• Start
  • Wiadomości
  • Afront: ex-prezes Lotosu nie przyszedł na swoje pożegnanie

Afront: ex-prezes Lotosu nie przyszedł na swoje pożegnanie

Blisko 100 osób czekało na Pawła Olechnowicza w najpiękniejszej sali Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku: samorządowcy, biznesmeni, a nawet wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz - chcieli mu podziękować za lata współpracy. Po pół godzinie usłyszeli, że Olechnowicz nie dotrze na miejsce.
25.05.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

W sali zapanowała konsternacja. Część gości od razu wyszła. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego Olechnowicza nie ma na pożegnaniu.

Nie miało to być spotkanie typu niespodzianka - zgodnie z planem rozpoczęło się w środę 25 maja, o godz. 16. Urząd Marszałkowski w Gdańsku nie tylko zadbał o reprezentacyjne miejsce (Sala Herbowa), ale też o oprawę artystyczną i audiowizualną. Catering zafundował gdański magistrat. Na cześć Olechnowicza grał zespół jazzowy nestora trójmiejskiej sceny muzycznej Przemka Dyakowskiego. Obok sceny, na okazałym ekranie wyświetlany był spot, prezentujący imprezy kulturalne i sportowe, które finansowo wspierała Grupa Lotos - a w gruncie rzeczy Olechnowicz jako jej prezes.


O odwołaniu Pawła Olechnowicza z funkcji prezesa Grupy Lotos - czytaj TUTAJ

Wśród gości byli: wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prezydent Sopotu Jacek Karnowski, senator Sławomir Rybicki.

Był też m.in. znany były piłkarz, medalista olimpijski, Andrzej Juskowiak - dziś szefujący programowi "Piłkarska przyszłość z Lotosem".

Część osób przyszła z prezentami, bukietami kwiatów.

Po pół godzinie zespół zamilkł, a na scenę wszedł ten, który miał być mistrzem ceremonii - Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego.

- Muszę państwa bardzo przeprosić, czuję się zupełnie skonfundowany, ale nasz najważniejszy gość niestety do nas nie dołączy - mówił Zawistowski, wyraźnie poruszony. - Nie wiemy dlaczego, co się stało, ale wiadomo już, że niestety tutaj nie dotrze.

W pierwszej chwili sala przyjęła te słowa z niedowierzaniem. Wkrótce goście zaczęli snuć między sobą domysły. “Zapomniał?”. “Może go aresztowali?”. “Miał wypadek samochodowy!?”.

- To dla mnie zdumiewające doświadczenie - nie ukrywał w kuluarach Zawistowski. - Chyba po raz pierwszy w życiu musiałem się tłumaczyć za coś, na co nie miałem żadnego wpływu. Olechnowicz jeszcze w poniedziałek potwierdził, że na pewno będzie. Dziś nie odbierał telefonu. W końcu odebrał, ale tłumaczył swoją nieobecność tak, że trudno to uznać za sensowne tłumaczenie.

Najważniejsi goście rozjechali się zaraz po potwierdzeniu absencji Olechnowicza.

Reszta towarzystwa zeszła na krótko na parter Ratusza Staromiejskiego, gdzie jedno z pomieszczeń przygotowano jako salę bankietową. Tam, w prywatnych rozmowach można było dowiedzieć się, że tak naprawdę Olechnowicza mało kto lubił.

Zespół Przemka Dyakowskiego - Take It Easy - w odróżnieniu od głównego gościa dał markowy występ.

- Ludzie przyszli, bo trzeba umieć zachować się elegancko, z klasą - tłumaczyli rozmówcy portalu gdansk.pl. - Współpraca z Olechnowiczem nigdy nie była łatwa. Od niego zależało na co Lotos da pieniądze i lubił to wszystkim demonstrować. Nawet najważniejsze osoby w regionie tygodniami miały kłopot, żeby doprosić się o spotkanie z panem prezesem. Przez ostatnie miesiące to już raczej żadnych kontaktów nie było, bo przecież władze w kraju się zmieniły i Olechnowicz nie miał żadnego interesu w utrzymywaniu kontaktów.

- Pamiętam, że w 2009 roku na krótko przestał zachowywać się jak udzielny władca księstwa i zrobił się bardziej przystępny - wspomina działaczka samorządowa. - Kończyła mu się kadencja, czy coś w tym rodzaju. Akurat w Gdańsku miała się odbyć uroczystość z udziałem premiera Donalda Tuska. To niesamowite, ile osób zabiegało wtedy o to, by Olechnowicz dostał krzesło jak najbliżej premiera.

Bankiet nie udał się, jak i całe pożegnanie Olechnowicza. Goście mało zjedli, niewiele wypili, na koniec rozeszli się szybko.

- Człowiek z klasą tak by się nie zachował jak Olechnowicz - stwierdził na pożegnanie jeden z gości. - Zawistowski co prawda mówił, że być może drugie takie spotkanie uda się zorganizować w innym terminie, ale nie oszukujmy się: to był afront i wystarczy. Nikt nie będzie się w to bawił. Olechnowicz pożegnał się z Gdańskiem i długo tu będziemy o tym pamiętać.


TV

Trzeci mikrolas w Gdańsku. Wspólne sadzenie w Pieckach - Migowie