• Start
  • Wiadomości
  • Bitwa o Westerplatte. Prezydent Adamowicz: - To groteskowe, że CBA przysyła pięciu ludzi po kilka kartek

Bitwa o Westerplatte. Prezydent Adamowicz: - To groteskowe, że CBA przysyła pięciu ludzi po kilka kartek

Pięcioro funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego przyszło do gdańskiego magistratu - zażądali wydania oryginału umowy o współpracy, zawartej w 2009 roku między Miastem a Muzeum II Wojny Światowej. Chodzi najprawdopodobniej o to, kto będzie miał kontrolę nad terenem dawnego pola bitwy na Westerplatte: Urząd Miejski w Gdańsku czy Muzeum II Wojny Światowej.
08.11.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

5 kwietnia 2017. Protest pod siedzibą MIIWŚ zorganizowany w dniu ogłoszenia przez Naczelny Sąd Administracyjny decyzji o połączeniu Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte

Trzej panowie z CBA i dwie panie przyszli w środę rano, 8 listopada. Działali z zaskoczenia, ale - co podkreślają pracownicy Urzędu Miejskiego w Gdańsku - zachowywali się uprzejmie. Ludzie prezydenta Gdańska też starali się być mili: dali do dyspozycji śledczych pokój, by zapewnić odpowiedni komfort pracy.

CBA przesłuchiwało w tym pokoju poszczególnych pracowników do co najmniej godz. 14.00. Bywały też przypadki, że funkcjonariusze szli do któregoś z gabinetów i tam prowadzili przesłuchanie. Ostatecznie nie wzięli 5-stronicowej umowy z 2009 r., a jedynie oryginał 2-stronicowego aneksu z 4 kwietnia 2017. Jest to dokument, który rozwiązuje umowę między obiema stronami i przekazuje teren bitwy na Westerplatte pod wyłączny zarząd Urzędu Miejskiego w Gdańsku - czyli tak, jak było do 2009 r. Pod aneksem podpisali się prezydent Adamowicz i ówczesny dyrektor MIIWŚ, prof. Paweł Machcewicz.

Jeszcze zanim pięcioro funkcjonariuszy CBA opuściło magistrat, Paweł Adamowicz zamieścił na swoim Facebooku wpis następującej treści:

“Wczoraj wieczorem dziennikarze pytali mnie czy rano pojawię się w Prokuraturze by razem z prof. Machcewiczem zeznawać w sprawie Muzeum II Wojny Światowej. Nic o tym nie wiedziałem, a na pytanie skąd oni wiedzą padła odpowiedź, że od dziennikarki pewnego prawicowego medium. Prokuratura, zadbała więc o należytą oprawę medialną dzisiejszej akcji. Co się stało? Do Urzędu Miasta weszło rano 5 agentów CBA, by odebrać 5 UWAGA - pięciostronicową umowę o współpracy zawartą pomiędzy UM, a Muzeum II Wojny Światowej oraz aneksu rozwiązującego umowę. Dlaczego Prokuratura nie wystąpiła o te dokumenty w normalny sposób? Moje zdziwienie jest tym większe, że do tych działań zaprzęgnięta została policja polityczna, a nie funkcjonariusz policji. To forma zastraszenia urzędników i pokaz siły. Funkcjonariusze byli grzeczni ale ich liczby nic nie usprawiedliwia. Zastanawiam się też na czyje zlecenie Prokuratura działa. Być może obecnego zarządcy muzeum, kandydata na kandydata na Prezydenta Gdańska….”.


Paweł Adamowicz uważa, że cała sytuacja jest groteskowa.

Postanowienie o żądaniu wydania rzeczy i przeszukaniu wystawione zostało w poniedziałek, 6 listopada, przez prokurator Adriannę Ziółkowską z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Z uzasadnienia: “Zgromadzony do tej pory materiał dowodowy daje podstawę do przypuszczenia, że znajdująca się w posiadaniu Urzędu Miasta Gdańska dokumentacja jest niezbędna do oceny prawidłowości działań podejmowanych w związku z zawarciem Aneksu Rozwiązującego z dnia 4 kwietnia 2017 r. do Umowy o Współpracy z dnia 28 września 2009 r.”.

Prokuratura nie udziela informacji na temat szczegółów sprawy.

Komentarz Romana Daszczyńskiego:

Muzeum II Wojny Światowej nie ma do terenu bitwy na Westerplatte żadnych praw. Nowy “pisowski” dyrektor tej placówki - Karol Nawrocki, który jest wymieniany wśród prawicowych kandydatów w wyborach na prezydenta Gdańska - zapowiedział w październiku szeroko zakrojone prace na Westerplatte. Istnienie aneksu utrudnia te plany, chyba że Muzeum podjęłoby rzeczową współpracę z Miastem lub ktoś (na przykład CBA) zdołałby skutecznie wykazać, że dokument z przyczyn formalnych nie ma mocy prawnej. Na rzetelną współpracę nie ma co liczyć: PiS przyzwyczaił się, że wszystko bierze siłą, więc negocjacje i konsensus z przeciwnikami politycznymi do niczego nie są potrzebne. Przygotowaniem do tej sytuacji była zapewne niedawna publiczna wypowiedź wicedyrektora MIIWŚ Grzegorza Berendta: "Niestety, występują przesłanki, by twierdzić, że władze Gdańska pod obecnym kierownictwem zrobią wszystko, co w ich mocy, aby zablokować prace nad ekspozycją na Westerplatte. Miejsce ważne dla dziejów Polski pada ofiarą bieżących rozgrywek politycznych i jest zamrażane w kształcie, jaki nadano mu w okresie głębokiego komunizmu".

Tymczasem nie ma powodów, by twierdzić że Miasto nie poparłoby dobrego projektu prac na Westerplatte, tym bardziej gdyby pomysłodawcy (bez względu na szyld partyjny) zdobyli środki finansowe na zrealizowanie tych zamierzeń. Nie ma jednak ani projektu, ani pieniędzy. Jest jedynie czcza gadanina i wmawianie ludziom, że obecna dyrekcja MIIWŚ ma w tej chwili do zaproponowania dla Westerplatte coś więcej niż baśnie z mchu i paproci.

Wszystko wskazuje więc na to, że nasze miasto czeka nowa - tym razem żenująca, bo wyborcza - bitwa o Westerplatte, której celem będzie przekonanie gdańszczan, że nikt tak dobrze nie dba o pamięć o bohaterach z września 1939 r. jak Prawo i Sprawiedliwość. 

CZYTAJ TEŻ:

Muzeum II Wojny Światowej. Wiadomo już, co chce zrobić nowa dyrekcja



TV

MEVO rozkręca wiosnę. Wsiadaj i jedź: do pracy, na uczelnię, na plażę