• Start
  • Wiadomości
  • Borysiuk. Ma 7 żółtych kartek, ale nie czuje się brutalem

Borysiuk. Ma 7 żółtych kartek, ale nie czuje się brutalem

Miał niewiele ponad 16 lat, gdy zdobył pierwszego gola w ekstraklasie. W całej historii polskiego futbolu młodszym strzelcem był tylko Włodzimierz Lubański. Trzy lata później zadebiutował w reprezentacji Polski. Teraz Ariel Borysiuk otrzymał kolejne powołanie od Adama Nawałki. - Czuję się częścią tej drużyny – mówi 24-letni piłkarz gdańskiej Lechii w wywiadzie dla portalu gdańsk.pl.
07.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Ariel Borysiuk: Do Lechii przyszedłem w czerwcu 2014 roku. I był to bardzo dobry ruch.

 

Waldemar Gabis: Początek kariery miałeś wystrzałowy. Jako junior z UKS Biała Podlaska przeniosłeś się do Legii Warszawa. W ekstraklasie zadebiutowałeś 23 lutego 2008 roku, mając 16 lat i 209 dni. Niespełna dwa miesiące później – 19 kwietnia 2008 – strzeliłeś pierwszego gola w ekstraklasie: na wyjeździe przeciwko Odrze Wodzisław Śląski.  

Ariel Borysiuk: - Zapisałem się na kartach Legii Warszawa i ekstraklasy. To dla mnie ciągle powód do dumy.

Co wtedy myślałeś? „O kurczę, czeka mnie wielka kariera. Przede mną był tylko Lubański, legenda polskiej piłki. Pójdę jego śladem, będę, jak on”.

- Na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się wydarzyło. Oczywiście była radość, po meczu były sms i telefony z gratulacjami. Dopiero z czasem do mnie doszło, że jestem najmłodszym debiutantem w Legii w historii i drugim najmłodszym strzelcem w historii ekstraklasy.

Czy myślałeś, że Twoja kariera nabierze rozpędu?

- Myślę, że nabrała. Grałem przecież regularnie w Legii, wydawało się, że do momentu transferu do Niemiec wszystko idzie idealnie. Moja gra była na tyle dobra, że dostrzegli mnie działacze z klubu z Bundesligi.

Ale gdzieś pod drodze się zatrzymała. W styczniu 2012 przeszedłeś z Legii do FC Kaiserslautern. Kontrakt był podpisany na 4,5 roku.

- Pierwsze półtora roku grałem w Niemczech regularnie. W momencie przyjścia kolejnego trenera, a miałem ich w sumie czterech, zmieniła się koncepcja dotycząca mojej osoby. Widocznie byłem na tyle słabszy, że nie grałem. Musiałem szukać innych opcji. Poszedłem do Rosji do zespołu Wołga Niżny Nowogród, gdzie jednak też nie grałem. Musiałem zdecydować co dalej.

W czerwcu 2014 roku przeszedłeś do Lechii.

- I wydaje mi się, że był to bardzo dobry ruch.

Mówi się o Lechii z tegorocznego sezonu 2015/16, że ma trzeci najsilniejszy skład, po Legii i Lechu Poznań. Zgadzasz się z tym?

- Na pewno jesteśmy bardzo dobrą drużyną, ale na razie nie pokazujemy pełni możliwości. Zajmujemy dziewiąte miejsce w lidze, w zeszłym roku nie zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów. Oczekiwania były i są inne. To, co przyjmie papier, nie zawsze przekłada się na boisko. Nasza liga jest bardzo nieobliczalna, czego najlepszym przykładem jest Lech, mistrz Polski, zajmujący przedostatnie miejsce w tabeli. Każdy mecz jest bardzo trudny, czego też doświadczamy.

 

Borysiuk (drugi z lewej) na PGE Arena, podczas prezentacji drużyny Lechii na początku sezonu 2014/2015.

 

 

Czego Wam brakuje, by w pełni pokazać możliwości i potencjał?

- Brakuje nam regularności. Wygraliśmy dwa mecze: z Zagłębiem Lubin i Jagiellonią Białystok, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Potem przyjechał Górnik Zabrze, tylko zremisowaliśmy. Wygraliśmy z Termalicą Nieciecza, wydawało się, że wszystko jest ok i wtedy przyszła przegrana z Legią. Brakuje nam serii trzech, czterech, pięciu zwycięstw z rzędu, by uwierzyć jeszcze mocniej w swoje umiejętności.

Trzeba gonić czołówkę.

- No właśnie. Trzeba gonić czołówkę, ale też uciekać przed tymi, co są za nami. Tabela jest mocno spłaszczona, każdy mecz, każdy punkt są na wagę złota.

Jesteś typem brutala?

- Nie.

Siedem żółtych kartek w czternastu meczach to sporo.

- Sporo, ale nie wydaje mi się, żebym komuś krzywdę zrobił, by ktoś z meczu wyjeżdżał w karetce pogotowia. Na pewno jestem zawodnikiem, który zostawia serce na boisku. Gram ostro, czasami niestety niezgodnie z przepisami, ale chyba nie można mnie nazwać brutalem.

Kolejna żółta kartka będzie oznaczać karę - nie zagrasz w następnym meczu ligowym.

- Pocieszam się, bo w poprzednim sezonie miałem podobną sytuację. Wtedy też miałem siedem żółtych kartek i przez bodaj kolejnych dziesięć meczów nie dostałem ani jednej. Pokazałem, że można i teraz czeka na mnie podobne wyzwanie.

