Cesarskie cięcie! Konserwator zabytków ochroni stocznię

To epokowa decyzja: pomorski konserwator zabytków wpisze najstarszy obszar dawnej Stoczni Gdańskiej, tzw. Stocznię Cesarską, do rejestru zabytków. Teren, mimo przyszłej rozbudowy, ma więc szansę zachować swój historyczny charakter i klimat.
10.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Dariusz Chmielewski, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, na tle budynków zespołu Stoczni Cesarskiej w Gdańsku

Dariusz Chmielewski, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, rozpoczął procedurę wpisu do rejestru zabytków zespołu Stoczni Cesarskiej w Gdańsku. Najstarsza część stoczni - kilkanaście budynków z początków XX wieku - jest więc od tej pory chroniona. Dla przyszłości terenów postoczniowych to kluczowe wydarzenie, jak wyjaśnia konserwator wojewódzki.   


Sebastian Łupak: Wpis do rejestru oznacza, jak rozumiem, że odtąd deweloper nie będzie mógł burzyć zabytków ani ich dowolnie przebudowywać, ani też stawiać na terenie stoczni - na razie Stoczni Cesarskiej - architektonicznych koszmarów?

Dariusz Chmielewski, pomorski wojewódzki konserwator zabytków: - Wszczęcie procedury oznacza, że od tego momentu jest zakaz prowadzenia jakichkolwiek działań i zmian, które mogłyby prowadzić do naruszenia wartości historycznych obiektów. Właściciel, czyli w tym przypadku Stocznia Cesarska spółka z o.o., już został poinformowany, że nie może prowadzić żadnych działań bez wiedzy konserwatora.  

Stocznia Cesarska

Powstała w 1871 roku, w czasie rozkwitu budownictwa okrętowego Niemiec. Około 1898 roku rozpoczął się szybki rozwój przemysłu stoczniowego, a z tego okresu pochodzą najstarsze hale produkcyjne, np. budynek modelarni. Na terenie Stoczni Cesarskiej zachował się również powstały w końcu XIX w. basen, w którym odbywało się wodowanie statków z doku. Na zabudowę składa się też zespół kilkunastu obiektów, powstałych od roku 1900 do czasów I wojny światowej. Po II wojnie światowej na terenie Stoczni Cesarskiej oraz sąsiedniej Stoczni Schichaua powstała Stocznia Gdańska.

Budynek dawnej dyrekcji
Dawna modelarnia
Dawna stajnia, późniejsza straż

Czy plany tego akurat właściciela rażąco naruszały historię bądź miały dewastować teren?

- Widziałem te plany, jak tylko objąłem stanowisko, w listopadzie 2012 roku. Właściciel pokazał mi wtedy wizualizacje, spotkałem się z projektantami, głównie z Irlandii i Wielkiej Brytanii. Wizja właściciela, czyli to, jak on widzi dalsze przekształcanie tego terenu, to są bardzo sympatyczne plany. Moim zdaniem, ten zakres działań jest w tych obiektach zabytkowych dopuszczalny. Nie ma tam na pewno gigantycznych wieżowców. Akurat tu nie było zagrożenia.

Ale gdzie indziej jest. Właściciele są różni: jedni potrafią wpisać swoje plany w to, co zabytkowe, inni wolą zrównać stare budynki z ziemią i stawiać architektoniczne potworki. Wpis tego terenu do rejestru zablokuje potencjalnie niszczące działania?

- We wszystko od teraz ingeruje konserwator: w każde działanie, łącznie z nawierzchnią terenu i układem kostki, nie mówiąc już o budynkach. Najważniejsze będzie zabezpieczenie i utrwalenie tej substancji, która tam jest. To jest zespół kilkunastu cennych budynków. Będziemy dbać o to, żeby im się krzywda nie stała! A w drugim rzędzie chodzi o kreowanie tego, co się może wydarzyć, jeśli chodzi o współczesne ingerencje. Konserwator ma prawo wprowadzić dodatkowe rygory, idące dalej niż plan miejscowy. Wszelkie przebudowy, rozbudowy, nadbudowy, będą musiały być uzgadnianie, i to bardzo precyzyjnie. Podstawę prawną do tego daje konserwatorowi właśnie wpis.

Wcześniej próbowano wyciągnąć od konserwatora, co sądzi i dlaczego zgodził się np. na realizację Bastionu Wałowa. Ale nie było żadnych narzędzi, żeby konserwator mógł się w tej sprawie wypowiedzieć! Deweloper nie popełnił tam zbrodni, po prostu zrobił to, na co prawo mu pozwalało. To, jak my to dziś oceniamy, to już temat na zupełnie inną dyskusję. Jednak pod względem formalnoprawnym na tym terenie do tej pory nie było konserwatora. Wpis do rejestru zabytków to pierwszy krok, który ma wprowadzić prawną ochronę zabytków znajdujących się na terenach stoczniowych.

Czyli od teraz konserwator będzie mógł zablokować budowy dewastujące przestrzeń?

- Tak! Jeśli konserwator uzna, że dany projekt zagraża obiektowi, to odmówi pozwolenia na prace. Jedyne, co wtedy może zrobić właściciel, to skierować odwołanie do Ministra Kultury, który jest dla mnie organem wyższej instancji. Wówczas to minister rozstrzygnie, czy konserwator miał rację, czy nie.  

Ale, oczywiście, nie wszystko musi być od razu blokowane. Chodzi raczej o rozsądną współpracę konserwatora z właścicielami.

- Wszystko można uzgodnić w normalnym dialogu z konserwatorem. Wszelkie przebudowy, zabudowy, nadbudowy są dopuszczalne w obiekcie zabytkowym. Przecież nie chodzi o "zamrożenie" obiektu.

