• Start
  • Wiadomości
  • Centrum Praw Kobiet wciąż pomaga, choć od 3 lat bez rządowego wsparcia

Centrum Praw Kobiet wciąż pomaga, choć od 3 lat bez rządowego wsparcia

Ministerstwo Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry od trzech lat nie przyznaje grantów Centrum Praw Kobiet w Gdańsku. Mimo to specjalistki z Centrum za darmo oferują pomoc kobietom narażonym na przemoc fizyczną, psychiczną i seksualną w domu. Jak można działać z zerem na koncie? Dziś możesz pomóc: koncert na rzecz CPK w czwartek, 8 marca, o godz. 19.30 w klubie B90. Idąc na koncert, pomagasz ofiarom przemocy domowej.
08.03.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Aleksandra Mosiołek, dyrektorka gdańskiego oddziału Centrum Praw Kobiet

Aleksandra Kilanowska odebrała w środę, 7 marca, dziwny telefon. Telefon od mężczyzny. - Najczęściej dzwonią kobiety, żeby powiedzieć, że coś złego dzieje się z ich matką, siostrą czy przyjaciółką - mówi Kilanowska. - A tym razem zadzwonił mężczyzna.

Mężczyzna mówił, że martwi się o znajomą - prawdopodobnie jest ofiarą przemocy domowej. Jej partner jest agresywny. Kobieta jest wystraszona i straumatyzowana.

Kilanowska, która jest wolontariuszką w Centrum Praw Kobiet w Gdańsku, poinformowała przez telefon, że kobieta może umówić się na spotkanie z Centrum (Gdańsk, ul. Gdyńskich Kosynierów 11, tel. 58 341 79 15). Może też liczyć na darmową pomoc psychologiczną i prawną. Być może należy założyć tzw. Niebieską Kartę, która pomoże interweniować w rodzinie, w której dochodzi do przemocy.

Nie znamy szczegółów tej rozmowy, bo pracownice Centrum obowiązuje tajemnica. Ale wiemy, że takich telefonów wolontariuszki w Centrum w Gdańsku rocznie odbierają ponad dwa tysiące.

Wiemy też, że od trzech lat Centrum Praw Kobiet w Gdańsku nie dostaje dotacji od rządu polskiego, a konkretnie od Ministerstwa Sprawiedliwości kierowanego przez Zbigniewa Ziobrę. Wcześniej nie było z tym kłopotu. Pomoc rządowa trafiała do Centrum przez kilka lat. To było około 300 tysięcy zł rocznie. Od trzech lat pomoc rządu polskiego dla gdańskich kobiet wynosi... zero złotych. Gdy pytają w Warszawie, dlaczego po raz kolejny ich aplikacja o dofinansowanie została odrzucona, słyszą zarzut, że pomagają tylko kobietom, co jest… dyskryminacją mężczyzn!

Mimo wszystko gdańskie Centrum działa. Psycholożki i prawniczki pracują w nim teraz za darmo, w ramach wolontariatu. Siłą rzeczy Centrum musiało ograniczyć zakres oferowanej pomocy do niezbędnego minimum: pomocy prawnej i psychologicznej. Kiedyś oferta była szersza, kompleksowa.

Jak to możliwie, że Centrum Praw Kobiet w Gdańsku wciąż działa? Jak pomaga mu Miasto Gdańsk? I jak można je wesprzeć - tłumaczy w rozmowie z gdansk.pl jego dyrektorka Aleksandra Mosiołek.

Sebastian Łupak: O ile poprosiły Panie w tym roku polski rząd?

Aleksandra Mosiołek, CPK: - Starałyśmy się o 330 tysięcy złotych z Ministerstwa Sprawiedliwości, z Funduszu Sprawiedliwości. Ale trzeci raz nie dostałyśmy kasy! A tam jest 35 milionów złotych do rozdania. Wcześniej te pieniądze docierały do nas przez kilka lat i nie było problemu. Teraz, odkąd do władzy doszedł PiS, tych pieniędzy nie ma. W zeszłym roku tłumaczyli nam, że dyskryminujemy mężczyzn, bo pomagamy tylko kobietom. 

To dobry powód?