Pobić rekord meczów bez żółtych kartek?

- Dokładnie. Przynajmniej jedenaście meczów bez kartki. Zobaczymy.

 

Czterech zawodników Lechii w reprezentacji? Bywa lepiej. Na mecze październikowe trener Nawałka powołał aż sześciu. Od lewej: Borysiuk, Mila, Peszko, Wawrzyniak, Janicki, Wojtkowiak.

 

 

Selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka dzwoni?

- Przed wysłaniem powołań do reprezentacji dzwoni.

Czekałeś na telefon od selekcjonera?

- Jak każdy z chłopaków. Wiemy, jak postrzegana jest reprezentacja, jaki sukces osiągnęła. W ciągu kilku ostatnich lat podejście do reprezentacji się zmieniło. Z Lechii na zgrupowanie jedzie: Jakub Wawrzyniak, Sławomir Peszko, Sebastian Mila i ja. Dla całej naszej czwórki, ale też dla klubu, jest to powód do dumy.

Przed reprezentacją są teraz dwa mecze towarzyskie z Islandią i z Czechami. Pierwszy odbędzie się w piątek, 13 listopada 2015. Drugi - we wtorek, 17 listopada 2015. Tym razem wyjdziesz na boisko?

- Szkoda, że nie zagrałem w eliminacjach ani minuty. Byłem na trzech ostatnich zgrupowaniach, czuję się częścią tej drużyny. Przed reprezentacją mecze sparingowe, i zawsze jest to okazja do sprawdzenia zawodników, którzy grali mniej.

Mówi się, że w reprezentacji panuje świetna atmosfera. Też to odczuwasz?

- Jeśli są wyniki, to jest atmosfera. Trener Nawałka i jego sztab zrobili kawał dobrej roboty, przegraliśmy w eliminacjach tyko jeden mecz. To spory sukces. Awans, choć osiągnięty w ostatniej chwili, nie podlegał dyskusji. Poza tym wydaje mi się, że zawodnicy są dobierani bardzo dobrze pod względem charakterologicznym. Gdy pojechałem na kadrę, to nie czułem się obco. Każdy wyciągnie pomocną dłoń do tych, którzy przyjeżdżają pierwszy raz. I to jest w porządku.

Debiutowałeś w reprezentacji w listopadzie 2010 roku za kadencji Franciszka Smudy w meczu przeciwko Wybrzeżowi Kości Słoniowej. W 84. minucie zmieniłeś Roberta Lewandowskiego.

- Wszedłem za Roberta? Nie pamiętam.

Tak za Roberta, który dziś jest gwiazdą światowego formatu. Ale chcę zapytać o coś innego: jak reprezentacja Polski zmieniła się przez te pięć lat, które minęły?

- Wtedy było półtora roku do Euro 2012, była duża selekcja. Trener Smuda testował wielu zawodników, wiele wariantów. Jak było na Euro, wiadomo: zawód, bo zabrakło awansu do drugiej rundy. Później, za trenera Waldemara Fornalika, grałem parę spotkań w kadrze. Polska przegrała eliminacje do mistrzostw świata, co też nie było przyjemne. Dopiero reprezentacja trenera Nawałki tak na dobre odpaliła i zdecydowanie awansowała na Euro 2016. Myślę, że ta kadra jest najlepsza w porównaniu z wcześniejszymi, jeśli chodzi o umiejętności i atmosferę.

Z kim się kolegujesz najbardziej w reprezentacji?

- Kilku chłopaków z Lechii jeździ na zgrupowania, więc siłą rzeczy jesteśmy blisko siebie. Jest też Maciek Rybus, mój przyjaciel z czasów gry w Legii, czy Artur Jędrzejczak. Młodsi zawodnicy, z którymi grywałem w młodzieżowych reprezentacjach Polski, jak Wojtek Szczęsny czy Grzesiek Krychowiak. W ogóle nie ma problemu w komunikacji, jesteśmy w większości w tym samym wieku. Jest kilku starszych kolegów, jak Artur Boruc czy Kuba Wawrzyniak, ale to nikomu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, taka mieszkanka wychodzi wszystkim na dobre.

 

W czerwcu 2015 r. reprezentacja Polski zagrała w Gdańsku towarzyski mecz z Grecją. Borysiuk (pierwszy z prawej) wyszedł w podstawowym składzie biało-czerwonych i grał przez 85 min.

 

 

Masz poczucie, że dają coś Tobie spotkania i praca na zgrupowaniach reprezentacji z takimi gwiazdami, jak Lewandowski, Krychowiak, Kamil Glik, Jakub Błaszczykowski?

- Pewnie. Dążymy, by od nich nie odstawać poziomem, każdy jest skoncentrowany, wykonuje swoją pracę jak najlepiej. Przyjeżdżamy z ligi polskiej i chcemy dorównać tym, co przyjeżdżają z Bayernu Monachium, Sevilli czy z Włoch. Każdemu może to wyjść tylko na dobre.

U trenera Nawałki w eliminacjach nie zagrałeś ani minuty, ale wystąpiłeś w Gdańsku w czerwcu tego roku w meczu towarzyskim z Grecją, zremisowanym 0:0.

- Wyszedłem w pierwszym składzie, zagrałem 85 minut. Czułem się praktycznie, jak w domu. Przyjemnie było po dłuższej przerwie zagrać w kadrze narodowej. Koszulka z orzełkiem to wielka nobilitacja.

Rzeczywiście tak jest? Wcześniej różnie z tym bywało.

- Oj, jest. Aż chce się wracać na zgrupowania. 

 

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej