PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Miłość w domu Uphagenów

Miłość w domu Uphagenów

Jan i Florentyna Uphagenowie znali się od dziecka. Jan był synem wielkiego handlarza morskiego Piotra Uphagena i miał pójść w ślady ojca. Jednak Jan poczuł w sobie oddanie dla nauki i zapragnął studiować. Razem z bratem Florentyny, Wilhelmem Henrykiem wyjechał do Getyngi i przez trzy lata studiował filozofię, prawo i historie. Po zakończeniu nauki zapragnęli odbyć podróż do Paryża. Odwiedzili Niemcy, Niderlandy i Francję. Czas mijał im na zabawie, grze w karty i przepuszczaniu pieniędzy. Nie jeden raz ojciec Jana był wybawicielem z opresji i przesyłał pieniądze. W 1755 roku szczęśliwie wrócili do ojczyzny, najpierw spędzili ponad tydzień w dworze Wejherów w podlęborskich Okalicach. Florentyna przez cztery lata wyrosła na piękną pannę, serce Jana zabiło mocniej. Wspólnie spędzony czas wystarczył na przerodzenie się łączącego ich zauroczenia w prawdziwe uczucie. Ojciec Jana ponaglał go, żeby się ożenił i posuwał mu kolejne panny. Ale jego serce było nie wzruszone, on już wybrał. W 1762 roku umiera brat Florentyny, Jan spieszy jej na pocieszenie. Po powrocie do domu wyznaje ojcu prawdę, że od dawna jest zakochany i panią jego serca jest Florentyna i nadszedł czas się oświadczyć. Oboje byli wyznawcami protestantyzmu i musieli czekać na dyspensę oficjała biskupiego, który akurat wyjechał. Cierpliwie czekali na jego powrót, a miłość i tęsknotę do siebie wyrażali w listach ?Dziś byłem tak szczęśliwy, że dostałem pierwszy list od mojej Pięknej, rękopis, nieskończenie cenniejszy dla mnie niż wszystkie zasoby Biblioteki Watykańskiej czy Bodlejańskiej.?
Wreszcie 19 maja 1763 roku w kościele św. Piotra i Pawła, a wesele miało miejsce w Domu Angielskim. Zacni goście bawili się na weselu: burmistrzowie Conradi i Gralath, rajca Schumman i wielu innych. Państwo młodzi otrzymali piękny poemat od dawnego kolegi Jana z czasów studiów. Köler napisał tak:

Dom Uphagena

Gołąbki orzeł nie pokocha,
Tylko orlica go przynęci,
Serce, bogate w wielkie chęci,
Odstręcza każda dusza płocha.
Więc łączą tutaj więzy złote
Podobne szczęście, umysł, cnotę,
Ciasno splatają parę rąk.
Niczego nie brak tej świetności,
I dziś twój wieniec, o miłości,
Wokół nich tworzy jasny krąg.

Nie było bardziej szczęśliwej pary. Nie brakowało im niczego, ojciec Jana podarował im Stary Dom ławników przy Długim Targu 45. W podróż poślubną wybrali się do Okalic, miejsca tak dla nich wyjątkowego. Nagle ich wspólne szczęście przerwała ciężka choroba Florentyny, prawdopodobnie gruźlica, na którą wówczas nie było lekarstw. Odtąd czas można było dzielić na czas choroby i czas odpoczynku od niej, kiedy to wyprawiali tańce, uczty i zabawy. Nie było czasu do stracenia. Próbowano wszystkiego. Florentyna zmarła 10 marca 1766 roku, spoczęła w kościele Mariackim pod płytą w nawie północnej, przed kaplicą kramarzy w grobowcu jej ojca. Jan rozpaczał po stracie żony, a po wielu latach przyznał: ?To był nieszczęsny dzień, który pozbawił mnie tak wybornej małżonki, a Gdańsk jednej z największych osób.?  Ożenił się po raz drugi z Abigail Borckmann. Po śmierci ojca kupił i przebudował dom przy ulicy Długiej 12, który jest wspaniałym przykładem kamienicy mieszczańskiej z XVIII wieku.