownię poznamy prawdopodobnie w grudniu bieżącego roku. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pierwsze prace miałyby się zacząć w 2018 roku.

Zespołom architektów z Włoch, Holandii i Danii ma doradzać rodzimy komitet ds. jakości. Miasto Gdańsk odmówiło wzięcia udziału w pracach tego komitetu. Dlaczego tak się stało tłumaczy Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska ds. polityki przestrzennej.

Wiceprezydent Gdańska Wiesław Bielawski podczas konsultacji w sprawie rewitalizacji Biskupiej Górki, luty 2017 r.

Gdansk.pl: Dlaczego nie zdecydował się Pan reprezentować miasta w komitecie ds jakości rewitalizacji Stoczni Cesarskiej? Przecież chodzi o bardzo ważny dla miasta teren!

Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska: - Uczestnictwo jest bez wątpienia lepsze niż brak uczestnictwa. Ale mleko się już rozlało! Jeśli miasto miało w tym konkursie być, to powinno było być od początku. A przecież pierwszy etap już za nami. Już dokonano selekcji, bo z kilkunastu pracowni wybrano finałowe trzy. Ja nie wiem na bazie czego odrzucono inne pracownie. Dlaczego akurat wybrano te trzy? Czy te już wyeliminowane nie proponowały czegoś dobrego? Co pokazywały? Nie znałem i dalej nie znam kryteriów pierwszej oceny. Poza tym uważam, że są w Polsce pracownie, które by sobie doskonale poradziły z tym tematem. Uznaliśmy więc, że jako miasto nie wchodzimy w to. Ja nie będę swoim stanowiskiem, swoją twarzą, legitymizował wyborów, jeśli nie wiem, na jakiej zasadzie zostały dokonane. To jest dla mnie odpowiedzialność i jeśli mam ją ponieść, to chcę wiedzieć, co się za tym kryje.


Zabytkowe budynki nie będą burzone, a ich przebudowa - na zewnątrz i w środku - będzie w dużej mierze zależała od konserwatora zabytków

Są jeszcze jakieś inne przyczyny odmowy?

- Chciałbym pracować w gronie fachowców i ekspertów. Tymczasem w skład komisji miałby też wejść tzw. “czynnik społeczny” [stowarzyszenia miejskie, fora mieszkańców - red.] “Czynnik społeczny” może w takich ciałach funkcjonować jako kontroler rzetelności dokonywania wyboru. Może patrzeć na ręce komisji. I tyle! Resztę zostawmy ekspertom. A trudno mi uznać eksperckość czynnika społecznego. Albo się jest ekspertem, albo “czynnikiem społecznym”. Nie lubię “ekspertów”, którym się przypisuje taką rolę, a nimi nie są. Zawód architekta i urbanisty wymaga praktyki, a nie tylko uprawiania publicystyki. Na autorytety w Gdańsku kreują się hobbyści, którzy o urbanistyce i architekturze mają małe pojęcie. To jest tak, jakby konsylium lekarskie robili historycy medycyny.

Czy Stocznia Cesarska jest wystarczająco chroniona?

- Stocznia jest chroniona! W obecnym planie miejscowym - w części dotyczącej zasad ochrony dziedzictwa - mówi się, że ochronie podlega charakter budynków i detale architektoniczne. Demontaż maszyn i urządzeń technicznych sprzed 1945 roku także wymaga każdorazowo zgody konserwatora zabytków. Parowe dźwigi na dawnym nabrzeżu podlegają ochronie. Nie jest tak, jak wszyscy mówią, że tam można wszystko zrobić. Pamiętajmy też o procedurze wpisu tego obszaru do rejestru zabytków, która będzie najsilniejszą formą ochrony i mocno ograniczy swobodę ingerencji w tkankę historyczną. Jakiekolwiek projekty tu powstaną, będą wymagały zgody konserwatora. Z drugiej strony cały czas mam nadzieję, że nie dojdzie do paraliżu inwestycji właśnie z powodu ochrony zabytków!

Miasto ma wpływ na to, co tu stanie?

- Jeśli w grę wchodzi zmiana planu miejscowego, to organem sporządzającym taki plan jest prezydent, a rada miasta - ciałem uchwalającym. Czyli mamy wpływ. Na samą architekturę wpływu my nie mamy.

Co z wysokością zabudowy?

- To konserwator zabytków, z racji wpisania do rejestru, oceni, o ile kondygnacji można podnieść dane budynki. Ja się obawiam, że konserwator będzie bardzo zachowawczy, czyli będzie tam nisko.

To źle?

- Te budynki muszą w pewnym momencie zacząć zarabiać. Gdy będą niskie, to powierzchni użytkowej, która będzie generowała zysk, może być w nich za mało.


Te ogromne tereny mają bardzo atrakcyjną, nadmorską lokalizację. Jak pogodzić na nich tradycję z nowoczesnością?

Taki konkurs urbanistyczny na wizję tego miejsca jest potrzebny?

- Zastanawiam się, co taki konkurs może przesądzić? Dla mnie teren objęty konkursem jest już zdefiniowany i zdeterminowany. Są określone linie zabudowy. Są wskazane obiekty, które należy zachować; urządzenia są chronione. Plan miejscowy dopuszcza tam “mieszkaniówkę” oraz usługi: możemy mieć kawiarnie, restauracje, hotele, hostele, teatr, scenę muzyczną. Co tu jeszcze można wymyślić?! Ameryki się tu nie odkryje!

Któraś z tych trzech pracowni ten konkurs w grudniu wygra. Co zrobi wtedy miasto?

- Pogratulujemy! Na rozstrzygnięciu konkursu sprawa się jednak nie kończy. Pozwolenie na budowę będzie wymagało uzgodnienia konserwatorskiego. Konserwator może wpływać na dobór materiałów, może powiedzieć: taki dach, a nie taki, takie okna, taka wysokość. Trzymam kciuki za projekty pracowni z Danii, Włoch i Holandii. Mam nadzieję, że w którymś momencie te koncepcje zostaną miastu przedstawione i wtedy będziemy mogli zająć stanowisko.


Czytaj także: 

Cesarskie cięcie. Konserwator zabytków ochroni stocznię. 

Stocznia Gdańska nie tylko walcząca. Wspomnienia kobiet 

Czy śrubki zablokują rozwój terenów postoczniowych?



TV

Bajpas kartuski działa