- 90 procent osób, które doświadczają przemocy, to kobiety i dzieci. My jesteśmy wyspecjalizowane akurat w pomocy kobietom, a specjalizacja jest dobra. Ciężko, żebyśmy były wyspecjalizowane w pracy ze wszystkimi: z kobietami, mężczyznami, dziećmi i seniorami. Kobiety bite przez mężów czują się lepiej tam, gdzie zajmują się nimi inne kobiety. Dbamy o to, żeby nie były oskarżane, oceniane, żeby czuły się u nas bezpiecznie.

Co powiedzieli Wam w ministerstwie w tym roku?

- Że miałyśmy 88 punktów, a było potrzeba 90.

Gdzie te pieniądze z ministerstwa teraz trafiają?

- Na liście jest m.in. dużo organizacji religijnych, chyba pięć oddziałów Caritasu w Polsce...

Czy to jest Pani zdaniem fair?

- Działamy od 25 lat, mamy ogromne doświadczenie, ogromną wiedzę, wydałyśmy szereg publikacji dla nauczycielek, dla policjantów, sędziów, pracowników socjalnych, prowadziłyśmy szkolenia. Pracują dla nas najlepsze specjalistki, więc to jest ogromny zasób. Więc czy to jest fair? Nie! 

Mimo, że Ministerstwo Sprawiedliwości od trzech lat odrzuca Wasze podania, wciąż składacie aplikacje o granty?

- Zastanawiałyśmy się, czy warto, bo to masa pracy, masa papierów, kilka dni pracy, duży wniosek. Ale potem mówiliby, że nie startowałyśmy, więc o co mamy pretensje. Chociaż CPK w Łodzi zrezygnowało i nie składało aplikacji. My co roku mamy jednak złudną nadzieję...

Aleksandra Mosiołek i wolontariuszka Aleksandra Kilanowska w siedzibie CPK

Na co szły te pieniądze wcześniej?

- Oczywiście na lokal, na biuro, na rachunki, na zatrudnienie osoby pierwszego kontaktu, na wsparcie psychologiczne, psychiatryczne i prawne. Na porady socjalne. Dam przykład z życia: była u nas kobieta, która doświadczyła przemocy w domu i zdecydowała się odejść od męża. Przez lata to on utrzymywał rodzinę, a ona zajmowała się domem. Ale gdy nie wytrzymała już przemocy i zdecydowała się odejść, została bez środków do życia. Ma 59 lat, ma nie w pełni sprawną rękę ze względu na przemoc i potrzebuje pomocy. Teraz wspiera ją syn - wyprzedaje rzeczy z domu. Ta pani ma myśli samobójcze, chciałaby pójść do psychiatry, ale nie stać jej na leki. Z tego rządowego funduszu można było wcześniej dopłacać kobietom do leków. Można było im dopłacać na bilet na dojazd do nas. Wysyłać ich dzieci na kolonie, płacić za doradztwo zawodowe. Byłyśmy nawet w stanie wynająć tym kobietom na jakiś czas mieszkanie, jeśli kobieta uciekła z domu z dziećmi. Jedyne, co je teraz czeka, to schronisko dla bezdomnych matek z dziećmi. Jeśli jednak nie chcą mieszkać w schronisku, wtedy decydują się zostać w domu z przemocą domową. A my byłyśmy w stanie załatwić takiej kobiecie mieszkanie na kilka miesięcy, póki nie wyszła z trudnej sytuacji. Nie ma drugiego takiego funduszu w Polsce, z którego można dać kobiecie tak kompleksowe wsparcie. A my za darmo tego nie zrobimy!

Jak to wygląda teraz, bez dotacji?

- Cały zespół - 30 osób - od dwóch lat pracuje na zasadzie wolontariatu, a kiedyś było wynagrodzenie dla specjalistek: psycholożek i prawniczek. To była jednak decyzja zespołu, żeby ten oddział w Gdańsku przetrwał. Oczywiście, były myśli, żeby to zamknąć, ale uznałyśmy, że najważniejsze jest dobro naszych klientek. Wsparcie dla kobiet mamy teraz ograniczone do bezpłatnych porad prawnych i psychologicznych. Nic innego nie mamy. Nie ma porad socjalnych, dopłat do leków, do dojazdów, doradztwa zawodowego. Nie mamy już grup wsparcia. Nie ma grupy samopomocowej. Mogłybyśmy działać skuteczniej, gdyby te pieniądze były.

Ilu kobietom pomagacie?

- W 2017 to było 650 porad prawnych i 850 psychologicznych. Wcześniej było ich nawet o kilkaset więcej. Dziewczyny w pierwszym kontakcie odebrały w 2017 roku ponad 2200 telefonów. Dzwonią nawet Polki z Berlina, Hamburga czy Londynu, które o nas się dowiedziały w sieci. Dzwonią kobiety, które są w ciąży, a mąż dalej stosuje przemoc. Nie stać nas niestety na reklamę, na druk ulotek. Ale działa poczta pantoflowa, marketing szeptany: dlatego np. pani z Władysławowa, w bardzo kiepskim stanie, teraz do nas dojeżdża: doświadczyła w domu przemocy psychicznej, fizycznej, seksualnej, na oczach dzieci. Jak się tutaj zaczyna pracować, to… to jest coś przerażającego… i fakt, że nie ma pomocy dla takich kobiet, to jest skandaliczne! Kobiety wstydzą się, boją, nie wiedzą, jak przemocy zaradzić. My staramy się tworzyć atmosferę bezpieczeństwa, komfortu, anonimowości. Gdyby tylko było nas stać na więcej... To jest długotrwały proces, żeby pomóc takim kobietom, żeby one stanęły na nogi, odzyskały wiarę w siebie. Często czujemy frustrację z niemocy. Przychodzą kobiety, opowiadają nam, jakie mają wielkie problemy, a my nie mamy zasobów, żeby dobrze im pomóc. I wiemy, że mogłybyśmy zrobić to o wiele lepiej...

Jest wyjście z tej sytuacji?!

- Miasto Gdańsk użycza nam lokalu na preferencyjnych warunkach. Dostajemy pieniądze z jednego procenta z podatku, za co zawsze dziękujemy. Są darczyńcy, ludzie, którzy ustawiają przelew po 5-10 zł miesięcznie na nasze konto. Organizujemy koncerty charytatywne - w zeszłym roku dzięki temu zebrałyśmy 6 tysięcy zł. Ale generalnie stan naszego konta jest na zerze, albo na minusie. Było już poczucie nędzy i rozpaczy; zespół załamany. Na szczęście w tym roku dostałyśmy dwa granty z Urzędu Miasta w Gdańsku, z Wydziału Rozwoju Społecznego, na działania poboczne, dodatkowe. Jeden to 50 tysięcy złotych na upowszechnianie praw człowieka, równouprawnienie i walkę z dyskryminacją.

To na leki dla kobiet z traumą nie pójdzie...

- Nie! To są ściśle określone zadania miejskie. Ale dawno tak dużego wsparcia tu nie było. Miasto dało też osiem tysięcy na wsparcie naszych wolontariuszek. Szukamy też wsparcia firm prywatnych, być może pomoże nam pewna firma produkcyjna ze Szwecji z oddziałem w Polsce. Rozmawiamy z nimi. Ostatnio zgłosiłyśmy się także do konkursu firmy kosmetycznej Vichy…

Co to za konkurs?

- Vichy ogłosiła konkurs dla organizacji kobiecych. Przeszłyśmy do drugiego etapu w kategorii “Kobiety dla społeczeństwa”. Mamy szansę na 20 tysięcy złotych, ale musimy wygrać głosowanie w sieci. Zachęcam do oddania na nas głosu! Za te pieniądze zorganizowałybyśmy grupę wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy - regularne spotkania przez pół roku dla 20 kobiet. Do tego treningi, warsztaty prawne i warsztaty z asertywności, stawiania granic, obrony słownej. Kobieta, która doświadcza przemocy, często czuje, że nie ma kontroli nad swoim życiem; czuje lęk, wstyd i niemoc. Ale dzięki nam kobiety odzyskują siłę, sprawczość i kontrolę nad swoim życiem. Wychodzą z beznadziejnej sytuacji...

Plakat reklamujący koncert charytatywny na rzecz CPK

W czwartek, 8 marca, o godz. 19.30, w klubie B90 na terenie stoczni odbędzie się koncert charytatywny "Solidarność jest Kobietą", połączony z wystawą prac Marty Frej. Zagrają: Pochwalone, Moose The Tramp, El Banda i Tymon Tymański. Podczas koncertu w B90 będzie można spotkać się ze znaną graficzką Martą Frej i obejrzeć jej prace. Dochód ze sprzedaży biletów (30 i 35 zł) zostanie w całości przekazany na rzecz Centrum Praw Kobiet w Gdańsku.  

TV

Pracownicy magistratu oddali krew