Jakie jest stanowisko konserwatora w trwającej od lat dyskusji, czy robić ze stoczni skansen czy też ultranowoczesne centrum miasta z małym udziałem historii?

- W tej debacie akurat konserwator ma najprostsze zadanie, bo jego obowiązkiem ustawowym jest zachowanie i utrwalenie substancji zabytkowej. Moim obowiązkiem jest więc zadbać o to, by to, co mamy i co zostało uznane za zabytek, nie zostało zniszczone. W dyskusji „nowe czy stare i w jakim zakresie”, nie muszę do końca uczestniczyć, chyba że miasto przystąpi do zmiany planu miejscowego. 

Na mapie zaznaczono granice dawnej Stoczni Cesarskiej.

To, co się w stoczni dotąd działo, czyli burzenie kolejnych budynków, to dewastacja czy przygotowanie terenu pod nowoczesną dzielnicę, która wszystkim nam się marzy?

- Trudno mi komentować to, co się działo przed objęciem przeze mnie stanowiska konserwatora. Nastałem tu w listopadzie 2012 roku, a w styczniu 2013 roku zaczęła się moja pierwsza ewidencja, dzięki której mogłem rozpoznać, z czym mam do czynienia, ile jest zabytkowych obiektów, ile one są warte. Dlaczego wcześniej nie podjęto działań, żeby wpisywać poszczególne obiekty czy zespoły obiektów do rejestru, to pytanie do moich poprzedników. Obiekty do tej pory wpisane do rejestru związane są jedynie z czasami najnowszymi, z latami 70. i 80., z ruchem Solidarności, odzyskaniem niepodległości i rolą stoczni w tym wszystkim. Wpisana do rejestru jest więc Brama numer 2, Sala BHP, plac Solidarności. W stoczni wciąż prowadzono wtedy produkcję, więc nikt nie rozważał wpisania zakładu do rejestru. Zagrożenia pojawiły się w momencie prywatyzacji. Od początku mojej pracy przystąpiłem do zewidencjonowania stoczni i przygotowania bogatego materiału, który pozwolił mi zacząć pierwszy etap: wpis do rejestru zabytków najstarszej części stoczni, tej najbardziej cennej. Ten etap musiał być dobrze przygotowany, proceduralnie i formalnie.  

Pierwszy etap, a więc będą kolejne?

- Tak. Zakończyliśmy zbieranie materiału dowodowego dotyczącego Stoczni Cesarskiej, mamy zestaw kart ewidencyjnych, które szczegółowo opisują historię tych obiektów, ich konstrukcję, technologię. Wyłuskaliśmy najcenniejsze obiekty i obszary z najstarszego terenu stoczni. Na pewno teraz rozpoznamy szczegółowo kolejne. To jest ponad 70 hektarów powierzchni, a Stocznia Cesarska jest najstarszym przyczółkiem stoczni, zajmującym niecałe 10 hektarów. Teraz powstaje kolejna waloryzacja, czyli kolejny materiał dowodowy, przygotowywany przez Politechnikę Gdańską we współpracy z Uniwersytetem Warszawskim.

Rozpoczęliście procedurę wpisu. Kiedy zostanie ona zakończona?

- Najpierw musimy, we współpracy z właścicielem, ustalić termin kontroli w tych obiektach. Do części z nich uda nam się wejść po raz pierwszy! W części trwa produkcja, część jest objęta klauzulą tajności, więc po raz pierwszy będziemy mieli szansę wglądu do środka i będziemy mogli uzupełnić dokumentację. Wówczas spiszemy protokół, strony będą miały czas na wniesienie uwag. Dopiero wtedy wydamy decyzję administracyjną, od której właścicielowi przysługuje odwołanie do Ministra Kultury. Myślę, że ten teren "przeczeszemy" przez kilka miesięcy i decyzja administracyjna powinna się pojawić po wakacjach.


Wiesław Bielawski

zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki przestrzennej

Wreszcie!!! Czas najwyższy na skorzystanie z tej propozycji, wpis do rejestru to bowiem najprostsza i najskuteczniejsza forma ochrony prawnej obiektów. Mówiliśmy o tym już wcześniej, ostatnio przy okazji opracowania ICOMOS-u [Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków - red.] we wrześniu zeszłego roku. Wszelkie działania o charakterze budowlanym, dotyczące adaptacji, modernizacji, przebudowy czy - nie daj Boże! - rozbiórki, będą musiały odtąd mieć uzgodnienie konserwatora zabytków. Co ważne, objęcie tą formą ochrony nie wywołuje dla miasta żadnych skutków finansowych - odszkodowań czy roszczeń - ze strony właścicieli.

Karol Spieglanin

prezes stowarzyszenia Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej (FRAG)

Każda ochrona istniejącej tkanki na tym obszarze jest konieczna „na wczoraj”. Należy zatem zabezpieczyć to, co tam zostało. Czy nie jest za późno? Oczywiście, że jest! Wiele obiektów już bezpowrotnie straciliśmy. Ale nie zwalnia nas to z obowiązku zadbania o te budynki, które wciąż stanowią o charakterze tego miejsca. Ochrona dawnej Stoczni Cesarskiej nie wystarczy. Po pierwsze, to tylko część obszaru, który mieszkańcy i turyści kojarzą ze stocznią. Mając na uwadze skalę wyburzeń w ostatnich latach, powinniśmy objąć możliwie szeroką ochroną jak najwięcej obiektów. Po drugie, klimat tego miejsca siłą rzeczy będzie stworzony także przez nowe inwestycje. Ważna jest więc nie tylko ochrona istniejących jeszcze obiektów, ale też właściwe zabezpieczenie jakości przyszłej zabudowy.

 

TV

Nowi mieszkańcy na Ujeścisku