Redaktorka z Financial Times radzi, jak wypromować Gdańsk

Courtney Fingar, redaktor naczelna pisma „fDi”, należącego do grupy Financial Times, wyjaśniała, jak „sprzedać” Gdańsk na świecie, aby przyciągnąć tu inwestorów.
19.02.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Courtney Fingar w czasie wykładu w Olivia Business Centre.


Fingar przyjechała do Trójmiasta na zaproszenie Olivia Business Centre i właśnie tam, w budynku Olivia Tower, wygłosiła w czwartek, 18 lutego 2016 r., wykład dla gdańskich biznesmenów, ludzi nauki oraz przedstawicieli agencji rozwoju.

Fingar, z racji pełnionej od 11 lat funkcji redaktor naczelnej pisma poświęconego międzynarodowym inwestycjom, ma globalną perspektywę i wie, na czym polega przyciąganie obcego biznesu, rozwój miast i aglomeracji, dobry marketing. Jej pismo „fDi” (Foreign Direct Investment) oraz strona internetowa www.fDiIntelligence.com, zajmują się właśnie tym: opisywaniem trendów, miejsc i ludzi związanych z inwestowaniem. „fDi” jest czytany przez tych, którzy podejmują ważne decyzje. Tym lepiej, że Fingar po raz pierwszy trafiła do Gdańska. Dało jej to możliwość poznania naszego miasta (ale też Sopotu i Gdyni) w ciągu trzydniowej wizyty. W rozmowie z nami Fingar powiedziała, że jako dziennikarka napisze tekst o Gdańsku i Trójmieście dla redagowanego przez siebie pisma.  

Jednak Amerykanka, pracująca w redakcji w Londynie, nie miała dla Gdańska dobrych wieści. Cytując przygotowany przez „fDi” raport „Europejskie miasta przyszłości 2016/17”, Fingar powiedziała, że w pierwszej dwudziestce piątce nie ma ani Gdańska, ani Trójmiasta jako aglomeracji. Są za to w rankingu "fDI" Warszawa i Wrocław. To znaczy, że Gdańsk robi niestety wciąż za mało, by konkurować z najlepszymi o ważne zagraniczne inwestycje.

Fingar w czasie wykładu tłumaczyła, jak Gdańsk mógłby stać się bardziej atrakcyjny dla światowego biznesu. To zabiera lata, ale, jak przekonywała, warto sprobować. Przede wszystkim potrzebny jest agresywny marketing w mediach tradycyjnych (papierowych), a tym bardziej w mediach elektronicznych, na YouTube, na portalach społecznościowych. - Dla pokolenia „millenialsów” bycie na Facebooku, Twitterze, YouTube to druga natura - mówiła Fingar podczas wykładu. - Tam się do nich dociera. 

Fingar od 11 lat jest redaktor naczelną pisma „fDi” (Foreign Direct Investment) wydawanego w Londynie.

Fingar radziła także, by zdobywać kontakty na bardzo ważnym rynku azjatyckim. Nie zaniedbując Amerykanów, Brytyjczyków czy Skandynawów, którzy już w Gdańsku są, trzeba przyciągać ważne inwestycje z Azji. Gdańsk mógłby być obecny ze swoimi zachętami na chińskim odpowiedniku Facebooka (Weibo), ale też przyciągać azjatyckich studentów, którzy po powrocie do Chin czy Indii byliby ambasadorami Gdańska w swoich krajach.

Fingar tłumaczyła też różnice kulturowe: - Jeśli robisz biznes z Amerykanami, możesz powiedzieć prezesowi firmy zdrobniale Bob i pójść z nim grać w golfa. Ale jeśli chcesz przyciągnąć inwestycje z Azji, musisz tam jechać z prezydentem miasta, bo na nich wciąż działają najbardziej oficjalne osoby na wysokich stanowiskach.

Redaktor „fDi” podkreślała, że Gdańsk musi wymyślić, jaką nową historię o sobie chce opowiadać na świecie. Dotąd była to historia Solidarności, Lecha Wałęsy, walki z komunistami i stoczni. Ale - jak wyjaśniała - dla wielu ludzi skojarzenie wciąż jest negatywne: postkomunistyczne, postindustrialne, ponure miasto stoczniowe. A przecież wcale tak nie jest. Fingar tłumaczyła, że świat uwielbia historie o rewitalizacji, o przekształcaniu terenów postoczniowych, pofabrycznych, w nowoczesne dzielnice. Tak właśnie mógłby się prezentować Gdańsk światu. Inna możliwość: pokazanie, że Gdańsk to już nie tylko stocznia i robotnicy, ale także inwestycje w nowoczesną branżę IT i oprogramowanie, software (to bowiem aż 18 procent zagranicznych inwestycji tutaj!).

Musielibyśmy więc ustalić, jaki sektor miałby być naszym priorytetem. - Jeśli miałoby to być IT, software, to ludzie odpowiedzialni za ściąganie takich inwestycji musieliby się w to wgryźć, poznać język, żargon tej branży, nowe trendy, czytać branżowe pisma, słuchać ekspertów - radziła Fingar. - Poza tym trzeba wykorzystać wiedzę profesorów ekonomii, zaangażować konsultantów, przeprowadzić miarodajne badania.

- Przedstawiciele gdańskiego miasta i biznesu musieliby też dużo jeździć, spotykać się ludźmi, prezentować miasto, ale raczej nie w Łodzi, prędzej w amerykańskim Pittsburghu w Pensylwanii - mówiła Fingar w czasie wykładu. - To też miasto kojarzone dotąd z ciężkim przemysłem, które teraz postawiło na sektor IT. Jedźcie do nich, dowiedzcie się, jak to robią. Ja sama chętnie spotykam się z gubernatorem Alabamy, skąd pochodzę, kiedy tylko pojawi się w Londynie. 

Fingar dała też przykład irlandzkiej diaspory, czyli Irlandczyków rozsianych po świecie (podobnie jak Polacy), których rząd Irlandii zachęca, by dawali znać, gdziekolwiek są, jeśli wiedzą, że tamtejsze biznesy szukają nowych miejsc do inwestycji. Jeśli taki biznes uda się zachęcić do inwestycji właśnie w Irlandii, osoba, która poinformowała o tym rząd w Dublinie, może dostać swój procent od transakcji!

Na koniec zapytaliśmy Courtney Fingar, czy obniżenie ratingu dla Polski przez agencję Standard and Poor’s musi pogorszyć naszą pozycję przetargową. Fingar powiedziała, że co prawda nie będzie to dla Polski katastrofa, ale jeśli zagraniczni inwestorzy i firmy będą porównywać nasz kraj z innymi gospodarkami europejskimi, a rating będzie jednym z kryteriów branych pod uwagę, to fakt, że nasz jest obniżony, „nie będzie dla was zabójczy, ale z pewnością będzie was ranił”.

 

Prezentacja w Olivia Tower miała formę tzw. business brunchu.





 


TV

Trzeci mikrolas w Gdańsku. Wspólne sadzenie w Pieckach - Migowie