PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Podróżnik i jego album

Podróżnik i jego album
Jednym z najbardziej podziwianych w XVI wieku gdańskim podróżnikiem był zasłużony dla historii miasta Bartholomäus Schachman. Jego wyprawy oraz przywiezione z nich, ponoć liczne, skarby sprawiły, że nadano mu nawet przydomek – „Ulisses Azji, Europy i Afryki”.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Bartholomäus Schachman, gdański burmistrz i podróżnik

Popularna i dzisiaj dewiza „podróże kształcą” ma o wiele dłuższą historię niż można by przypuszczać. Żadnym novum nie jest też hasło „nauka przez doświadczenie”, były to bowiem przekonania znajdujące uznanie już w XVI wieku. Uważano, że taką nauką są właśnie dalekie i bliższe wyprawy. Ceniono podróże jako doskonały sposób na uzupełnienie wykształcenia, były wręcz obowiązkowe w edukacji dobrze urodzonych młodzieńców, ale zalecano je także osobom starszym, a nawet niewiastom. Można tutaj zacytować słowa Johna Stella, który napisał przedmowę do angielskiego wydania jednej z najsłynniejszych relacji z podróży w tamtym czasie, czyli wydanej w 1568 roku książki Nicolasa de Nicolay o imperium osmańskim. Wychwalając zalety podróżowania, Stell pisał, że „ci, którzy przez ciągłe studiowanie i nieprzerwane czytanie uzurpują sobie tytuł mądrych, powinni być określani jako tacy, ale nawet daleko bardziej winni być doceniani ci, którzy potrafią odrzucić swoje prywatne interesy (mimo że dla nich bardzo korzystne) i zaznajamiają się z tym światem, jak z Theatrum życia ludzkiego, a poprzez ciągłe próby uczeni są różnorodności ludzkich manier, przykładów życia i rozmaitych innych rzeczy, które podróżnicy postrzegają swymi oczami, a porównują w swoim umyśle. (…) Do podjęcia podróży użyteczność (która nie jest mała) z niej wynikająca powinna zachęcić wszystkie otwarte umysły i wolne natury”.

Słowom tym hołdowali też gdańszczanie, którzy podróżowali bardzo dużo, najczęściej w interesach, między innymi do Włoch, Niderlandów (a później Holandii) i Hiszpanii. Pewien Węgier, uczący się w gdańskim Gimnazjum Akademickim, Marton Csombor, krótko i trafnie podsumował stosunek mieszkańców miasta do dalekich wypraw: „synów swoich do obcych wysyłają krajów – kto nie posmakował świata, nie jest tu w poważaniu”.

***

Ród, z którego pochodził Bartholomäus Schachman, wywodził się z Węgier. Do Gdańska przybył ze Śląska, a dokładniej z Bolkowa, dziad Bartholomäusa – Johann. W 1552 roku Schachmanowie otrzymali indygenat polski od króla Zygmunta Augusta, a w 1555 roku – szlachectwo od cesarza Ferdynanda I. Bartholomäus był synem ławnika Kaspra. Urodził się 11 września 1559 roku. Rodzina zadbała o to, by przyszły burmistrz odebrał gruntowne i znakomite wykształcenie, najpierw w Akademii Krakowskiej (1579-1580), później w gdańskim Gimnazjum Akademickim. Od stycznia 1582 roku studiował w Strasburgu pod kierunkiem Johanna Sturma, znanego wówczas w całej Europie autora pism o edukacji młodzieży. Otrzymał od niego list polecający do Theodora Bezy i w latach 1586-1587 studiował w Bazylei. W 1588 roku zakończył studia.

Edukację dopełniła podróż, którą w latach 1588/1589 odbył razem z młodszym bratem Janem. Bracia zwiedzili Konstantynopol, odbyli pielgrzymkę do Ziemi Świętej, byli także w Egipcie. Niestety, niewiele wiadomo o tej wyprawie na Bliski Wschód. Czekając na statek w Konstantynopolu, spotkali niemieckiego podróżnika Samuela Kiechela, który w swoich wspomnieniach z podróży odnotował, że w domu ambasadora niemieckiego spotkał kompanię niemieckich mężów, którzy z Wenecji udawali się do Jeruzalem, a wśród nich byli między innymi „Bartholo und Jacob Schachmann von Dannzüg”. W stolicy imperium osmańskiego pielgrzymi czekali na turecką galerę, która miała ich zabrać do Trypolisu w Syrii (Tarabulus).

