- Był rzeźbiarzem, ale choć pracował w kamieniu, dziś sam nie ma kamiennego nagrobka – żali się Hildegarda Nodzikowska, siostra artysty, który zmarł w grudniu ubiegłego roku i został pochowany w Tczewie. Starsza kobieta żyje ze skromnej emerytury, więc o pomoc w postawieniu nagrobka prosiła władze Tczewa i kierownictwo tczewskiego oddziału ZRG NSZZ Solidarność. Bezskutecznie.
- Robert zmarł w szpitalu w Wejherowie. Chciał być pochowany w swoim rodzinnym mieście. Za pieniądze z zasiłku pogrzebowego udało mi się sprowadzić zwłoki i zorganizować skromny pogrzeb. Na pomnik nie starczyło, bo to 5 – 6 tysięcy złotych – opowiada pani Hildegarda.
Po publikacji prasowej opisującej starania siostry rzeźbiarza, do pomocy postanowił włączyć się Gdańsk.
- To smutne i zawstydzające, że Robert Pepliński zdaje się być zapomniany w swoim rodzinnym mieście. Gdańsk nie może wspomóc rodziny zmarłego z pieniędzy naszych podatników. Ale poprosiłem by Fundacja Gdańska wspomogła ją choć symboliczną kwotą trzech tysięcy złotych. Mam też nadzieję, że Zarząd Regionu NSZZ Solidarność też zdecyduje się być w tej sprawie solidarny – mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Przypomnijmy: Robert Pepliński pochodził z Tczewa, ale większość życia mieszkał w Trójmieście. W Gdańsku w 1966 roku uzyskał dyplom Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Wraz z żoną Elżbietą stworzył płaskorzeźby ze stali nierdzewnej, które przedstawiają sceny z życia stoczniowców i są elementem pomnika na Placu Solidarności. Stworzył też elementy wystroju wnętrz kościołów: o.o. Redemptorystów w Gdyni i św. Franciszka w Gdańsku. Jego prace można znaleźć w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku, Warszawie, Wrocławiu i Krakowie, a także wielu prywatnych kolekcjach w kraju i za granicą. Zmarł 9 grudnia 2015 roku w wieku 74 lat. Ostatnią wolą artysty było spocząć na cmentarzu w mieście, w którym się urodził.