Wisła - Lechia: remis prawie jak wygrana

Biało-zieloni podjęli w Krakowie heroiczną walkę o korzystny wynik. Skończyło się na remisie 3:3. Lechia nie wygrała, ale jakością gry najprawdopodobniej uchroniła przed dymisją swojego trenera, Jerzego Brzęczka.
16.08.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

To Wisła była zdecydowanym faworytem tego meczu. Fatalny początek sezonu w wykonaniu Lechii - zaledwie dwa punkty zdobyte w czterech meczach - sprawił, że pod znakiem zapytania znalazła się dalsza kariera w Gdańsku trenera Brzęczka. Wprawdzie biało-zieloni kilka dni wcześniej pokonali w meczu Pucharu Polski pół-amatorską drużynę Puszczy Niepołomice 5:1, ale to wcale nie oznaczało, że poradzą sobie z Wisłą, która należy do czołowych zespołów T-Mobile Ekstraklasy i jest ostatnio w dobrej dyspozycji.

- Brzęczek wyleci, jeśli wróci z Krakowa bez punktu - przekonywali w prywatnych rozmowach dziennikarze i komentatorzy.

W niedzielę w południe nad Krakowem przeszła potężna burza i wydawało się, że zaplanowany na godz. 18. mecz zostanie odwołany. Ostatecznie uznano, że można grać, ale murawa była grząska.

Spotkanie zaczęło się dla Lechii gorzej niż źle. Gdyby używać terminologii bokserskiej, a nie piłkarskiej: gdańszczanie po 11 minutach gry leżeli na deskach.

W 6. minucie pomocnik krakowskiej drużyny Rafał Boguski pobiegł prawym skrzydłem i nie atakowany przez nikogo dośrodkował w pole karne gdańszczan. Do piłki przymierzał się już Brożek, ale zza jego pleców wyskoczył drugi napastnik Wisły: Wilde-Donald Guerrier. To była dynamiczna główka, żaden z gdańskich obrońców nie utrudnił krakowianom zadania, a bramkarz był bez szans. Piłka zatrzepotała w siatce.

W 11-ej minucie było już 2:0 dla gospodarzy. Obrońca gdańszczan Rafał Janicki przejął od atakujących krakowian piłkę i mógł ją bezpiecznie podać do któregoś z kolegów lub choćby wybić na aut. Tymczasem zawahał się. Guerrier błyskawicznie podbiegł do Janickiego - ten kopnął piłkę i zrobił to tak fatalnie, że uderzyła w nacierającego napastnika Wisły. Jakby tego mało - odbiła się nieszczęśliwie dla gdańszczan przed pole karne, gdzie stał Maciej Jankowski. Zawodnik Wisły skorzystał z prezentu: uderzył nogą, płasko i precyzyjnie, w stronę dalszego, prawego, słupka. Miejscowi kibice mieli duże powody do radości.

Wyraz twarzy trenera gdańszczan Jerzego Brzęczka mówił wszystko - można było mu tylko współczuć.

Wydawało się, że jest już po meczu, ale w 18 min. Daniel Łukasik zdobył dla Lechii kontaktową bramkę po fantastycznej akcji. Piłkę dostał znajdujący się przed polem karnym Wisły Sebastian Mila, przerzucił ją na lewe skrzydło do wbiegającego Jakuba Wawrzyniaka. Ten ostatni mógł strzelać, ale zaryzykował wrzutkę na środek pola karnego - wprost na głowę Łukasika. Precyzyjnie uderzona piłka jeszcze skozłowała obok bramkarza Wisły i znalazła się w siatce.

- Coś nieprawdopodobnego. Ta akcja to jest Barcelona! - zachwycał się Kazimierz Węgrzyn, komentator Canal +. - Myślę, że Lechia powoli wstaje z desek. Czy zdoła wstać? Jeszcze wszystko przed nimi.

Mecz się wyrównał. Groźniej atakowała Wisła, ale obrona Lechii za każdym razem dobrze sobie radziła w opałach.

Do przerwy nic się nie zmieniło. Statystki potwierdzały, że mecz jest wyrównany. Obie drużyny oddały zbliżoną liczbę celnych strzałów (7:6), pod względem posiadania piłki Lechia nawet dominowała: 55 proc. do 45 proc.

Gdańszczanie wyszli na drugą połowę spotkania wyraźnie zmotywowani. Lepiej niż wiślacy rozgrywali piłkę, groźnie atakowali. W 51. minucie Lechia wykonywała kolejny rzut rożny. Piłka trafiła do wbiegającego w pole karne Lukasa Haraslina. Młody Słowak pociągnął jeszcze nieco w prawo i mocno uderzył, mając przed sobą gęstwinę nóg kilku zawodników. Piłka po drodze otarła się jeszcze o stopę wiślaka Jankowskiego, podskoczyła i myląc bramkarza wpadła do siatki. Zrobiło się 2:2.

Lechia próbowała pójść za ciosem, jednak siedem minut później to Wisła objęła prowadzenie. Atak szedł lewym skrzydłem, piłka została zagrana płasko w pole karne. Mogła dotrzeć do nadbiegającego napastnika krakowian Pawła Brożka, ale obrońca Marko Maloca zdołał ją sięgnąć czubkiem buta. Nie była to dobra interwencja, ponieważ piłka potoczyła się na wprost bramki - pod nogi szarżującego Jankowskiego. Silny, precyzyjny strzał przy prawym słupku nie dał szans na obronę. Na tablicy wyników wyświetliło się 3:2.

Lechia nie złożyła broni. Kilka razy kotłowało się pod bramką Wisły - m.in. w 74. min., kiedy to krakowianie - obrońca na spółkę z bramkarzem - z dużym trudem wybili piłkę nad poprzeczkę. Coraz wyraźniej dawało znać o sobie zmęczenie, akcje biało-zielonych traciły impet. Jednak gdańszczanie znowu się podnieśli. W 86 min. Piotr Wiśniewski wykonywał rzut wolny. Bardzo precyzyjnie uderzył piłkę tak, że niemożliwym do przechwycenia lobem poleciała za plecy obrońców Wisły. Dwaj gdańszczanie mieli szansę zdobyć tego gola. Wychodzący do główki Janicki został sfaulowany i nie sięgnął piłki. Nie wiadomo, czy sędzia to zauważył. Szczęśliwie Maloca znalazł się tam, gdzie piłka spadała już na murawę i strzałem nogą umieścił ją w bramce.

Dwie minuty później o mały włos gola zdobyłaby Wisła. Skupieni na grze ofensywnej gdańszczanie odkryli się i krakowianin Guerrier znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości Marko Mariciem - jednak przestrzelił obok prawego słupka.

W 91. minucie niewiele brakowało, by Lechia rozstrzygnęła mecz na swoją korzyść. Wiśniewski wykonywał rzut wolny - i zrobił to podobnie jak przy golu Malocy. Piłka poleciała precyzyjnie za plecy krakowskich obrońców, Janicki w ekwilibrystyczny sposób sięgnął ją prawą nogą - skończyło się na strzale w słupek.

 

WISŁA: Cierzniak - Jović, Głowacki, Guzmics, Burliga - Boguski (Popović, 90), Uryga, Mączyński, Jankowski, Guerrier - Brożek (Cywka, 72)

 

LECHIA: Marić - Wojtkowiak (Stolarski, 73), Janicki, Maloca, Wawrzyniak - Borysiuk, Łukasik - Makuszewski, Mila (Wiśniewski, 62), Nazario (Haraslin, 46) - Kuświk