Po powrocie z podróży, w 1592 roku Bartholomäus został ławnikiem i ożenił się z Katarzyną Schwartzwald. Ukochana żona zmarła w 1599 roku, nie pozostawiając mu żadnych potomków. Rok po jej śmierci poślubił dwudziestotrzyletnią wówczas Annę Blömke, z którą miał sześcioro dzieci. Niestety, tylko starszy syn, imiennik ojca, dożył wieku dorosłego, ale i on zmarł młodo nie przedłużając historii rodu. Znacznie szczęśliwiej toczyła się kariera Schachmana, a o jego osobie przypominają i dziś liczne związane z nim budowle. W 1594 roku Bartholomäus został rajcą, cztery lata później – sędzią, w 1605 roku objął godność burmistrza. To on zainicjował wiele ważnych dla miasta przedsięwzięć, jak choćby przebudowa Sali Czerwonej w Ratuszu Głównomiejskim, budowa Zbrojowni, fortyfikacji miejskich, budowa fontanny Neptuna.

Aspirował do miana intelektualisty, już na studiach kolekcjonował w swoim sztambuchu wpisy profesorów, u których studiował. W Gdańsku zaprzyjaźnił się z uczonym Bonifacio d’Orią, któremu ufundował nawet epitafium w kościele Św. Trójcy. Zmarł 23 kwietnia 1614 roku, został pochowany w Kościele Mariackim. Tu znajduje się epitafium, które upamiętnia Bartholomäusa Schachmana, jego żony oraz rodziców, zamówione u Abrahama van den Blocke w 1607 roku.

Interesująca jest kwestia pisowni nazwiska burmistrza. XIX-wieczni badacze używali zapisu „Bartholomäus Schachmann” (przez dwa „n”), co powtarzali historycy XX-wieczni. W źródłach pojawiają się różne formy zapisu jego imienia i nazwiska, jednak najczęściej jest to „Bartolomaeus Schachman” (tak jest, między innymi, we wspomnianym sztambuchu, w ekslibrisie, w dedykacji dla biblioteki na okładce książki Nicolasa de Nicolay oraz na karcie tytułowej albumu, o których za chwilę będziemy mówić).

Podziw ówczesnych budziły nie tylko podróże Schachmana, ale też posiadany przez  niego – ogromny ponoć – zbiór, obejmujący między innymi książki, dzieła sztuki, monety. Burmistrz był znanym bibliofilem, wiele zresztą ze swoich ksiąg przekazał gdańskiej bibliotece. Wiadomo, że miał swój gabinet osobliwości, a o jego kolekcjach opowiadano legendy. Jednak podobnie jak o podróży do orientalnych krajów, tak i o kolekcji, którą przywiózł z wędrówek, niewiele wiadomo. Wspomina o niej holenderski podróżnik Georg Dousa, który odwiedził Schachmana, kiedy ten piastował godność sędziego: „Poza Niemcami, Francją, Włochami i Egiptem zwiedził on [czyli Schachman] prawie cały Orient i stamtąd przywiózł niemałą ilość zagranicznych przedmiotów” – pisze Dousa. Dalej zauważa, że wielkość zbiorów gdańszczanina jest tak imponująca, iż nie sposób ich wszystkich opisać. Pewnie ten ogrom posiadanych przedmiotów nie był bezpośrednią przyczyną, że nie spisano, co znajdowało się w kolekcji, ale fakt jest taki, że żaden spis się nie zachował. Zbiory burmistrza zostały, niestety, po jego śmierci rozproszone. Jeden z XIX-wiecznych historyków, Paul Simson, napisał, że Schachman w 1613 roku przekazał część kolekcji sejmikowi pruskiemu w zamian za możliwość używania pieczęci stanowej. Część też ponoć sprzedał jego syn. Co stało się z resztą, nie wiadomo.

***

Tym bardziej interesujący wydaje się album, który niewątpliwie należał do Bartholomäusa Schachmana, a który kilka lat temu był licytowany na aukcji w londyńskim Sotheby’s. Obecnie znajduje się w zbiorach Qatar Orientalist Museum w Katarze. Album liczy sto pięć kart, na których przedstawiono (malowane akwarelą) postaci i sceny rodzajowe ukazujące imperium osmańskie. Na karcie tytułowej widnieje nazwisko burmistrza, jego portret, herb (z przedstawieniem szachownicy od słowa „Schach” w nazwisku) oraz data – 1590 rok. Na tej podstawie można przypuszczać, że gdańszczanin mógł zamówić album już po powrocie z Bliskiego Wschodu, a może po prostu jego podróż trwała nieco dłużej. Akwarele malowali zapewne trzej różni artyści. I najprawdopodobniej Europejczycy. Schachman mógł zamówić akwarele u malarzy, którzy wędrowali po Oriencie, np. towarzysząc ambasadorom lub wysłannikom z europejskich dworów, lub po prostu skompletował swój album z obrazków, które kupił w Stambule, a może na przykład w Wenecji.

Okładka albumu podróżnego Schachmana, zawierającego 105 akwarel; u góry widoczny jego portret

Barwne ilustracje, z których każda opatrzona jest krótkim podpisem, stanowią rodzaj „przewodnika” po świecie imperium osmańskiego. Pokazane są charakterystyczne postaci, dwór sułtana, narodowości, które zamieszkiwały imperium i sceny ukazujące obyczajowość Turków i podbitych przez nich nacji. Na jednej z kart możemy np. zobaczyć pielgrzymującego dostawcę wody – saquatz. Ludzie ci żyli z datków za podawanie wody, którą nosili w skórzanym bukłaku na plecach. Wodę podawano spragnionym ze złoconej miseczki. Pijącemu pokazywano lusterko, aby nakłonić go do rozważenia słabości własnej natury. Znana była pazerność dostawców wody, wspomniany na wstępie Nicolay zapisał, że czatowali oni na niego w okolicy, gdzie mieszkał podczas pobytu w Konstantynopolu, ponieważ uznali, że człowiek tego stanu powinien zapłacić znacznie więcej niż inni.

Inna karta ukazuje jednego z najbardziej, oprócz janczara, charakterystycznych niewolników sułtana, czyli pejka – posłańca. Sułtan miał czterdziestu posłańców, byli oni najczęściej pochodzenia perskiego. Byli doskonałymi biegaczami, a prędkość, jaką potrafili osiągać, dorównywała prędkości dobrego wierzchowca. Przed sułtanem biegli tyłem i nie spuszczając zeń wzroku głośno krzyczeli o jego wielkości. Doręczali także listy. U pasa nosili sztylet, bogato dekorowany kością słoniową i ośćmi.  Na akwareli z albumu Schachmana tego nie widzimy, ale często byli też przedstawiani z toporkiem w ręku i buteleczkę wypełnioną wodą z cukrem, a w ustach trzymali metalową kulkę z dziurkami, która pomagała wydłużyć oddech.

W tego typu zbiorze nie mogło też zabraknąć przedstawień z łaźni, która wtedy tak fascynowała Europejczyków. Wszystkie łaźnie urządzane były w pełen przepychu sposób, a podróżnicy notowali, że nawet w tych najzwyklejszych są marmurowe płytki. By skorzystać z łaźni, przebierano się w lniane ubranie i wchodzono do tepidarium, aby się wypocić. Później w wyższej sali z oknami, poddawano się czemuś w rodzaju masażu. Niewolnik ugniatał ciało, chodząc po plecach, brzuchu i ramionach (tę scenę możemy zobaczyć na jednej z akwarel w albumie Schachmana). W kolejnej salce inny niewolnik mył ciało, a wtedy można już było otrzymywać z powrotem swoje ubranie. Turek nie udał się do meczetu, jeśli nie był wcześniej w łaźni.

Na kartach albumu znajdujemy wiele innych przedstawień: są obchody końca Ramadanu, wymierzanie kar za najróżniejsze przewiny, sceny z zajęć w rolnictwie, czy procesja z okazji obrzezania. Razem stanowiły coś w rodzaju syntezy najważniejszych informacji o tym, jak wyglądał świat Osmanów.

Ilustracje, które znajdujemy w albumie należącym kiedyś do Schachmana, nie były zapewne malowane bezpośrednio „z natury”. Nawet artyści, którzy byli w krajach Orientu korzystali z wypracowanych wcześniej schematów, zwłaszcza w ukazywaniu postaci. Wzory zaczerpnięte zostały z ksiąg, w których przedstawiano ubiory z różnych stron świata. Zaczerpnięte też zostały z książki Nicolasa de Nicolay. Była to ówcześnie najsłynniejsza relacja, opowiadająca o krajach imperium – „Les quatre premiers livres des navigations et peregrinations orientales”. Powstała w czasie podróży francuskiego geografa królewskiego, który w 1555 roku udał się tam z ambasadorem Francji Gabrielem d’Aramon. Dziesięć lat później w Norymberdze ukazało się wydanie niemieckie tego dzieła, następnie trzy razy wydawano je w Antwerpii (1576, 1577, 1586), a w 1585 roku opublikowano także w Anglii. Autor podkreślał, że w odróżnieniu od dzieł antycznych, jego relacja oparta została na bezpośrednich obserwacjach. Informacje o historii, zwyczajach mieszkańców imperium, dodatkowo wzbogacone ciekawostkami, jak np., że najlepsze kurtyzany mieszkają na wyspie Rodos, sprawiły, że książka była czytana przez wielu i można ją śmiało zaliczyć do „bestsellerów” tamtego czasu. Posiadał ją także Schachman, który w 1597 roku przekazał swój egzemplarz do gdańskiej biblioteki.

Albumy, takie jak ten zamówiony przez gdańskiego burmistrza, były popularną pamiątką z wypraw do imperium. Do dzisiejszych czasów zachowało się ponad dwadzieścia niemal identycznych zbiorów akwarel. Jeden z nich znajduje się w bibliotece w Kassel. Jest on obszerniejszy od „gdańskiego” – zawiera niemal sto pięćdziesiąt kart. Być może tyle liczył oryginalny album Schachmana? Na jednej z nich przedstawiono piramidy, i aż ciśnie się pytanie, czy mógł je też oglądać Schachman, i czy zamówił podobną kartę? Historycy sztuki, porównując ilustracje z różnych albumów, mogą stwierdzić, że są między nimi liczne podobieństwa, że często zdarza się występowanie tych samych postaci, które „wycięto” i skopiowano z większych scen w innych albumach. Mimo wszystko, te schematyczne przedstawienia ludzi, ich obyczajów i zajęć pomagały wyobrazić sobie nieznane kraje, ubarwiały relacje podróżników i ułatwiały im opowiadanie o tym, co widzieli i czego doświadczyli.

***

Dostawca wody (saquatz) z bukłakiem na plecach, miseczką i lusterkiem; karta z albumu

W 2012 roku album Schachmana ponownie znalazł się w Gdańsku. Można go było oglądać na wystawie „Sztuka podróży. Bartholomäus Schachman (1559-1614)” w Muzeum Narodowym. Wystawa została tak pomyślana, by pokazać XVI-wieczne akwarele ukazujące świat Orientu w kontekście trwającej wówczas „gorączki geograficznej” i potrzeby jak najwierniejszego opisania świata. Można więc było zobaczyć atlasy geograficzne i relacje innych podróżników (ze zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN), a także rękopisy orientalne z tamtego czasu (w większości pochodzące z dawnych gdańskich kolekcji). Warto zauważyć, że w XVI wieku zaczęła się rozwijać orientalistyka, która w Rzeczpospolitej była szczególnie popularna na Pomorzu i Śląsku. Studiowano języki orientalne, prowadzono studia porównawcze między Biblią i Koranem, interesowano się historią i kulturą, w szczególności imperium osmańskiego. Istotną przyczyną tego ożywionego zainteresowania były interesy handlowe i polityczne, które prowadzono z krajami Orientu.

Album wróci do Qatar Orientalist Museum. Ale zanim znalazł się w muzealnych magazynach był tam eksponowany na specjalnej wystawie, w taki sposób, by go pokazać w kontekście historii i sztuki Europy w tym czasie. Ten „kontekst” został zbudowany dzięki najcenniejszym dziełom sztuki ze zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku, które powstałe na przełomie XVI i XVII wieku.

Podróże kształcą i sprzyjają poznaniu, ale warto też zauważyć, że mogą mieć wpływ nie tylko na samych wędrowców. Kto wie, czy gdyby Bartholomäus Schachman nie zobaczył podczas jednej ze swoich podróży fontanny Neptuna, czy mógłby pomyśleć, by podobną zbudować w Gdańsku? A przecież trudno sobie wyobrazić nasze miasto bez jednego z tak charakterystycznych dla niego symboli.

 

Magdalena Mielnik

 

Pierwodruk: „30 Dni” 3-4/2012